Wiersze tygodnia – Mieczysław Machnicki

1
834
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


***

wyszedłem z domu żeby nie wyjść z domu
by się nie kryjąc być w nim po kryjomu

wyszedłem boso na teren zielony
żeby odetchnąć ściółką zżętej słomy

wyszedłem w butach żeby iść po lodzie
co już zardzewiał na stojącej wodzie

wyszedłem w płaszczu niby w chmurach słońce
by jeszcze poczuł że serce gorące

wyszedłem nagi żeby nie widziano
jak w mym pokoju jestem piątą ścianą

04.04.2020


***

jeśli kłamałem to nie dość prawdziwie
chciałem się dziwić że temu nie dziwię

mówiłem prawdę ale tylko tyle
by rozumiano zaledwie przez chwilę

nawet płakałem bo się tak wzruszyłem
gdy zapomniałem czego nie mówiłem

kiedy krzyczałem to już takim głosem
coby ostrzegał że góry przenoszę

i naraz zmilkłem jedynie ją słyszę
kroplę krwi w sercu jak przecieka w ciszę


01.03.2020


***

nie za drzwiami lecz za każdą ścianą
to się stało by nie było samo

już się staje za wszystkimi drzwiami
jakby nie chce byśmy byli sami

niech się staje choćby się zdawało
że drzwi nie ma i wynieśli ciało

niech się stanie w opuszczonym wnętrzu
jak się stało nawet na powietrzu

stań się żeby znowu cię nie było
zawsze wtedy kiedy nam się żyło

02.02.2020


***

gdybym był ptakiem chciałbym nie być ptakiem
między piętrami nie lecieć okrakiem

lecz lecieć i lecieć tylko nad ziemią
wiedząc że w głębi nie zawsze jest ciemno

lecieć i lecieć jedynie pod niebem
wiedząc że w nim się nie cały pogrzebię

pod ziemią nad niebem lecieć i lecieć
wiedząc że jest się na innym świecie

na jednym skrzydle lecieć i lecieć
za drugie mając śpiewy człowiecze


***

jak ona się wulkani jak ona się kłębi
jakby nie chciała nigdy trafić do swej głębi

skurczona i sprężona gęsta wyzwolona
przelać chce się gdziekolwiek niż do swego łona

bajor więc wypatruje kałuż i sadzawek
by ich powierzchni zająć jak największy skrawek

gdy już będzie ogromna to nikt nie spamięta
z jednej kropli się wzięła na świat cały ślepa

rozłożysta spłaszczona na oku powieka
jak ziemia obejmuje całą twarz człowieka


***

dwoje ludzi tworzy jednego anioła
ten anioł jest niebem według swedenborga

a ja ci powiadam że jesteś aniołem
nawet kiedy obok tylko cieniem stoję

a gdy się położysz cień od cienia padnie
troje nas policzę by jednym być diabłem

ilu trzeba ludzi by powstało piekło
gdy czworo wystarczy na podwójne niebo

a kto do kwadratu a kto do sześcianu
człowiek bóg czy anioł podpowiedział diabłu


***

Mieszkam w metropolii. Stąd już nie ma gdzie jechać.
Albo wprost do nieba, albo wrócić na wieś.*

wybrać środek drogi do Boga i zwierzęcia
napotkać człowieka jak cierń tkwiący w jawie

o duszę się potknąć nie podeprzeć kłosem
bez żadnego albo los powiązać z losem

piekło niebo czyściec smętne odgrzebać słowa
niech się msza odprawia jak tivi cyfrowa
 
pośród świętych stronic obrazki widzieć porno
na wysokie gwiazdy sypać ziemię orną

* Janusz Głowacki, Janusz Kapusta


***

podwiezieni powozem zasiedli w torpedzie
do dołu wystrzelona do tyłu pojedzie

cały czas odkręcają z wielkiej czasu osi
to taki cud natury która próżnię znosi

starsi państwo już starsi od starszych od siebie
odmłodnieją na ziemi choć umarli w niebie

niechaj tylko z trójkątów powyjmują koła
śnieżna kula tak niesie jak karabinowa

gdzie napotkam te dzieci jeśli nie w kościele
gdzie na lotne wręcz głowy stałą cieczą leje


***

z podróży się nie wraca podróż nas odwozi
środkami lokomocji prócz ostatniej łodzi

która jeszcze od brzegu nie potrafi odbić
jakby sternik zapomniał wioseł do pogoni

szukam ich pod pokładem łódź nabiera wody
tak ciemnej i ogromnej aż w dreszcze przechodzi
 
mam wrażenie że idę wstrząsany falami
po każdej tocząc koło między trójkątami

figur mocy i wiary nie mogąc powiązać
żeby komuś je odjąć siebie muszę dodać


***

ucieczką do tyłu zwiesz moje dystychy
sam więc w koło spróbuj stare wprawić szprychy

za grubą zatęsknisz gumą na obręczy
w pedale klasycznym stopy nie wykręcisz

pierwszy metę miniesz a będziesz zwycięski
koniec gdy zdobędziesz też unikniesz klęski

w środku peletonu krzykniesz jestem z wami
pustymi stukniecie w łeb się bidonami

gdy się skończy wyścig nowy weźmiesz doping
za dystychem dystych nigdy nie dość opić

Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Wspaniałe wiersze. Ceniłam Pana już za czasów Zwierciadła i nawet spotkałam się tam z dużą odrobiną (nawiązanie do pańskiej poetyki) wzajemności – przyjmowanie do druku moich opowiadań. Dziękuję za wszystko.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko