[Wojciech Siemion: Lekcja czytania. Juliusz Słowacki (300 stron), wydanie Muzeum Jadwigi i Wojciecha Siemionów w Petrykozach, 2009 r]
Urodzony 30 lipca 1928 w Krzczonowie. Zginął w wypadku samochodowym 24 kwietnia 2010 r.
Minęła dziesiąta rocznica śmierci znakomitego aktora, Wojciecha Siemiona, jednej z najbardziej wyrazistych postaci sztuki teatralnej i filmowej w Polsce XX i początków XXI w. Lekcja czytania. Juliusz Słowacki – to już kolejna, ósma książka, w której ten nieokiełznany1/ Mistrz słowa, praktyk interpretacji dzieła literackiego, daje zapisane drukiem „lekcje czytania” naszych wybitnych poetów: Norwida, Mickiewicza, Gałczyńskiego, Różewicza, Białoszewskiego, Reja, Wata, Słowackiego.
W książkach tych poznajemy jeszcze jedno, mniej znane publiczności oblicze sławnego Aktora, który sięga do metod naukowych w analizach działań artystycznych. Warto pochylić się i nad tym rodzajem jego pracy i też posłużyć się tego typu analizą filologiczną.
Interpretacja w wykładzie Siemiona w podstawowym stopniu wynika z potraktowania utworu poetyckiego z perspektywy metrum, podziałów akcentowych, pauz – szczególne znaczenie przypisuje autor wyrazowi przed średniówką.
Oczywiście, nie „przedziały międzywyrazowe”, lecz zapis wersyfikacyjny – który w dużym uproszczeniu, metaforycznie nazywa Siemion językiem poety – czyli układ zestrojów akcentowych o charakterystycznych powtarzalnych regularnie rytmicznych cząstkach wersu, zwanych stopami typu: trochej 2/, amfibrach, czy peon, jak w wierszu „Testament mój” decyduje o właściwej interpretacji utworu.
Naturalnie, trzeba się z tym zgodzić, że nie zasady interpunkcji i formalny układ składniowy decydują o relewantnym uwypukleniu sensów, o wybijaniu głównych znaczeń w wypowiedzi poetyckiej. Można się tu posłużyć pojęciem akcentu zdaniowego, w odróżnieniu od wyrazowego, chociaż Siemion mówi głównie o akcencie w zakresie danego wersa. Ponieważ samodzielną jednostką komunikatywną jest zdanie (wypowiedzenie), wolałbym przy interpretacji ciągu komunikatywnego poszukiwać właściwego akcentu zdaniowego. Zastosowanie go – to podstawowy wybór interpretacyjny dla aktora i czytelnika.
Analizy Siemiona prowadzą do wykazania różnic we właściwym i mylnym akcentowaniu frazy poetyckiej. Jest to więc próba poprawnego odczytania bardziej lub mniej ukrytych sensów tekstu, odczytania, wynikającego z zastosowanego przez Słowackiego klucza wersyfikacyjnego, akcentowego. I to stanowi główną ideę i główny temat pracy Wojciecha Siemiona, obok różnorodnego, zresztą bardzo interesującego materiału wspomnieniowego, anegdotycznego z różnych czasów współpracy z jego wielkimi współpracownikami lub też uczniami.
—————————————————————————————————————–
1/ Epitet ten oczywisty stanie się w dalszym toku recenzji.
2/ Terminy te zostały przeniesione na grunt polski jako niepełne odpowiedniki z metryki antycznej (starogreckiej) szczególnie dla wiersza sylabotonicznego opartego na rachunku sylab i akcentów, ale już nie iloczasowych, lecz dynamicznych (przyciskowych). O typach stóp decyduje następstwo sylab akcentowanych i nieakcentowanych.
Wiele jest w tej pracy ciekawych materiałów, reprodukcji, wierszy Słowackiego, utworów późniejszych poetów poświęconych autorowi „Króla Ducha”, kserokopii lub cytowanych listów, np. dotyczących wieloletnich kontrowersji związanych z pochówkiem prochów Słowackiego – listów Rydla, Konopnickiej, Sienkiewicza, Miłkowskiego, Witkiewicza. Jest próba odczytywania fragmentów „Beniowskiego” zawartych w pierwszym wydaniu „Ferdydurke”, opisów spotkań z twórcami ukraińskimi, z którymi autor „lekcji czytania” snuł przeróżne dywagacje na tematy „ukraińskości” krzemienieckiego poety, i mnóstwo różnych innych historii, których wspólnym mianownikiem jest Słowacki, a w ostatecznej fazie próba właściwego go odczytywania, pełna analiz i Siemionowych interpretacyjnych sugestii, zwłaszcza w kwestiach akcentacji. I nad tym spróbuję się skoncentrować.
Cenny, bo twórczy, i rzadki to typ działalności dydaktycznej, której się podjął Wojciech Siemion. Usiłuje on przenieść na stronice książek, swoją praktykę zawodową, owe dziesiątki lat zmagań z niełatwą materią języka wybitnych poetów.
Swoje doświadczenia sceniczne popiera wciąż pogłębianą, bogatą wiedzą teoretyczną. Wie on bowiem dobrze, że dotrzeć do głębi sensów zawartych w ich przekazie tak, by nie tylko to pięknie brzmiało, ale znaczyło to, co wynika z projekcji twórcy – to imperatyw kategoryczny dla świadomego swej misji aktora.
Odpowiednie dać rzeczy słowo – usiłuje twórca,
odpowiedniemu słowu dać akcent – stara się interpretator.
Wiemy jednak doskonale, że – poza żmudną pracą analityczną – w dochodzeniu do trafnych, a nietuzinkowych rozwiązań interpretacyjnych ważny jest po prostu talent aktorski oparty na intuicji.
Wbrew sugestiom Siemiona nie wydaje mi się, aby najlepsza nawet mikroanaliza wersyfikacyjna dawała dostatecznie pewną odpowiedź. Nie jestem pewien, czy jak sugeruje badacz, wszystko zapisane jest w układzie metrycznym, czyli w sposób jawny dane przez poetę. Jak wiadomo, język poety to nie sama wersyfikacja. Trafność takiej, a nie innej akcentacji zdaniowej (czy też wersowej), czyli wybór zdaniowego (lub też wersowego) akcentu, nie zawsze jest w pełni weryfikowalna. Trzeba by ją wzmocnić strukturalnie-semantyczną analizą tekstu, szerszym zbadaniem innych jeszcze właściwości stylu autorskiego, analizą biograficznie-historyczną, charakterystyką prądu literackiego danej epoki.
To przecież również rzutuje na trafność praktycznych wyborów w trakcie interpretacji dzieła. Nie wymagajmy jednak każdorazowo wielowarstwowych prac lingwistycznych, historyczno-literackich i teoretyczno-literackich od aktora interpretującego utwór, nawet, jeśli to czyni w wersji książkowej. Możemy być przekonani, że w wypadku Wojciecha Siemiona, poza przedstawioną analizą wersyfikacyjną dodatkowo zadziała intuicja doświadczonego interpretatora, człowieka o niezwykłej wrażliwości na słowo, na jego sens, barwę i melodię.
Odczuwałem nieraz osobistą satysfakcję, gdy moja własna intuicja w kwestii interpretacji jakiegoś wiersza została potwierdzona wywodem autora „lekcji czytania”.
Np. analiza wiersza „albumowego” Juliusza Słowackiego – na stronie 30 – potwierdziła wielokrotnie stawianą hipotezę W. Siemiona, że nie jest najważniejsze ostatnie słowo w wersie (w tym wypadku – chwała), lecz to, które jest przed średniówką ( w tym wypadku – wieszcza) i właśnie je należy akcentowo zaatakować.
„Bo to jest wieszcza najjaśniejsza chwała”
Podobnie w drugim wersie:
„że w posąg mieni nawet pożegnanie” i dalej: „Ja kończę moje na ziemi wygnanie,
ale samotny – ale łzami płynę”.
Siłę średniówki u Słowackiego potwierdza również strona znaczeniowa punktowanych wyrazów i wiedza dotycząca funkcji poety-wieszcza w literaturze romantycznej. Twórca w tym okresie był niemal stwórcą, demiurgiem, ośrodkiem, wokół którego powinien się koncentrować wszechświat. Egocentryzm poety wynikał też z przyjętych założeń i tendencji tego kierunku literackiego, skupionego na jednostce, zwłaszcza wybitnej jednostce, jakim jest artysta.
Wieszcz – twórca,
moje na ziemi wygnanie,
ja samotny – to jest właściwe centrum, reszta to rekwizyty, dalsze lub bliższe (chwała, pożegnanie).
Potwierdzam więc Siemionowy wywód i wypunktowanie wyrazów: wieszcza, moje, samotny.
Wielu aktorów może i pięknie „śpiewa” Słowackiego lub Norwida wiersze. Czy to jednak nie puste śpiewanie – można się wraz z Mistrzem mówionego słowa obawiać, czy jest ono właściwie odczytane, w tym głębszym sensie wyrazu odczytać.
Umiejętność czytania jest przede wszystkim umiejętnością odczytania hierarchii znaczeń. Oczywiście nie wszystko się da odczytać, nie wszystko jest takie pewne.
Nie jestem – jako praktykujący niegdyś językoznawca-polonista – do końca przekonany, że można tak łatwo zgodzić się z Siemionowymi transakcentacjami, które systematycznie nam proponuje, np. w drugim półwersie ze strofy VII wiersza „Testament mój”.
Wojciech Siemion sugeruje, aby zestaw amfibrachiczny (wydaje mi się, że w tym wypadku jedynie naturalny)
„nie tracą nadziei”
__ _|_ __/ __ _|_ __//
w wersie „Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei”
zamienić na transakcentowane trzy trocheje:
„nie tra cą na dziei”
_|_ __/ _|_ __/ _|_ __//
Zdaniem autora takiej interpretacji dopiero „wtedy prawidłowo zabrzmi nam negacja nie, gdy tymczasem przy budowie amfibrachicznej będziemy słyszeć – tracą. „(s. 42)
Nie wiem, czy prawidłowo, ale na pewno mocniej.
Taki „wywijas” może Siemion z powodzeniem wykonać w swym dynamicznym, skandującym sposobie recytowania. Warto zauważyć, że owo skandowanie, a zatem zastosowanie minimalnych regularnych pauz między sylabami, neutralizuje nieco efekt transakcentacji i minimalizuje odstępstwo od naturalnego polskiego akcentu..
Z całą pozostałą analizą Siemionowego „Testamentu…” i wynikającymi z niej wnioskami chętnie bym się zgodził, bowiem autor „lekcji czytania” w interpretacji całego omawianego utworu w pełni panuje nad zawartością semantyczną wiersza Słowackiego. Tylko czy konieczna jest hiperdynamika interpretacyjna z zastosowaniem trochei w przytoczonym fragmencie?
Problem polega nie na wyjątkowym potraktowaniu tego fragmentu, lecz na zasadniczym przewrocie w podejściu do akcentacji wierszowej. Mamy tu do czynienia ze śmiałą próbą interpretacji, z nową metodą wydobywania znaczeń tekstu przez takie pulsacyjne podkreślanie (najistotniejszych) pól semantycznych, które przybliży nas (według Siemiona) do charakterystycznego języka poety i najwłaściwiej odda zaprogramowany przez niego przekaz. Czy jest to jednak weryfikowalne?
W każdym razie zasadą Siemiona jest priorytet istoty znaczeniowej nad formalną poprawnością w akcentowaniu, odbiegającego nieraz w jego sugestii wykonawczej od podstawowego, paroksytonicznego 1/ toku polszczyzny.
Prowadzi to czasem do tego, że Siemion akcentuje nawet klasyczne enklityki ( lub proklityki), np. enklityczny zaimek mi.
„Nigdy mi, kto szlachetny…”
_|_ __/ _|_ __/ __ _|_ __// (s. 47),
tj.nieakcentowane jednosylabowe wyrazy, które w jeden zespół akcentowy łączą się z wyrazem poprzedzającym (lub następującym).
Podobnie opowiada się za wyraźnym odstępstwem od przyjętej w języku polskim akcentacji w słynnym, ostatnim wersie „Testamentu mojego”:
„Aż was zjadacze chleba w aniołów przerobi”
_|_ __/ _|_ __/ __ _|_ __/ _|_ __/ _|_ __/ _|_ __//
Siemion tłumaczy: „ Dlaczego? Wypowiadane zwykle amfibrachicznie (całościowo) słowo zjadacze nie pozwala słuchaczowi stworzyć tej pejoratywnej wartości zjadaczów chleba. Emocjonalnie, niezgodnie z normą, transakcentacja i rozbicie (tak) słowa zjadacze zbuduje konieczny rozziew ze słowem aniołów. Ale aniołowie muszą być także specjalnie traktowani – by nie stworzyć w wyobraźni odbiorcy „aniołka z obrazka”. Stąd konieczność zbudowania biegu trzech trochejów. Aż tyle.” (s.48).
Ciekawe, ale czy nie za bardzo ryzykowne? – Oczywiście, nasz rodzimy wiersz sylabotoniczny z cezurą przyjmuje często układy stóp jak jamb, daktyl i anapest, które w przeciwieństwie do trocheja, amfibracha i peonu III nie mają naturalnego dla polszczyzny akcentu paroksytonicznego, ale takie układy stóp nie pokrywają się z wyrazowymi. W takiej sytuacji przesunięcie granicy między stopą a wyrazem wywołuje – można by określić – efekt naturalnego wyrównania akcentowego i nie zachodzi wtedy transakcentacja, np. w Herbertowym czterostopowym jambie z hiperkataleksą1/.
__ _|_ / __ _|_ / __ _|_ / __ _|_ ( __ )
„z atomów punktów włosów komet
buduję trudną nieskończoność…”2/
——————————
1/ Mam tu na myśli akcent paroksytoniczny na płaszczyźnie wyrazu, a nie wersu, jak w uwadze W. Siemiona: „Polecam tu jednak akcent paroksytoniczny, czyli do per – ły jest.” (O „Fantazym”) s, 21.
1/ hiperkataleksa – w wierszu sylabotonicznym rozserzenie oststniej stopy w klauzuli wersu lub przed średniówką o dodatkową sylabę nieakcentowaną: __ _|_ ( __ ) lub __ __ _|_ ( __ )
2/ Z. Herbert Drży i faluje
W propozycjach swoich Wojciech Siemion poszedł na pełną emocjonalność i w wielu momentach na śmiały indywidualizm interpretacyjny.
Bez wątpienia poddaje się tego typu zabiegom mowa Wernyhory w „Śnie srebrnym Salomei”, gdzie swoista polszczyzna przemieszana z wpisanymi „ruskimi” wersami „przyjmuje” (sugestia Siemiona) charakterystyczny jambiczny przebieg, „zgodny z zasadą ruskiego wiersza”.(s.143)
„Usłyszawszy pierwsze granie,
I rozpłakał na kurhanie
Jakby w księżycowym raju
Wże ja teraz na zahraju.
Pany! – idę w sen, na ciszę!…”
Wojciech Siemion czuje niedosyt po swej roli Wernyhory u Hanuszkiewicza. Prowadzi z nim lekki spór, ale i ze sobą samym. Szuka najlepszych rozwiązań, waha się , rozważa, co zrobić z paralelnie powtarzalnym pryde, wprowadzającym kolejne wersy dalszej części monologu kultowej postaci. Ostatecznie całość jego mowy gotów ogarnąć akcentem jambicznym. Wiele tu rozważań filologicznych, wersyfikacyjnych, wiele zapału i żaru. Bo taki ma charakter ten nieokiełznany, dynamiczny, rwący do przodu jak mustang, jak Pegaz wiecznie młody Siemion.
Jestem pewien, że w jego wykonaniu niejeden ryzykowny „numer” w praktyce przeszedłby z powodzeniem. Chociaż w tej delikatnej materii, jaką jest interpretacja utworu poetyckiego, a zwłaszcza wibrującego od subtelnych znaczeń i tonów wiersza autora „Beniowskiego”, niczego nie możemy być pewni. Mimo precyzyjnych wyliczeń w obrębie trzynastozgłoskowca interpretacja dzieła to nie matematyka. Sam Siemion wskazuje na pewne dowolności, na konieczność swobód, dając np., na stronie 47 do wyboru trzy warianty interpretacyjne półwersa z „Testamentu mojego” – „…co mi żywemu na nic”. Przytacza też w swej książce anegdotę o Stefanie Jaraczu, który kiedyś dla dowcipu w swej interpretacji „perfidnie” i humorystycznie potraktował dzieło wieszcza – „Ojca zadżumionych”.
Dowolność i konieczność – to dwa skrzydła sztuki. Warto się zawsze o nie spierać. A Wojciech Siemion w swym profesorskim wykładzie, czasem na pograniczu intrygującej prowokacji, daje nam do tego świetny powód.
dr Grzegorz Walczak