Dziś nad ranem padał śnieg wielkimi płatami, których całe smugi porywał wiatr. Nie mogłam spać. Jak już zasypiałam zaszeleścił o parapet deszcz. A ja zdążyłam trochę poczytać i mam temat na felieton. Jeśli się uda.
A co czytałam? Najpierw cytat.
“Od zarania dziejów gromadzą się fakty świadczące o naszej ludzkiej wojowniczości, o nienawiściach, o podziałach na >>swoich<< i na >>obcych<<, z którymi prowadzi się wojny. Od zarania dziejów skutecznie jednoczy nas w grupy społeczne nienawiść.”
Słowa te pochodzą z książki Marii Szyszkowskiej – Twórcze niepokoje codzienności.
Książka ukazała się w 1985 roku w Wydawnictwie Łódzkim. Wtedy ją kupiłam, są tam już podkreślenia i uwagi, moje oraz męża, który też ją czytał. Tylko dziwne, że nie ma żadnego podkreślenia ani ptaszka na marginesie czy wykrzyknika, obok cytowanych powyżej słów o odwiecznej nienawiści i podziałach społecznych. Czyżby w połowie lat osiemdziesiątych temat ten nie zbudził aż tak silnych emocji, jak dzisiejszej nocy, gdy wertując książkę trafiłam na te słowa i omal nie podskoczyłam.
Stwierdzenie autorki, choć pisane kilka lat wcześniej, pasuje jak ulał do nastrojów społecznych, jakie obserwujemy. Tylko wcześniej nie wolno było ujawniać, co kto myśli. Więcej mówiło się szeptem. Kamuflowało się niebezpieczne emocje.
A teraz policja chroni grupki wykrzykujących obraźliwe hasła pod adresem najwyższych władz. Pilnuje, by nic się protestującym nie stało. Telewizja zaprasza takich na dyskusje polityczne i każdy może mówić co mu ślina na język przyniesie. Aż się prosi, aby bardziej chroniono uszy i nerwy widzów, a studio wyposażono w wykrywacz kłamstw i kije samobije za drzwiami. Tylko, tam chyba nie ma drzwi.
No i proszę, już i mnie nerwy ponoszą. Tak, coraz trudniej zachować spokój w obecnych czasach. Wracam zatem do autorki wspomnianej książki.
Maria Szyszkowska, znany filozof, przyciągnęła moją uwagę dawno temu krótkim felietonem w czasopiśmie naukowym Zdrowie Psychiczne. Był to chyba dwumiesięcznik. Dla specjalistów. Pewnie, swoim zwyczajem, mam z niego jakieś notatki, ale popiszę się pamięcią, żeby mi zamierzony temat felietonu nie uleciał.
Autorka była wówczas w redakcji tego czasopisma. W felietonie pisała o poprawie zdrowia psychicznego poprzez uprawianie twórczości literackiej. Może też każdej innej twórczości, ale zainteresowało głównie to. I to było wtedy dla mnie nowością.
A zafrapowało mnie to tak bardzo, bo pasjonowałam się psychologią twórczości, z której wcześniej pisałam, dawno już obronioną, pracę magisterską “Geneza pomysłu twórczego”. Podjęty przez Marię Szyszkowską uzdrawiający aspekt twórczości wpisywał się w moje zainteresowania. Pamiętam, w konkluzji felietonu było, że nawet jeśli ktoś nie ma talentu do pisania wierszy czy prozy artystycznej, powinien pisać choćby dzienniki.
Niedługo później udało mi się kupić “Dziennik” samej Marii Szyszkowskiej. Tu zaimponowało mi nie tylko jej spojrzenie na świat – no cóż, filozof – ale też takie ludzkie i zwyczajne zamiłowanie do tańca. Zawsze i wszędzie. Nawet przyszły mąż powinien był co wieczór z nią tańczyć. I wszyscy znajomi, zapraszani na przyjęcia.
Tak to się w mej pamięci zachowało.
Później kupiłam “Twórcze niepokoje codzienności” Marii Szyszkowskiej.
Czytałam, wertowałam nie jeden raz i dziś zaskoczenie: jej stwierdzenie o odwiecznej skłonności społeczeństw do tworzenia grup poprzez nienawiść do tych, co nie z nami jest ciągle aktualne. A ostatnio szczególnie problem nabrzmiały.
Dlaczego tak łatwo poderwać do aktów nienawiści ludzi, których to wcale nie dotyczy? Jedni mają w tym interes, a wysługują się innymi, rozbudzając w nich emocje negatywne: złość, nienawiść, agresję. Ci, co się dają na to nabrać, chyba nie wiedzą, jak bardzo niszczy to ich zdrowie. Dają się ponieść. Niektórzy robią to za srebrniki. A inni?
Nie zapomnę wielkiej, babiny, która gdzieś na początku transformacji, waliła pięściami w samochód ministra, gdy ten przyjechał do ich gminy, tłumaczyć na czym polega nowy podział administracyjny. Niechętny, lecz milczący tłum otoczył złowrogo jego auto, ale babina najzajadlej wrzeszczała i tłukła w karoserię. Czy aż tak bardzo czuła się pokrzywdzona, że jej powiat się zmienia? Raczej była zanadto pobudliwa i skora do sugestii, by nawet w kamerach telewizji pokazywać taką agresję, zapominając o naukach, że kultura osobista polega na hamowaniu pewnych słów i gestów. Na pewno rodzice i nauczyciele jej to wpajali, bo była dość stara, a dawniej o te sprawy bardzo dbano. Poniosła ją złość, że ktoś tam z góry coś zmienia wokół jej wsi. No to trzeba mu pokazać, że my tutaj wolimy na odwrót! Wolno nam teraz! To częsty powód agresji tłumu.
Czy świadomi są tego, o co chodzi, ci, co protestują najgłośniej. Jedni mają w tym interes, drudzy srebrniki, jeszcze inni idą z owczym pędzie, bo wreszcie mogą dać upust swej nienawiści, która się w nich zbiera, jak ropa w ranie. Wylew agresji przynosi ulgę. A przywódcy szepczą im, że to dla dobra ogółu. Więc gruba kobieta maluje włosy na agresywny kolor, żeby ją dobrze widziano i prześladuje tego, którego jej każą, bo on chce im zrobić źle. A jaka rozjątrzona, gdy ten częstuje ją jabłkami. Wrzeszczy: “A pana jabłka są robaczywe!” Musi tak, choć pewnie po długim uganianiu się za swą ofiarą i zdzieraniu gardła, wolałaby usiąść i zjeść to jabłko. Ale nienawiść silniejsza.
Dlatego wojny są niemal bez przerwy w historii ludzkości.
Tu zacytuję coś jeszcze z książki M. Szyszkowskiej, gdzie już są nasze podkreślenia i znaczki na marginesach.
“Rośnie nienawiść, wrogość i obcość wobec tych, których oceniamy w kategoriach moralnych zła oraz wobec wrogów, którzy skądinąd mogą być ludźmi prawymi; kategorie polityczne rozmijają się z moralnymi. Siła staje się momentem decydującym – zwycięzców w walce historia nigdy nie osądzała, im zawsze przypisując słuszność.”
“Słuszne jest domaganie się rozwoju tkwiących w jednostkach talentów oraz wiara, że nastanie wreszcie czas, w którym jednostka w pełni zrezygnuje z prawa pięści. Wiąże się to z przetworzeniem ludzkiej struktury psychicznej, a przede wszystkim z wysiłkiem nadania ludzkiej agresji wysublimowanych form.” .
Wysublimowanie. Może poprzez sztukę, jak w felietonie autorki, wspomnianym na początku. Chyba wiele pań podjęło nieświadomie jej postulat, nie znając artykułu ze Zdrowia Psychicznego i ochoczo publikują swe zwierzenia w Internecie. Teraz nawet wypada pisać bloga. Robią potem z tego książki. Mamy dużo autorek i autorów, dużo książek, wydawnictw, powinniśmy być więc krajem coraz spokojniejszym. Wysublimowanie poprzez sztukę zmniejsza agresję i nienawiść.
Czekam więc.
Krystyna Habrat
Katowice 24.02.2020r.
Tytuł nie oddaje treści. To jest o nienawiści i skąd się ona bierze?