Z tomu PISANE W HOTELU” 2013
ROMEO
Ta noc zbyt krótka. I zbyt wczesne rano.
A krzyk za cienką, hotelową ścianą
znaczy ucieczkę pociągu udaną.
Wstaje i budzik morduje o świcie.
Ktoś go podgląda, podsłuchuje skrycie,
to nic, to w szybie widzi swe odbicie.
Patrzy przez siebie przed siebie. Jak strzelił
budzą się wokół osiedla hoteli.
JULIA
W środku nocy woła ją z pościeli
słowik na szczycie blaszanego dachu.
Wstaje w koszuli, spocona ze strachu
i słyszy – cieknie po otwartej ścianie
szept zanurzony w księżycowej bieli,
na pół zdławiony w osiedlowym kranie.
Jak cegła leci z balkonowej sceny
północ związana kablem od anteny.
O CZYM TY MYŚLISZ
O czym ty myślisz w głuchym korytarzu
kiedy zgubione, w ścianie się otwiera
wyjście.
Kiedy odkrywasz znienacka w kieszeni
starego ubrania
klucz.
Kiedy padając
chwycisz na schodach po omacku
poręcz.
O czym ty myślisz znajdując pod stopą,
że mur w ciemności ukrywał drabinę,
po której wejdziesz w jeszcze jedną ciemność.
PRZYSTAŃ
Przystań na chwilę
Przystań na tę chwilę
Przystań na każdą chwilę co odchodzi
Co się zmieniło na powrót się zmieni
starczy gdzie staniesz wskazać środek ziemi
Przystań na chwilę
Na chwilę ta przystań
Z tomu ZJAWY 2015
POLSKI LISTOPAD
Polski listopad klęczy na
cmentarzu,
a pośród pomników, na płytach nagrobnych
pełznie śledcza poezja, zagląda pod kamień
gdzie siedzi ukryta stonoga
i pająk.
Czyta nazwiska, sprawdza rodowody,
pod zardzewiałym krzyżem kopie grób legendzie,
znicz z jednej na drugą mogiłę przenosi.
KAMIENIOŁOM
Stoję przed ścianą kamieniołomu,
jak przed frontem katedry
zdumiony ogromem milczenia,
skamieniałym wodospadem dźwięków,
krzyku ptaków,
obrazem pędzących chmur pod kamienna powieką.
Przede mną milcząca brama.
Sezam.
Czas nawarstwiony, księga
w której płyną obrazy,
rodzą się i umierają równoległe światy.
A pod nogami rumowisko słów,
odłamki zdań, ułamki znaków,
szepty, nieruchome sylaby.
Rzadko kiedy zabłyśnie zamkniętym
kryształem
krótkie zaklęcie, zdanie, anegdota, którą
starczy podnieść i ukryć w kieszeni,
a potem,
w domu
szlifując próbować zrozumieć.
NOWY ŚWIAT
Jedźmy, nikt nie woła…
przestwór oceanu…
To inaczej się czyta znalezione w
śmietniku
nowego świata
na rogu dwudziestej ulicy
gdzie mieszkali rodacy,
przed odejściem na ostatni egzamin z polskiego.
Z przechodniej bramy z widokiem na
Nowy Świat
nikt wtedy nie odjeżdżał i nie słuchał wołania.
Ciężką teczkę z książkami doniosłem
do matury
z trudem.
Wciąż mi się wydaje, że została w tej bramie
gdzie niebieskie światełka-
przestwór oceanu
mojej szkolnej miłości
świecą
na rok przed maturą.
MNEMOSYNE Magazyn Dekoracji
Zamykam oczy i wchodzę do milczącego teatru
między złudzenia mieszkań i miast
rozłożonych na ściany –
na lata, dni i miesiące
jak zerwany kalendarz.
Widzę przed sobą
gabinety luster
i okna, dziesiątki okien wyrwanych ze swojej pamięci
i drzwi ustawione za sobą w szeregach jak talia do rozdania.
Meble
pluszowe okręty do granic świata z fotografii,
kościste stoły uwiązane do świątecznych spotkań
z rozsypaną herbatą na grzbiecie, cukrem
albo resztką siana po zdjęciu serwety.
Pościel poskładana jak listy przewiązane wstążką –
przesyłki ze snów spokojnych i zerwanych ze strachu,
nocy szczęśliwych i tych kiedy słyszysz tylko własny oddech.
Czasem przystaję żeby podziwiać
ogrody zasuszone pomiędzy ścianami i całe balkony papierowych kwiatów,
wydaje mi się, że słyszę muzykę, ale to
kolejne złudzenie,
podobnie jak galeria obrazów oprawionych w uroczyste
ramy
i ten portret za szkłem, który chciałem podnieść,
bo zerwał się z pamięci, a na drzazgach
szkła są ciągle kropelki krwi.
Mogę z tego poskładać scenę pożegnania i miejsce powrotu,
sielskie tło dla szczęśliwie spełnionej miłości,
tło dramatu, komedię
i wszystko czego zażąda widownia
i wszystko co będzie prawdziwe
chociaż nie będzie naprawdę.
Z tomu ZLEPIENIEC 2017
PORT
Z drugiej strony asfaltu zacumował nowy
pasażerski statek i podobnie jak te naprzeciwko
nie odpłynie prędko choć pasażerowie krzątają się wnoszą
bagaże gotowi do dalekiego rejsu. Ich kabiny oszklone
skierowane ku słońcu pełne są blasku nowości
Obok lotniskowiec szpitalny na pokładzie czerwony krzyż
i helikopter dalej smukły żaglowiec parasole białych markiz
płótna flag wypłowiałych na masztach
Łodzie podziemne niewidzialnie wędrują pod asfaltem
Ławice ptaków siadają na barkach mieszkalnych
Są jachty jednorodzinne widzę nawet drewniany galeon
z rzeźbionymi oknami na tle dźwigów portowych wygląda
na starszy niż jest naprawdę zresztą nikt nie pamięta kiedy przypłynął
Są statki widma na obrzeżach portu puste
ze śladami bitwy i rdzy
Jest maszt wysoki pływającej świątyni dzwon i kotwica
i niebo płynących obłoków w przyszłość
MASZYNA DO SZYCIA
Mamie
Kątem oka w
okularach jak we wstecznym lusterku
całe życie widziała małą dziewczynkę i wagon kolejowy
i nieustanną ucieczkę dzieciństwa przez Syberię
do Polski
Wtedy Gdańsk był za murem Chińskiego Morza
do Kolonii Staszica wędrowało się na wschód i południe
o szklanych domach nikt jeszcze nie słyszał
zresztą tętent konarmii
zagłuszał wszystko
Do dziś mam maszynę do szycia
która z nią opłynęła pół świata
żebym miał po kolejnej wojnie
ubranko do pierwszej komunii
STRUMIEŃ
Gdybyś wiedział skąd płynę nigdy byś się nade mną nie schylił
ty który wpatrzony w moje krystaliczne światło
chłodne i przeźroczyste pośród cudownych kamieni i ziół
codziennie zmywasz z siebie błoto i strach
który właśnie wyplułeś gęstą od pomówień ślinę
i wypłukałeś usta we własnym odbiciu
który będziesz w tej wodzie prał brudną bieliznę
wierząc w moje przesłanie które cię oczyści
Gdybyś znał miejsca przez które przepływam
tak jak teraz przed tobą płynę i przynoszę
złudzenie lustra pełnego obłoków
nie budowałbyś nigdy domu na mym brzegu
Z Tomu „PRZEJŚCIE PODZIEMNE” 2019
…
A teraz krok do
przodu i jest podziemne przejście
pod ukrzyżowaniem moich ulic do szkoły i do domu
którym po raz kolejny zmieniono nazwę
A teraz krok do przodu
z wiekiem podobno traci się wiarę
Moja wiara wciąż wstaje rano
i czuje zmarszczki wokół ust
jak kaganiec
A teraz krok do przodu
i już nie czytam wiadomości znalezionych
w pamięci telefonów mijanych ścian i
banerów
Dzień się podnosi z
jednej strony przejścia
z drugiej strony zapada już noc
„Mieszkaniec Podziemnego Przejścia”
…
Kiedyś wiersze się składało z kasztanów z kropel deszczu liści
ślimaków traw zapachów siana gwiazd szkła powiększającego śpiewu ptaków
Kiedyś wiersze się składało ze wszystkiego bo wszystko dało się złożyć
Nikt wierszy nie pisał zapisywał czasem ułożone jak świąteczny obrus
i wygładzał równoległe brzegi haftowanej łąki pełnej głosów siedzących przy stole
Układał jak ręce jak koszule w szafie
wstążki we włosach kwiaty na mogiłach
„ Czas Zimowy”
…
Przypomnij sobie tego który
za wszelką cenę w szkole chciał zostać dyżurnym
a na wycieczkach czuł się obrażony
że nikt za niego nie chce nieść plecaka
I tego co czekał tylko kiedy nasikać w ognisko
żeby mógł spełnić ważny obowiązek
Przypomnij sobie tego który zabrał z szatni twój szalik
bo było mu zimno a swój zostawił w domu
Przypomnij sobie tego który pisał listy w twoim imieniu
i bez twojej wiedzy
bo droga do prawdy prowadziła go przez fałszywe świadectwo
To właśnie oni
za mądrość życiową
za umiejętność znalezienia się w czasie
i miejscu
za przenikliwość wytyczanie dróg i
niezłomność myśli
zostają nagradzani sterem
mównicą i miłością ludu.
„Kustosz Pamięci”
…
Instytut mojej pamięci:
czarno biały negatyw wywołanych obrazów
w ciemni z czerwoną żarówką
Krewni dalecy i bliscy nieznani
idący przez jezdnię
stojący naprzeciw aparatów wybiórczej pamięci
do wykadrowania do retuszu tło do wymiany
Choć wszyscy pozują w tym samym kierunku
jeden drugiemu jakby chciał odebrać światło
„ Kustosz pamięci”
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl
Jacku Mario – dziękuję, nie wszystkie wiersze znałem. Wdzięczny jestem szczególnie za O czym myślisz i Port, znakomite. Kiedyś byłem w wierszach tygodnia pisarzy.pl z wierszem nie dorównującym Twoim. Kilka innych mają jeszcze w archiwum. Ściskam mocno. Andrzej Brochocki.
Piękne.