Przekroczyłem siedemdziesiątkę. To obecnie już czas sędziwy, jednak bez przesady. Średnia życia wydłużyła i dożycie 90-tki zdarza się nam coraz częściej. Może i mnie to się uda, bo mam geny po Mamie, a Ona dożyła lat 94 (i to mimo ciężkich przejść wojennych).
Mój Boże: 90 lat to szmat czasu. Pamiętam nieźle lata swojej podstawówki. Do szkoły chodziło się w granatowych, safianowych mundurkach… Na plecach dźwigałem tekturowy tornister, w nim podręczniki, zeszyty, kałamarz z atramentem i – rzecz jasna – kapcie, bo w butach po szkole biegać nie było można.
Moja szkoła była duża. W niej podstawówka i liceum. Większość moich nauczycieli już dawno nie żyje. Szkoła mojej córki i mojego syna to już była zupełnie inna szkoła. W ogóle wszystko było inne.
Kiedy wydałem swoją pierwszą książkę, to był to rok 1975. Nas, debiutantów, była wtedy garstka. Teraz ogarnąć nowych książek, zwłaszcza poetyckich, nie sposób. Poza tym coraz częściej natykam się na wydawców, o których istnieniu nic nie wiedziałem. Uporządkowanie tego wszystkiego jest absolutnie niemożliwe i tylko w Bibliotece Narodowej znajdziemy takie wykazy. Jednak grzebią w tym głównie naukowcy, a nie my, baranki z wielkiego stada.
Zastanawiam się, jak to można ogarnąć? Ale chyba niepotrzebnie to mnie męczy? Nasz „sektor literacki” jest jednak niszowy. Życie, nawet kulturalne, to tylko wyimek „zdarzeń twórczych”. A świat się pragmatyzuje i cyborgizuje.
Nie ma wątpliwości, że kultura to sektor niszowy. Większość społeczeństwa żyje innymi sprawami. To się nie zmieni. Pytanie tylko w tym, czy to wszystko nie będzie się z czasem utrwalało?
Rzecz jasna każde pokolenie ma swój „nowy świat”. Z dzisiejszej perspektywy jest on jako taki, czyli akceptowalny. Z perspektywy domniemanej dla nas jest niewiadomy.
Przez ostatnich kilka lat polityka daje nam się we znaki. Polacy się podzielili. Aura społeczna jest skłócona. Przyszłość niepewna… Ale już to przerabialiśmy u schyłku komunizmu.
Jednak nie ma co zrzędzić ani pomstować. Płyną miesiące, lata, pokolenia. Każde ma „swoją epokę”. Cały ten mój wywód jest chyba bezsensowny. Tempus fugit! Tylko tetrycy pomstują, że coś się psuje. Hola, hola, Panowie! Mieliście swoją epokę, swój czas, więc teraz pakujcie walizki – idzie młodzież! Ona jeszcze nie wie, że pałeczka przejdzie w ręce ich synów. Czyli wszystko jest OK – świat się zmienia! Świat nie stoi w miejscu. A życie publiczne to sinusoida, która faluje jak szkwał na morzu.