Zygmunt Janikowski – Subiektywnie o kobietach

0
815
Zygmunt Janikowski

Biskup w pełnym umundurowaniu, jeżeli można tak powiedzieć, potrafi w jednej chwili rzucić na kolana tysiące ludzi, ale czymże byłby ten sam biskup bez infuły i pastorału?

Ubrany w zwykłą marynarkę i koszulę bez krawata, natychmiast traci czarodzejską moc panowania nad duszami wiernych. Albo taki sędzia w sądzie, który dajmy na to, zasiada na ławie sędziowskiej bez togi i grubego łańcucha na piersiach, odziany tylko we wzorzysty sweter. I coż mi to znowu za autorytet, pozbawiony atrybutów sędzowskiej władzy?

Nie trzeba udowadniać, że każda kobieta obdarzona jest naturalnym atrybutem władzy. Wyposażono ją bowiem w argumenty, które nie podlegaję żadnej dyskusji i prawie zawsze trzeba się z nimi zgodzić, żeby zapobiec separacji od stołu i łoża. Większość kobiet które znałem, potrafiły ten atrybut doskonale wykorzystać. Niektóre z nich robiły to nagminnie. Przypuszczam, że gdybym z którąś z nich zamieszkał gdzieś daleko od ludzi, w małej chatce na pustyni, otoczonej piaskiem i kamieniami, to i tak zawsze coś by znalazła, żeby zaznaczyć swoją nieomylność, opartą rzecz jasna na wiadomych atrybutach swojej władzy.

-Wziąłbyś łopatę i trochę wyrównał piasek z tyłu za ogrodzeniem. Robi się tam jakiś taki dołek.

-Ja nie widzę tam żadnego dołka.

-Czy tobie zawsze trzeba wszystko pokazywać? Niczego sam się nie domyślisz? Bez przerwy trzeba ci przypominać: poszedłbyś, sprawdziłbyś, załatwiłbyś, zadzwoniłbyś…czy wszystko musi być na mojej głowie? Jak długo można to znosić? Tak dalej nie sposób żyć!

I cóż tu można zrobić? Bierzesz do ręki łopatę i dla świętego spokoju idziesz szukać dołka za ogrodzeniem. Pokręcisz się chwilę za płotem, coś tam ruszysz łopatą i za pół godziny wracasz ze słowami: ”Wszystko zrobione. Piasek równy jak stół”.

Tak przeważnie kończy się nawet najbardziej romantyczna miłość, chociaż w tym wypadku mogę mówić tylko za siebie, gdyż nigdy nie przepadałem za romantycznym wzdychaniem przy łabędziach pływających w parkowej sadzawce. Na całe szczęście znałem w życiu kilka kobiet, które podzielały mój punkt widzenia. Jedną z nich spotkałem po raz pierwszy w firmowej kafeterii podczas przerwy na lunch. Piła kawę i rozwiązywała krzyżówkę, kiedy przysiadłem się do jej stolika, bo nie było już wolnego miejsca na sali.

-Imię peruwiańskiej śpiewaczki i aktorki – przeczytała głośno i spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć: ”Czy oni powariowali? Kto może znać imię jakiejś tam peruwiańskiej śpiewaczki?”.

-Yma Sumac – powiedziałem pewnym głosem.

-Coś podobnego! Zgadza się. Skąd ty to wiesz?

-To była kiedyś bardzo znana śpiewaczka.

Od tego czasu spotykaliśmy się codziennie. Zawsze mieliśmy o czym rozmawiać i nigdy się ze sobą nie nudzili. Po jakimś czasie doszło do tego, że dyskutowaliśmy nawet o najnowszym kroju damskich majtek i aktualnej modzie damskiej bielizny. Czasami zadawałem jej kłopotliwe pytania, ale nigdy się o to nie obrażała, a ja wiedziałem, że wszystko o czym mówimy, zatrzyma tylko dla siebie.

-Powiedz mi czy to jest normalne, że kiedy widzę w telewizji skąpo ubraną kobietę, która siedzi z założonymi nogami, to niezależnie od tego o czym jest ten program, natychmiast zastanawiam się, jak by ona wyglądała z rozłożonymi nogami. Może ja jestem jakimś zboczeńcem?

-Oczywiście, że jesteś zboczeńcem – odpowiedziała – tak jak wszyscy mężczyźni. Wiadomo, co dla was jest najważniejsze.

Zdarzyło się, że zwierzyłem się z jeszcze jednej sytuacji w moim życiu, o której nie powinno się opowiadać żadnej kobiecie, ale coż w końcu miałem do stracena?

-Wyobraź sobie, że wczoraj wybrałem się do banku, tak jak to robię już od wielu lat, żeby rozmienić  swój czek. Bank był prawie pusty. Tylko dwie osoby wypełniały na boku jakieś papiery.

Podszedłem do kasy, gdzie za kontuarem stała młoda, niewielkiego wzrostu, zupełnie niepozorna kobieta, na którą patrzyłem bez większego zainteresowania. W kilku słowach powiedziałem jej, co chcę załatwić. Uśmiechnęła się urzędowo, zabrała moją książeczkę bankową wraz z czekiem, odwróciła się do mnie plecami i podeszła do małego stołu w głębi kasy. Teraz dopiero miałem okazję zobaczyć jej całą sylwetkę. Ależ to była piękna dziewczyna! Patrzyłem na nią i zastanawiałem się, co by się stało, gdybym powiedział jej, żeby zabrała sobie ten mój czek i w zamian za to poszła ze mną na godzinę czasu do pobliskiego hotelu. Czek był naprawdę bardzo przyzwoity, można by rzec, godny uwagi i wart grzechu.

-I co? Powiedziałeś jej o tym? – zapytała poważnym tonem moja kawiarniana znajoma, jak gdyby taka propozycja była rzeczą zupełnie normalną, nie budzącą żadnych obiekcji.

-Uchowaj Boże, nigdy bym tego nie zrobił. Nie chcę mieć kłopotów z policją. Po prostu tak sobie pomyślałem i to wszystko.

Muszę się przyznać, że w czasie naszej dość długiej znajomości, próbowałem zamienić przyjemne rozmowy towarzyskie na, mówiąc bez ogródek, łóżkowy romans. Niestety bez powodzenia.

W trakcie rozwiązywania krzyżówki, pochyliłem się nad stołem, żeby sprawdzić układ liter do któregoś z haseł i jednocześnie, niby to przypadkiem, dotknąłem jej ręki, ocierając się przy okazji o prawą pierś. Natychmiast cofnęła rękę, z wyrazem twarzy, który mówił wszystko. Na szczęście nie pogniewała się na mnie, ale wiadomo było, że następnym razem nie ujdzie mi to na sucho.

Zbytnio się tym nie przejąłem, bo w końcu niejednemu może się taka rzecz przytrafić.” Jak nie, to nie” pomyślałem i więcej do tej sprawy nigdy nie wracałem.

Po jakimś czasie nasze drogi się rozeszły. Moja dobra znajoma zmieniła pracę i wydawało się, że już nigdy o niej nie usłyszę. Podobno niedługo później popadła w kłopoty natury osobistej, a może i finansowej, ale były to tylko niesprawdzone plotki. Kilka razy dotarła też do mnie wiadomość, że chce się ze mną spotkać. Nie miałem najmniejszego pojęcia, dlaczego tak usilnie dążyła do tego spotkania. Chyba nie dlatego, żeby razem rozwiązywać krzyżówki i dyskutować o peruwiańskiej śpiewaczce? Nie mogłem i nie chciałem skorzystać z tej propozycji, gdyż byłem już mocno związany z inną kobietą. Podobno mężczyźni nie dbają o kobiety, z którymi nie śpią. Może to i prawda.

Dzisiaj podejrzewam, że prawdopodobnie zapamiętała moje zwierzenia o bankowej kasjerce i chciała jeszcze raz wrócić do tego interesującego ją tematu. Gdyby to była prawda, co jest dla mnie zupełnie możliwe, to bardzo żałuję, że nie skorzystałem z propozycji odnowienia starej znajomości, gdyż moja kawiarniana koleżanka była niezwykle atrakcyjną kobietą.

Dla ostudzenia emocji związanych z tą sprawą, wmawiam sobie, że w ostatecznym rozrachunku, kiedy już pożegnam się z tym światem na stałe, nie jest istotne czy spałem z jedną kobietą więcej, czy jedną mniej. Nie przypuszczam, żebym jeszcze w trumnie wspominał i żałował straconych okazji.

Zresztą gdyby nawet, to i tak w trumnie najgorsze jest tylko te pierwsze dziesięć lat.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko