Jacek Bocheński – Transmisja

0
677

Nie miejmy już piętnastu lat ani dwudziestu. Miejmy trzydzieści i o pięć więcej. Musi tak być, bo ja jestem o te pięć starszy. To nigdy się nie zmieni. Tym bardziej razi niesprawiedliwość do rozliczenia w zaświatach: dlaczego on, młodszy, umrze niejako na progu, śpiesząc z mową okolicznościową  o mnie, której nie zdąży już wygłosić za progiem, a ja, starszy, nieobecny tam nawet, przeżyję i będę ciągle żył?

Niech jednak teraz będzie rok 1961. Niech Walery Pisarek, jeszcze nie profesor, ale już nie student i nie więzień, ma trzydzieści lat. Moje trzydzieści pięć damy mu następnym razem. W roku 1961 ja mam trzydzieści pięć. On, polonista, pracuje tymczasem w krakowskim Ośrodku Badań Prasoznawczych. Nie jest to jeszcze instytut naukowy, na którego czele dyrektor Pisarek stanie po kilku latach. Ale rysuje się już kierunek, w jakim pójdą jego osobiste zainteresowania badawcze i główna droga naukowa w życiu. Język prasy, przekaz medialny, komunikacja społeczna. Tym zagadnieniom się poświęci.

A ja? Co robię? Napisałem trochę przypadkiem książkę o Juliuszu Cezarze i pod koniec roku 1961 wydałem. Poniekąd wytyczyłem swoją drogę życia. Odtąd będę kojarzony z Cezarem i z tak zwanym kostiumerem czyli kamuflażem historycznym, następnie językiem ezopowym. Uważa się, że przebrałem Stalina za Cezara, by zmylić cenzurę. Jeśli tak, to coś należy się też Hitlerowi. Podbój Galii podobniejszy był do zręcznych operacji militarnych Hitlera niż ofensyw Stalina. Częściowo więc ubrałem Hitlera w kostium Cezara.

Stalinizm wydawał się aktualniejszy od nazizmu, dlatego fenomen „boskości” Juliusza wiązano z „kultem jednostki” w ZSRR i z jego pochodnymi. Rzym starożytny mógł być Polską Ludową lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, Cezar Gomułką, a nawet Cyrankiewiczem ze względu na podobieństwo łysin. Tak to rozumieli wszyscy: masowy czytelnik, władze partyjne, które debatowały nad książką, krytycy literaccy i zagraniczni dziennikarze. Wszyscy, chyba że ktoś nie chciał. A to się zdarzało.

Po pół wieku z górą dotarła do mnie zachowana w aktach opinia zasługującej na uznanie Lucyny Kańskiej, ówczesnej cenzorki, która wyraźnie starała się nie zaszkodzić „Boskiemu Juliuszowi”. Napisała: „Jest to rodzaj monografii o Juliuszu Cezarze – jednym z trzech triumwirów (44 r.). `Całość jest napisana z odrobiną ironii, acz pozbawiona aluzji do dzisiejszej rzeczywistości. Dzieje Rzymu, podboje, nienawiść, okrucieństwo, w pewnym stopniu rozwiązłość moralna – wszystko to, co towarzyszy [słowo nieczytelne] Cezara – zostało opracowane na podstawie dokumentów historycznych. W książce ukazuje autor pewne aspekty władzy opartej na przemocy przy ciągłym rozlewie krwi (podboje, niewolnictwo, walka o władzę). Książka nie zawiera uogólnień korespondujących z naszą rzeczywistością”.

Z drugiej strony rozszyfrowanie, w co, a zwłaszcza w kogo miały godzić zjadliwe aluzje bijące  z wizerunku Cezara w tamtych czasach, nie było całkiem proste. Przeróbkę ustroju republikańskiego na jedynowładztwo z pozorami utrzymania republiki, majstersztyk polityczny mojego bohatera, opisałem szeroko, nie szczędząc miejsca temu wątkowi w książce. Pytanie, co też mogłem wtedy mieć na myśli.

Politycznych „aluzji do dzisiejszej rzeczywistości” nie dopatrzyli się też i nie przedstawiali dla odmiany w pozytywnym świetle uczestnicy dyskusji w Radiu Wolna Europa. Stanowili rodzaj jury honorowej nagrody tego radia za krajową książkę roku. Pod uwagę, wbrew temu, czego można by oczekiwać od nastawionej propagandowo rozgłośni, brano walory literackie, artystyczne i poznawcze, nie użyteczność polityczną. Nikt nie zgłaszał zastrzeżeń personalnych, że na przykład autor to komunista. Zabrał głos znany mi tylko z głosu w radio Tadeusz Nowakowski. On i Maria Danilewicz- Zielińska lansowali „Boskiego Juliusza”. Gustaw Herling-Grudziński powiedział, że nie czytał książki. Tymon Terlecki zarzucał nieporządną kompozycję całości i karygodne opowiadanie poezji Katullusa własnymi słowami. Tadeusz Nowakowski konsekwentnie dowodził, że to jest właśnie nowoczesna forma i szczególna wartość książki . Ostatecznie zgodzono się przyznać nagrodę „Boskiemu Juliuszowi”.

Tak przez trzeszczące radio przy uchu zawarłem pierwszą znajomość z Tadeuszem Nowakowskim. Okazał się moim faktycznym laudatorem, jak w przyszłości z innej okazji miał być profesor Walery Pisarek, co jednak nie doszło do skutku, bo profesor w ostatniej chwili zmarł.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko