Lilla Latus – wiersze

0
1042
Filip Wrocławski


Czysta forma

siedzę na brudnym
dworcu
i myślę o tobie

brudne myśli
w najczystszej postaci
pociąg
przyjeżdża odjeżdża

sprzątaczka umyła
podłogę
idę długim korytarzem

sama

czysty zysk 


Pojedynek z poetą

                                „…drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
                                 jest siwe
                                 zupełnie” 
                                       Zbigniew Herbert, z wiersza „Apollo i Marsjasz”


ten pojedynek
nie miał
się zdarzyć

ty miałeś święty spokój
mój był
szary

czasem tylko dreszcze
nabierały koloru
żółci lub krwi

przy tobie
składałam się
z samych wykrzykników
i samogłosek

nie wiedziałam
że metafory mogą być
śmiercionośne

zabijały powoli  z mocą
słów
rzucanych na wiatr

nie obchodziłeś się z nimi
dobrze
czułam je
krzykiem w krtani
na czole
byle kropelka potu
niszczyła ich
uduchowioną formę

poecie się nie odmawia
z poetą się odmawia
wiersze i ciało
jak modlitwę przed snem

a potem się siwieje powoli

zupełnie


Architekt, czyli miasto, którego nie ma

krzywizna Linii
tańczy przy szabasowych Świecach
a Ja znowu wymyślam
Sztetl
gdzie każda ulica
Miła lub Dobra
gdzie z dworca jedzie się
tylko w jasne Strony
a Teatr sprzedaje Sztuki
na sztuki

wirują Ściany
podskakują Kolumny
w Niebo
jakby im przygrywał
najlepszy Klezmer

i kto powiedział
że nie można tańczyć
o Architekturze?


Spóźnieni kochankowie

on nie mógłby
być jej synem
choć rok jego urodzin figuruje
na jej dyplomie ukończenia studiów
i pierwszym pozwie rozwodowym

ona nie mogłaby
być jego matką
matka nie nosi takiej bielizny
i nie zrobiłaby sobie liftingu

ona była zaskoczona jak młodo smakuje
skóra pokryta tatuażem
on zachwycał się
gdy kochała się z nim we wszystkich
nieznanych mu językach

spotkali się w wąskim przejściu
między przeszłością a przyszłością

i stali się dla siebie
chlebem i ciałem


Perpetuum mobile

mój syn rozbił
glinianą świnkę

dokładnie policzył
wszystkie pieniądze

 jutro kupi za nie
drugą świnkę


Transplantacja

już nie możesz
mi niczego zabrać

nawet życia

dawca serca
zawsze jest

martwy


Galatea

usłyszałeś mój głos
dobywający się ze środka

tak długo spadałam ci
z serca
aż uwierzyłeś
że marmur z Carrary
będzie miał odcień
mojej skóry

dzięki tobie przetrwałam
wszystkie zlodowacenia
nie omszałam
nie stałam się niczyim głazem

mój Pigmalionie
skąd wiedziałeś
że w środku kamienia jest kobieta?

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko