Zbyszek Ikona – Kresowaty – ODEJŚCIE W KATALEPTIKON – rzecz o pisarce i poetce Bożenie Budzińskiej

0
795
Okładka książki B. Budzyńskiej ODEJŚCIE W KATALEPTIKON, wyk. Z. Krezbi

         Przykro jest otwierać listy, które zawierają tylko kilka słów skąpych ale bardzo treściwych. W godzinach popołudniowych 24 sierpnia 2006 roku  otrzymałem taki właśnie list z Gdańska : “Córka Bożena Budzińska zmarła 13 sierpnia, z pozdrowieniem. Irena Budzińska”  – załączam „Świadectwo Pogrzebu” – w górnym prawym rogu kolorowa fotka kwiatu pochylonego w dół. Rozpoznałem papeterię Bożeny, na której inna ręka pisze najważniejsze powiadomienie do wszystkich którzy Ją darzyli przyjaźnią… Jak się okazało tak pisał do mnie jej mama. Tak się składa, że znajomość moja z Bożeną Budzińską oraz jej twórczością trwała wtedy ponad 15 lat. Listy przychodziły regularnie , czasem z przerwami okazyjnie a na Święta – zawsze. Umiałem z nią, lub ona ze mną, znaleźć wspólne odniesienia do świata i wyobraźni twórczej, przywoływanej z abstrakcji przestrzennej… Ostatni jej list z 24 maja 2004 roku z Garajdołu, jak mawiała o swoim mieście pieszczotliwie(?), trochę zatrwożył mnie, gdyż ujawnił i odsłonił jej osobowość na wskroś fizycznie rozstrojonym jakby w ostatnim stadium hemofili – odpisałem. Natomiast za jakiś czas przyszedł inny list, zresztą na tej samej papeterii, (cytowany poniżej) doniósł, że Bożena właśnie powraca zza światów, gdyż przeszła śmierć kliniczną… A  “chodzenie o kulach utrudnia kontakt z otoczeniem… O odejściu jak to nazwałem tytułem jej ostatniej książki „Odejście w Kataleptikon” dowiedziałem się za jakiś czas z listu jej mamy. Kiedy żegnamy, choćby w myślach nie uczestnicząc w pochówku, poetów artystów i ludzi którym opowiedzieliśmy pewne historie a oni zabierają je dalej poza ten tunel, to tak jakby i nas trochę ubyło trochę – o tym nie trzeba przekonywać…Odeszła poetka, pisarka, prozaik , pedagog Pozostawiając bardzo ciekawy dorobek literacki po sobie, osierocając twórczy stan i zasypiając nagle merytorycznie, z którym będą się musieli borykać krytycy i znawcy Literatury Polskiej. A ta twórczość mieni się przecież klejnotami morza i ziemi, bytów widzialnych i niewidzialnych. Jej twórczy trud opiera się głównie na grze wyobraźni. Natomiast: „ kontury rzeczywistości ledwo rysują się w morzu istnień niepodległych, powołanych do życia umiejętnością kreowania obrazów” …  Tak pisała we wstępie tomu poezji poetki Anna Kajtochowa, która Bożenę Budzińska poważała za dobrą pisarkę i poetkę. A ten tom, jest jej ostatnią książką kilkunastą. Ja natomiast miałem okazję wykonać dużo wcześniej tę grafikę. I tylko użyczyłem obrazu na ten cel. Jeszcze w tym samym czasie (2007 rok)  z życzeniami Wielkanocnymi praca graficzna dotarła uradowała Bożenę.  Z radością mnie o tym powiadamiła… Grafika na okładkę „ Odejście w Kataleptikon”  nosiła tytuł: “Na dnie mórz pracują Anioły”  – Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że poetka chce pochówku w Gdańsku na morzu, nigdy by mi to nie przyszło do głowy, że właśnie ”Odejście w Kataleptikon”  to jej ostatnia książka i jako „ostatnie pożegnanie” jako zejście na dno morza wieczności.  Bożena Budzińska popełniła kilkanaście książek. Są to nie tylko tomiki poezji – ale opowiadania, kilka powieści, I-szy tom sagi „TRANS”, do której także, na okładkę, użyczyłem Bożenie swej grafiki,powieści metaworystycznej (obecnie pisała drugą część) Metaforyzm to kierunek w Sztuce ,który narodził się głównie w plastyce i przeniknął dalej w inne profesje jak np. poezja. Jest najbliższy realizmowi realnemu, wiąże się często z fantastyką. Wszystkie utwory napisane przez Bożenę wywodzą się z abstrakcyjnych ziemskich doznań i wizji, wykraczających poza fizyczne doświadczenia. Zauważamy to również w poezji autorki, w jej postrzeganiu filozoficznym i socjologicznym otoczenia. Budzińska lubiła kontakty z ludźmi, obserwowała ich zachowania ich inteligencję i imaginacje stricte bytowe. Jeżeli idzie o poezję w dalszym ciągu, to jest twórczość “treści” psyche. Nie jest to poezja czystych impresji i efektów estetycznych z czystą narracją i metaforyką. To wykwity doznań, dziwienia się…Prawdy rodzące się tutaj wychodzą z intrawertyzmu w splotach indywiduum własnego. Być może Budzińska nie była wystarczająco dobrym partnerem dla swych środowisk literackich, zawsze wymagająca. Wierna sobie doszczętnie. Jednakże wszystkie te twórcze wzmagania są delikatne ubrane w przeźroczysty kostium, otoczone zmysłową inteligencją i wiedzą mityczną…

Portret poetki Bożeny Budzińskiej „Bretone” – wyk. Zbyszek Ikona Kresowaty

         Nazywano ją “Bretone” lub BiBi – a to chyba dlatego, że kojarzyła się z kostiumem i zaśpiewem Anglii, a nawet mitami brytyjskimi. Nic też dziwnego dużo dzieł czytała z angielskiej biblioteki, znała dobrze ten język jako swoje uniwersum. Bożena Budzińska ukończyła Uniwersytet Gdański na Wydziale Polonistyki. Warsztat Budzińskiej nie budził żadnych zastrzeżeń, a krytyka którą uprawiała zawierała duże ładunki spostrzegawczości i bystrości –  umiała patrzeć jak artysta portrecista. To proza uzbrojona w wiedzę i terminy literacko-artystyczne. Były to cenne wypracowania poparte dygresjami, pisała też świetne eseje…na temat określonego stanu rzeczy – to rzeczy podparte także niebywałą elokwencją, zauważalnie w literaturze. Nie lubiła: kiczu i populizmu, sprzeciwiała się jawnie fałszowi i nietaktowi. To tyczyło się nie tylko poszczególnych autorów- ale i stylowi poszczególnych czasopism literackich. Nie lubiła cynizmu i tzw. „bajania” lub ściemniania. Kiedyś napisała mi w liście:

“w Grajdole mam tylko jednego wroga – babę p. A.N. i nie muszę znać jej cynizmu i hipokryzji…” – Bibi nie miała praktycznie wrogów, pisywała listy z poetami wrocławskimi, doświadczona przez chorobę wrodzoną nigdzie nie uczestniczyła, nie brylowała, nie bywała. Raz pamiętam przyjechała z młodzieżą do Brzegu na NAJAZD POETÓW NA ZAMEK PIAST. To była jej odwaga i angażowanie się, lubiła młodzież, rozmawiała z nimi takim osobnym językiem. Później znów musiała bytować w domu, stąpać po mieszkaniu o kulach.

  –  A gdyby tak z góry spojrzeć na poezję Budzińskiej – to przed oczami rozciągnie się oceaniczna przestrzeń, a przede wszystkim taka osobna głębina, gdzie pod tą arkadyjską powierzchnią toczy się potężna walka pierwotniaków, jakichś sennych żywiołów, nawzajem zwalczających się… Tak to postrzegałem jako krytyk. Zaiste to proza: impresyjna, oniryczna, nawet halucynacyjna, stykająca się z konstruktywnym wizjonerstwem na inne światy. Jeżeli idzie o zabarwienie jej twórcze to semantyka rodzaju filozoficznego to pewne traktaty literackie, może nawet układy łamiące zasady i kody przy konstruowaniu nowej rzeczywistości literackiej. Całość tej twórczości to traktat o tworzeniu filozofii, nawet teorii słowa w literaturze. Ignoruje autorka w swych dziełach ustalone kody narracyjne spopularyzowane przez awangardę.

     Wielowymiarowe widzenie tej autorki to dar i używanie wyobraźni oraz wrażliwości jako materiału halucynogennego. Odeszła postać ważna w Literaturze Polskiej, o czym na pewno będzie się mówić… Gdyby pozostała z nami, wytoczyła by z siebie bardzo ciekawe ważne wizje cenne książki… A tu odeszła osoba doświadczona bólem i samotnością, ale i doświadczona niezależnością artystyczną. Przyjrzyjmy się jej, odeszła postać kreacyjna i kreatywna nie pozbawiona talentu, który jej nie ciążył, jednakże nie przezwyciężył chorubska. Cześć tej fantastycznej Pamięci Twórcy Jedynemu i Niezwykłemu, odrębnemu i niezależnemu. Niech Anioł prowadzi ją w swój tunel, gdzie czeka, jak pisał w liście, ojciec. Jak mi pisał Andrzej Waśkiewicz bezpośrednio po bardzo oryginalnym pochówku na morzu: Wiesz na rozsypaniu jej prochów na morzu nie było nikogo ze świata literackiego, tylko ja jeden – a jest Gdańsk przecież bogaty w pisarzy i innych twórców. Ja sam dowiedziałem się o tej ceremonii już po jakimś czasie, gdyż wierzyłem w jej siłę.

 Zbigniew Ikona – Kresowaty

Świadectwo pogrzebu pisarki i poetki Bożeny Budzińskiej na falach Bałtyku


Ostatni list Bożeny Budzińskiej do Zbyszka Kresowatego

  Gdańsk – Grajdoł, 24.05.2005 r.

  Drogi Zbyszku- Ikono!

             Dziękuję za imponujący list, grafikę. Na podobny wysiłek słowny jeszcze mnie nie stać (jednorazowy), choć powstaje moja kolejna część powieści (zdanie po zdaniu). Chętnie się z Tobą zobaczę, wiele nas łączy, zwłaszcza że wiem, jaki to wysiłek dla osoby tak bardzo schorowanej odbyć podróż aż tak daleką i to pewnie na czterech kółkach! – A to krzywe pisanie wynika z tego, że piszę leżąc. Przyzwyczaiłam się i tak powstało w ciągu minionych lat parę powieści. Smuci mnie tylko to, że nikt ich nie przeczyta do końca świata. Nie jestem nikim znanym z czego innego niż pisanie, a teraz trzeba być nawet więcej niż kardynałem, żeby cię  zauważono. Nie przychodzi do Ciebie (w noce bezsenne) Marianna? – Zbyszku o mnie pamięta tylko zmarły 16 lat temu ojciec. Czeka na mnie w tunelu. Możesz nie wierzyć, ale gdy uczyłam się chodzić o kulach, przyszedł w nocy i kazał mi iść o własnych siłach. Podziałało! Jeśli teraz pomyślę o Mariannie Bocian, to jestem pewna, że złości się tam na tych wszystkich, którzy dopisują się do odkryć Jej Dzieła. Tak się nie robi! Hieny… Może tak jest zawsze, gdy ktoś odchodzi? – Czekam na Twoje wywiado – rozmowy w kolejnej książce, tak jak i Ty – z całą  tęsknotą. Dowiem się pewnie wielu rzeczy, o których nie wiedziałam. Zawsze z tych wywiadów się czegoś dowiaduję, co mnie dziwi albo smuci. Pewnie dowiem się jakichś prawd o życiu Sztuk… Muszę zacząć wychodzić z domu, po to człowiek ma nogi. Trzymaj za mnie kciuki, bo schody są okropne! – One mnie jeszcze zatrzymują. Poprzednio-to nie pierwsze takie zasłabnięcie – a trwało to marne wychodzenie 2 miesiące! –  Odczuwam już symptomy choroby więziennej, a jednocześnie boję się świata ludzi wolnych, boje sie ulicy, jej krzyku, a później snu!

        Czy jeszcze zachowam się w miarę normalnie w sklepie czy w restauracji.
A ty z tą swoją dietą uważaj!  Ja też jadłam tylko serek homogenizowany i owoce, aż dostałam takiej anemii, że jeszcze podobnej w szpitalu nie mieli -3% hemoglobiny! Co prawda w Oświęcimiu badań nie robili, ale w lutym, marcu tak właśnie wyglądałam. Możesz nie wierzyć, ale jeszcze dziś skóra wisi na mnie jak na ubogim psie. O ciuchach nie mówię. Na szczęście wierna koleżanka przynosi mi to i owo, żyję  jakby na kredyt… Wspomnij mnie czasem tu i ówdzie, kiedy będę z ojcem i Marianną uganiać się po wiecznych fioletowych łanach wrzosowisk…

       – Pozdrawiam cię i ściskam bardzo bardzo serdecznie:  Wielka Buźka!

                                                                                                                         – Bibi

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko