Wierszem
Gdyby można obsypać świat
Płatkami jasnych słów – rozświetlić,
Oczarować go życiem.
Rany rymem pozszywać
I tylko strzec wolności.
Gdyby tak umieć z wersów
Poukładać nam ścieżki
Ze światłem w słowach –
Niczym gwiezdne dywany
Widoczne wprost z nieba.
Gdyby się dało w strofach
Dostrzec właściwą drogę
I przemierzać nią śmiało –
Nim w roli guru – pasterza
Myślący serdeczny człowiek.
Gdyby tak umieć wierszem
– Może byśmy do siebie trafili
– Podzieleni
Może byśmy się jeszcze zastali
– Na tej ziemi.
Biblioteka
Zniewala walorami boska biblioteka:
Białe kruki pośród drzew, woń pól lawendowych.
Jasną przyszłość zwiastuje złotousty rzepak,
Regały z winnicami –– bukiet win gronowych.
Woluminy rzek płyną treścią w oceany,
Mapy myśli rozwija sklepienie alei,
Z błogą rześkością lasu rajskie nenufary
Wyzwalają z marazmu lub zgubnych płomieni.
Nie trzeba znać języków, by czytać jej piękno,
Dostrzegać sens życia i umieć je doceniać,
Objąć sercem i myślą –– pozostanie wdzięczną.
Zbiory tej biblioteki wprost z ziemi i nieba
Zasobne w światła tomów, obłoki wzruszenia
Przed nocą barbarzyńców wciąż chronić je trzeba.
Ars poetica na dziś
Staff chciał zachwycać prostotą
głębokim spojrzeniem w oczy
wierszem jak ręki podanie
z ludzką tęsknotą się bratał.
Dziś wzrok i dłoń na smartfonie
– życie za szybą na dotyk
wirtualny związek, spacer –
w sieci błądzą dusz tęsknice
i profile udziwnione.
Choć w ofercie trwała pamięć,
jeszcze wolne miejsca w chmurze,
– świat wokoło się zwitkaczył.
Może dzisiaj trzeba wierszem
wylogować z chmur do życia.
Z metaforą zejść w korzenie
trzcin rozchwianych, rozfoliować
rdzenie słów – ptakom skulonym
na drutach zobrazować drzewa.
Cicho nucić do snu dzieciom,
o tym, czego nie widać, co jest
w leśnym poszyciu i pod rzęsami
ukryte, gdy słońce lub deszcz dzwoni jesienny…
– od Staffa – uczmy się głębi.
Uwierz
Powiernik księżyc szepnął
Cichutko –
Uwierz – naprawdę dostrzegam
Jak chwilami
Między słońcem a ziemią
Na krótko –
Uchyla się furtka do nieba
Milczenie
Milczeć o kimś bez przerwy
to jakby rozmowa
godzinami milczeć
całymi latami
ani słowa o kimś
tylko milczenie
—
ileż to złota
Po latach
Prosisz tylko o możliwe:
— Pisz, lubię cię czytać
A sam — przez lata
Chowasz wspomnienia
I chodzisz wciąż tak samo,
Jakby tanecznym krokiem
W zupełnie inną stronę.
Nikt tak nie patrzył w moje oczy.
Zostały schody — znowu zimne
Bez kawy dni budzącej
Z pamięci nagle rozgrzanej
Wspólnej — i nieco innej
— Po tylu latach.
Nikt tak nie patrzy w moje oczy.
Prosisz tylko o możliwe
A ja — wzruszenia inkaustem
W obłokach zapisuję twe słowa:
Pamiętam nawet ciemny punkcik
w bursztynie twego oka.
Nikt go nie dostrzegł przed i potem.
Nic więcej
Kiedyś — za życia swego
Byli ze sobą blisko
Sercem całym — jedynie
We dwoje wszystko
Przyszłość — linie na dłoni
Nie wyszło.
Gdy niechcący ich drogi
Przetną się nagle
Jak z chleba nóż po ręce
Kroplą do ust — zaskoczonych
Już nie boli?
Mijają się, czym prędzej
Prawie jak obcy —
Może jak znajomi.
— Nic więcej.
Wiatr ucichł
Chciała ci jeszcze tyle powiedzieć,
Choćby pomilczeć chwilę — obok
Posiedzieć — przysłuchiwać się
Słowom niesionym z wiatrem
I na wiatr rzucanym
Razem lub pojedynczo
— Nie słyszy żadnego
Nie docierają już do niej twoje myśli,
Gdzieś się rozwiały z pewnością ramion
W rękach zostały strzępy
Nerwów liści: krótka łodyżka,
Blade żyłki — bez zielonego tchu
I wiatr ucichł — zrównoważony.
Niecała tu
Widziałeś ją
Stała w sukni podszytej ciepłem.
Wyczułeś zmysłami
I zawróciłeś skądś myślą.
A ona — gdzieś o milę stąd
Wędrowała
Ze swoimi myślami.
Jest się gdzieś, tam nie będąc
Jednocześnie.
Dwie natury
Słabym z natury zwą człowieka,
Którego dręczy tęsknota duszy,
Niedopełnienie lub niedosyt.
Mówią – żyj – w gwiazdy nie patrz.
I mówią, że ktoś osiadł w drugiej
Z natur –– która z nich pierwszą?
Codzienne racji dzielenie
Jak kromki chleba
I trwanie –– w nawykach
Ze śniadaniem o stałej porze
Ze smakiem –– już swojski niesmak
I bok, na którym się zasypia.
––
Przyzwyczajenie
––
Ma coś z niewoli w swej naturze
–– Siłę i moc Syzyfa.
W pamięci
chciał pozostać
ciepłym śladem
w zapisach jej wzruszeń
na wszelki wypadek
wymazywała
cienie z zakamarków
wspólnych chwil
i skazy na zdjęciu
––
tak oto
zestrajali pamięć
nieskończonej melodii
z harmonii z tęsknotą
TEODOZJA ŚWIDERSKA – (z d. Podsiadlik) – urodziła się w Poraju. Z wykształcenia mgr filologii polskiej. Wielokrotnie publikowała artykuły w periodykach oświatowych, w tj. kwartalnikach: “Modelowe Nauczanie“ i “Język Polski w Liceum” natomiast w niemieckim czasopiśmie “Rundblick“, a także w internetowym biuletynie pn. “Oświata Opolska“.
Należy do Nauczycielskiego Klubu Literackiego przy ZO ZNP w Opolu. Debiutowała trzema wierszami w almanachu pt. „Ile dziecka w poecie” Konfraternia Poetów (Kraków 2017 r.). Jej wiersze znalazły się także w kolejnych antologiach Konfraterni. Jest jedną z dziesięciu autorów w dwu edycjach Antologii Poetów Współczesnych wrocławskiego Wydawnictwa ASTRUM, tj. „Zanim zabierze nas wiatr” (edycja 3) oraz „Wiersze sercem pisane” (edycja 5) – wydanych w 2017 r. Jeden z wierszy został opublikowany w tygodniku ANGORA (w rubryce „Wierszówka”). W 2018 roku ukazał się jej tomik wierszy pt. „W błysku chwili”, wydany przez Oficynę Konfraterni Poetów – 1986, Kraków 2018. Kilka jej wierszy ukazało się Jubileuszowym Almanachu pt. Między jawą a snem” (ZO ZNP – Opole, 2018 r.), który wydano z okazji jubileuszu 50 – lecia Opolskiego Nauczycielskiego Klubu Literackiego. Publikuje wiersze w czasopismach. Posiada nagrody w ogólnopolskich konkursach litercko – poetyckich. Mieszka w Opolu.