Koronawirus, kwarantanna, kryzys. I kokarda? Tak, bo inwestycja tymczasem rośnie. Sięga trzeciej, może czwartej kondygnacji. O tyle już urosła. Ciągle jest w dole pode mną, ale tylko patrzeć, a sięgnie mi po samą brodę albo wszystkim nam po kokardę, jak mówi sąsiadka z klatki schodowej, nieugięta kontestatorka inwestycji. I przeciągnięciem ręki nad głową zaznacza od lewej do prawej linię prostą. Potąd będziemy tego mieli, o!
– Po kokardę. Tak się mówi – objaśnia.
A inwestycja rozbrzmiewa donośnym stukaniem, głuchymi puknięciami, metalicznym brzdękiem takich i owakich młotów czy innych narzędzi przemiennie lub wespół. Inwestycja robi swoje, tłucze się, grzmi, świszcze, zgrzyta. Żółte kamizelki krążą, gromadzą się i rozpełzają między zbrojeniami podchodzących coraz wyżej pięter. Ciekawe, czy koronawirus fruwa na tych wysokościach. Dźwigi, wyniosłe ponad wszystko, pracują w milczeniu transportując prefabrykaty budowlane, z których po złączeniu ze zbrojeniami i zalaniu betonem powstaje szara struktura inwestycji. Widać komory przyszłych mieszkań. To z przeciwka w górze.
Nie ma natomiast śladu po szarzyźnie płyt paździerzowych na dole. Te pierwotnie żółte płyty, z grubsza tylko zamalowane szaroniebieską farbą, ogradzały do niedawna inwestycję, a wymowną fakturą zdradzały swe pochodzenie i odzwierciedlały przyszłość nieprzebranego mnóstwa istnień: sprasowanie na śmierć w ścisku, miejscowe i uniwersalne. Te płyty są teraz oklejone pięknymi wizualizacjami. Inwestycja tonie w zieleni drzew. Tylko one tworzą gęstwinę, prócz nich może jeszcze liście bluszczu, który porasta ściany. Inwestycja tchnie otwartością, optymizmem i pogodą. Ma kontakt z niebem. Kusi. Zaprasza do wnętrz mieszkalnych, sypialnych, kuchennych, salonowych, na fotele i wygodne kanapy. Przed kanapą stolik. Na stoliku filiżanka jak dla mnie, druga dla gościa, i oferta poczęstunku. Skromna, zdrowa. Banany. Nad kanapą coś niesłychanego. Półka z książkami. Proszę, proszę. Będzie kultura w inwestycji. Ach, jaka przemiana! Jaka miła inwestycja! Wobec koronawirusa zmienia się już być może wygląd świata. Bądź zdrowa, inwestycjo! I niech będą zdrowe wszystkie twoje żółte kamizelki. Po kokardę!
Kwarantanna
Świat został w domu . Schowany przed koronawirusem boi się oddychać. Kwarantanna. Tylko dzieci nie uznają epidemii. Zamknięto im przedszkola, wyległy zatem do piaskownic i otwartych placów zabaw na osiedlu. Dzieci i wróble w krzakach zbiorowo świergolą.
– To nie wróble – prostuje moje informacje Magda, dla mnie autorytet w sprawie ptaków . – To są mazurki.
Magda z plecakiem jeździ na rowerze do „Biedronki” po wiktuały i wszelkie produkty, żebym w domu miał co jeść i nie chodził do sklepów. Mogę sobie iść na spacer do Dolinki.
– Takie cudne przedwiośnie ! – mówi.
Właśnie wróciła z tej „Biedronki, jeszcze zdejmuje z siebie w przedpokoju plecak.
– Powiem ci, co widziałam. Starego człowieka. Minęliśmy się. Zwrócił moją uwagę, dlatego przyjrzałam się, co niesie. Ten człowiek jedną ręką ciągnął, słuchaj, wózek na zakupy taki jak twój. A wiesz, co miał w drugiej? Różaniec.