U nas, w Polsce, jest sporo miast lub miasteczek, które rozbujały literaturę. To – jak zwykle – zależy od osób, które literaturą żyją. Przez minione lata bywałem w wielu miejscowościach tylko dlatego, bo działy się tam „wydarzenia literackie”. Spotkania autorskie, warsztaty poetyckie, konkursy, dyskusje itd., itp. Wszystko to zależy czasami od kilku osób, które literaturą żyją. No i zależy od miejscowej władzy, bo jeśli chce się zrobić np. festiwal poetycki, to trzeba mieć na to forsę. Zjeżdżają się zaproszeni poeci, prozaicy, krytycy z różnych stron Polski i muszą mieć dach nad głową oraz warunki przetrwania tych kilku dni.
Bywałem na wielu takich imprezach od lat. Dzisiaj już nie umiałbym wszystkich wymienić, ale ważne jest to, że „zloty literackie” to wydarzenia „wyższego stopnia”, warte wsparcia przez samorządy, bo przecież życie kulturalne jest wpisane w ich działalność.
Dla nas – poetów, prozaików, krytyków – życie literackie jest bezcenne. Nie chodzi o to czy się konsolidujemy, lecz o to, że mamy jednak „swój cech”. Nie widać nas na co dzień – pracujemy jak wszyscy inni. Ale inni nie mają swojego „kościoła literackiego”, a my mamy chociażby dlatego, że jakąś wspólnotą jesteśmy.
Oczywiście nie byłem na wszystkich takich zlotach, ale w moim rankingu najbardziej cenię sobie pobyty w Kaliszu.
Tam, w Kaliszu, są trzy osoby, które organizują – jak zwykle w listopadzie – już 9-tą odsłonę Ogólnopolskiego Festiwalu Poetyckiego im. Wandy Karczewskiej. Impreza jest z rozmachem i znakomicie organizowana głównie przez trzy osoby: Izabelę Fietkiewicz-Paszek, Anetę Kolańczyk (vel Teresę Rudowicz) oraz Jerzego Szukalskiego. Oczywiście towarzyszą tej trójce także inni. Na przykład Beata Wicenciak jest tu kolejnym, nieocenionym filarem. I ona podczas Festiwalu znakomicie umie prowadzić rozmowy z autorami.
Cytuję: Festiwal jest dorocznym podsumowaniem działań Stowarzyszenia Promocji Sztuki Łyżka Mleka, a jednocześnie próbą przywrócenia czytelnikom i krytykom twórczości Wandy Karczewskiej. Nazwa „poetycki” to hasło wyjściowe; nasze przedsięwzięcie ma charakter interdyscyplinarny, zapraszamy nie tylko miłośników poezji, ale literatury w ogóle, a także teatru, muzyki czy sztuk wirtualnych.
Dzieje się podczas festiwalu wiele. Oczywiście wybrani autorzy czytają to, co spłodzili, ale są także różne prezentacje, dyskusje, wykłady, trochę dobrej muzyki itp. itd. Wszystko to toczy się w sporej sali na trzecim piętrze Domu Kultury (tuż obok kaliskiego Rynku). A na parterze jest bufet nie tylko z kawusią. No i – co ważne – panuje tu luzik. Sala zazwyczaj jest wypełniona (przyjeżdżają pisarze i poeci z całej Polski), ale część publiczności schodzi sobie na parter, na pogaduszki, na papierosa itp.
Kalisz, jak wiadomo, ma swoją tradycję literacką. Między innymi mocno związany z tym miastem był Adam Asnyk (tu się urodził w 1838 roku). Do dzisiaj kulturowość i urok tego miasta są imponujące.
Cytat z Wikipedii: W mieście co roku odbywa się kilka festiwali, m.in. Kaliskie Spotkania Teatralne, Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych, Ogólnopolski Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”, Międzynarodowy Festiwal „Chopin w barwach jesieni”, Festiwal Muzyczny im. Pawła Bergera, Multi Art Festiwal, Ogólnopolski Festiwal Poetycki im. Wandy Karczewskiej. Od 2015 organizowany jest ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Rodziny Wiłkomirskich.
Kto w Kaliszu nie był, niech tam pojedzie. A najlepiej w listopadzie, bo wtedy możecie wpaść na naszą imprezę i zrozumiecie, dlaczego ja tutaj z takim entuzjazmem wychwalam to miasto.
PS. Kiedy czytacie ten wpis, ja już będę po raz kolejny szykował się na wyjazd do Kalisza. Tegoroczna odsłona Festiwalu zaczyna się 8 listopada.