STANISŁAW GRABOWSKI – ZA PAN BRAT Z SF Próba reportażu

0
952
Foto: Staś Przybyszewski


Pisał Broniewski, że ulica „Miła wcale nie jest miła”. Dlaczego? Zachęcam do lektury jego wiersza Ulica Miła. Tam wyjaśnienie. Ale jak nazwać ulicę Kłobucką w Warszawie, przy której znajduje się areszt śledczy? Na dodatek jeszcze kilkanaście lat temu Kłobucka była np. zimą prawie nieprzejezdna. Jeździł nią głównie autobus, który woził przede wszystkim więzienny personel i rodziny aresztantów. Obok aresztu, przez mur, stał domek o trzcinowych ścianach otoczony niewielkim ogródkiem. Z prawej strony ulicy ciągnęły się chaszcze od czasu do czasu przetykane dość tajemniczymi warsztatami. A nad wszystkim górowała wieża strażnicza z sylwetką smętnego strażnika. Ale to już przeszłość.
            Kiedy przy Kłobuckiej powstało duże centrum sprzedaży materiałów budowlanych i innych, ulica poczęła, jak to się mówi, „tętnić życiem”. Z czasem doszło też wiele mieszkalnych budynków, w tym komunalne, pojawiły się sklepy spożywcze i punkty usługowe. Tam także odnajdujemy np. magazyny i archiwum IPN-u.
            Od dwóch lat na Kłobuckiej, wśród placówek kulturalnych, ważne miejsce zajmuje biblioteka im. Juliana Ursyna Niemcewicza, dokładnie jej Wypożyczalnia nr 135. 
            Uroczyste otwarcie biblioteki, która otrzymała nazwę Spokoteki, z udziałem Burmistrza dzielnicy Ursynów, odbyło się 1 czerwca 2017 roku. Dyrektor ursynowskiego bibliotecznego kompleksu Anna Wolska, powiedziała wówczas m.in., że dzięki profesorowi Eugeniuszowi Zielińskiemu, obecnemu na otwarciu nowej placówki, biblioteka dysponuje jednym z największych w Polsce zbiorów książkowych poświęconych fantastyce naukowej, wszystkim jej odmianom. Jego syn Jarosław Zieliński (ur. 1971), poeta, informatyk, wykładowca akademicki, ale może przede wszystkim znawca i kolekcjoner literatury SF, interesował się nią od wczesnych lat, i z czasem ze zwykłego hobby przeistoczyła się w pasję jego życia. Należy docenić ten piękny i bezinteresowny dar. To dar wprost spod serca. O wielkiej wartości artystycznej, ale także i materialnej. Warto to podkreślić, jak i pamiętać o tym, który był jego twórcą.  
            Młody miłośnik literatury SF zaczął znajomość z nią od książek Jerzego Broszkiewicza (Ci z Dziesiątego Tysiąca, Oko Centaura, Mój księżycowy pech), ale szybko i smak, i upodobania literackie wprowadziły go w niezwykle bogaty świat tej literatury, zarówno polskiej, jak i zagranicznej, świat przeznaczony dla dorosłych czytelników. Jarosław nie tylko solennie czytał to, co udało mu się kupić lub zdobyć w inny sposób, ale także przynależał do Klubu Tfurcuf, skupiającego młodych autorów fantastyki, zajmował się redagowaniem np. fanzinu „Fantom”, pisaniem recenzji, brał udział w konwentach miłośników fantastyki i innych imprezach z nią związanych, w swojej księgarni na Ursynowie o nazwie Arkona także nie zapominał o eksponowaniu literatury SF. W sposób znaczący przyczynił się też do wydania jubileuszowej księgi Klubu Tfurcuf pt. Robimy rewolucję. W ten sposób stał się entuzjastą wszystkiego, co się wiąże z tą literaturą, z obecnymi w niej podgatunkami. Po latach także swoistym ekspertem. Nie napisał zbyt dużo tekstów poświęconych SF, ale z pewnością wiele razy dał świadectwo i znajomości i tematu, i biegłości pisarskiej. Zaczął tworzyć jako uczeń szkoły podstawowej. Kontynuował pisanie w szkole średniej, a następnie na studiach. A że był typem człowieka, który nie odpuszcza, z czasem stał się znawcą literatury science fiction, jakich dziś pewnie ze świecą szukać.
            Po nieoczekiwanej śmierci pisarza 7 sierpnia 2011 roku, jego rodzice orzekli, że biblioteka syna nie powinna przejść w czyjeś prywatne ręce, jej zbiory powinny służyć jak największej liczbie czytelników; tym, którzy entuzjazmują się tego typu literaturą, a jest ich przecież niemało.
            Dlatego kolekcja Jarosława Zielińskiego trafiła do biblioteki na Kłobuckiej, tej biblioteki, która pragnie, by jej czytelnikami było jak najwięcej młodych ludzi. Zbiór przyjechał do wypożyczalni nieuporządkowany. Jednak znalazł się specjalista od tej literatury, który nadał jej jakby nową rangę, uczynił z niej zbiór omalże całkowity. Poza kilkudziesięcioma pozycjami, które przez panie bibliotekarki poszukiwane są na giełdach książek, w antykwariatach, w księgarniach i w innych miejscach, Zielińskiemu udało się zebrać prawie całość literatury SF, której autorami są rodzimi twórcy, także setki dzieł najważniejszych w tej dziedzinie autorów zagranicznych.
            Stoję przed półkami, na których zgromadzono darowany zbiór. Książki ułożone są alfabetycznie, według autorów. Jako pierwszy występuje Douglas Adams, po nim Brian W. Aldiss, później Poul Anderson, Richard Adams, Isaac Asimow, Kevin J. Anderson, Jossephine Angelini, Jennifer L. Armentrout, Louise Arnold, A.A. Attanasio, Victoria Aveyard… Są antologie: Antologia rosyjskiej fantastyki, Almanach fantastyki (Kroki w nieznane), Antologia opowieści niesamowitych
            Próba pełnej prezentacji wszystkich autorów, czyli od A do Z, ze względu na brak miejsca, z góry skazana jest na niepowodzenie. To praca dla Herkulesa. Przeszło trzy tysiące książek na półkach, ta liczba mówi sama za siebie. Dlatego dalej na chybił trafił przeglądam tytuły. Nie mogło zabraknąć klasyki, którą reprezentują choćby Philipe Dick, Mercedes Lackey, Ursula K. Le Guin, Andre Norton, Terry Pratchet, Robert Sheckley, Margaret Weis i Tracy Hickman czy Honor Harrington. Trafiło na półki także sporo autorów rosyjskich, w tym bracia Strugaccy. Ale czy jest tam Konstanty Ciołkowski z powieścią fantastycznonaukową pt. Poza Ziemią, i inne jego książki, tego nie sprawdziłem.
            Dorobek pisarzy, o których wyżej, budzi uznanie. To twórcy sprawdzeni, o wielkiej wyobraźni i dużych kwalifikacjach pisarskich. Oddajmy też cześć polskim tłumaczom i wydawcom, którzy często jedynie z niewielkim opóźnieniem wprowadzali zachodnie nowości na polski rynek.
            Á propos polskich autorów. W zasadzie nie brakuje żadnego, choć nie wszystko znalazło się jak dotąd na półkach. Ponoć ok. pięćset egzemplarzy książek przekazanych przez profesora Zielińskiego czeka jeszcze w magazynie na rejestrację, na wpis do bibliotecznych katalogów. Po prostu kilka osób pracujących w Wypożyczalni nie było zdolne w ciągu kilku miesięcy „przerobić” całość przekazanego dzieła. Książki nie tylko otrzymały numerację i pieczątki. Wszystkie też posiadają nowe plastikowe okładki. Przed otwarciem Spokoteki, bo taką nazwę nosi biblioteka poświęcona młodym, bibliotekarki z Kłobuckiej wspierały panie z innych ursynowskich bibliotek, także Szefowa zaangażowała się osobiście w przygotowanie dzieła do korzystania z niego, gdyż ogrom pracy nad nim z pewnością nie był przesadzony. Z kolei specjalista od literatury SF, rozeznając się w całym podarowanym bogactwie ocenił, iż jest to coś czego z pewnością nie posiadają inne biblioteki w kraju.
            Na półkach szukam książek Stanisława Lema. I widzę, że „całego” Lema brakuje. Lem to nie tylko wyprawy w kosmos. Lem to mędrzec o inteligencji rzadko komu danej, to autor przewrotny, próbujący z sukcesem wielu stylistyk. Pamiętam, że zaczytywałem się w jego Doskonałej próżni i Wielkości urojonej. Tych pozycji w Spotece nie zauważyłem. Powstaje więc pytanie. Czy będziemy prezentować czytelnikom wszystkie pozycje autora Solaris, czy tylko to, co się wiąże z klasyczną fantastyką naukową? Namawiam na całość, którą stanowią jego 33 tomy Dzieł zebranych opublikowanych przez Wydawnictwo Literackie. Mamy mądrego autora (a swoją drogą, czemu Lem, posiadacz Orła Białego, nie otrzymał literackiej nagrody Nobla?), może znajdzie się i mądry czytelnik?
            Inni polscy autorzy SF, po których książki chętnie sięgają czytelnicy, to np. Adam Wiśniewski-Snerg, Piotr Patykiewicz, Romuald Pawlak, Jerzy Grundkowski, Eugeniusz Dębski, Marek Oramus, Jacek Dąbała, Marcin Wolski, Konrad T. Lewandowski, Andrzej Zimniak, Jacek Piekara, Maciej Żerdziński czy Edmund Wnuk-Lipiński. Ten ostatni to światowej sławy socjolog od teorii i praktyki przemian systemów społecznych, jako twórca SF debiutował w 1968 roku opowiadaniem Krzyś. Choć mocno zajęty pracą naukową i jego organizacją napisał m.in. trylogię (Wir pamięci, Rozpad połowiczny, Mord założycielski) o żyjących w totalitarnym zniewoleniu mieszkańcach Apostezjonu. Wydawana w latach 1979–89 była na indeksie, sprzeciwiały się jej publikacji ówczesne władze. Pisano o niej, iż „Bohaterowie jego powieści powoli odkrywają prawdę o świecie, w którym przyszło im żyć, i podejmują próbę przeciwstawienia się wszechpotężnemu państwu”.
            Po 1989 roku autorom SF sprzyjał rozwój małych lecz ekspansywnych wydawnictw. Wielkie edytorskie molochy o zasłużonej sławie, jak PIW, Wydawnictwo Literackie czy Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza jakoś nie kwapiły się do nadmiernej promocji SF. W PRL-u  miały nieco inne zadania. Jednak życie nie znosi próżni. W ich miejsce weszły dziesiątki jeśli nie setki nowych, często z jednym redaktorem, oficyn, które z fantastycznonaukowych  powieści czy zbiorów opowiadań uczyniły towar pierwszej potrzeby. Znajdowały się zatem szybko na naszym rynku księgarskim nowe tytuły i nowi autorzy.
            Publikowane książki układano często w kunsztowne serie, gdyż wiadomo, iż najlepiej do czytelnika trafia seria o dobrym tytule i w atrakcyjnej szacie graficznej. Wymieniać ich nazwy? „Wielkie serie SF”, „Wszechświat Liaden”, „Mistrzowie SF i fantasy”, „Kanon Science Fiction”… Jest ich sporo. Z czasem niejedno z tych nowych wydawnictw upadło, nie ma po nim śladu, no chyba że w spisach Biblioteki Narodowej. Ale kilka warto wyróżnić za wytrwałość i dobry poziom edytorski, np. Amber, Nową Fantastykę, Pruszyńskiego, Rebis, Fabrykę Słów, Mag czy Super Nową.
            Czy książki SF eksponowane w bibliotece budzą zaciekawienie? Młodzi, zwłaszcza z osiedla, które otacza Wypożyczalnię nr 135, dopiero się uczą jak z nich korzystać. Jednak starzy wyjadacze tego typu literatury, jak np. zaprzyjaźniony z Wypożyczalnią pan Bogdan, z wykształcenia biolog, kiedy trafiają na Kłobucką to wiedzą czego szukają, i że gdzie indziej tego nie znajdą. Pan Bogdan to znawca klasyki SF, chętnie wraca do niektórych tytułów dawno temu przeczytanych, w ten sposób jakby powracając do czasów młodości, do pierwszego zachłystnięcia się tego typu literaturą.
            Gdybyśmy ograniczyli działalność Wypożyczalni nr 135 do eksponowania literatury SF bardzo byśmy zubożyli starania pan tam zatrudnionych o czytelnika, o poszerzanie czytelniczej oferty. Bloki, które widać z okien biblioteki to nowe bloki. Można iść o zakład, że w ich mieszkaniach nie istnieją półki zawalone książkami, jak to drzewiej bywało, że pojedynczy tom jeśli gdzieś znalazł miejsce, to ewentualnie na szafce nocnej, ale o jego treść nie pytajmy.
            Zasada, jaką wyznaje szefowa biblioteki Marta Todys, brzmi:
            – W bibliotece nie ma przymusu. Tu musi panować bezpieczeństwo i właśnie… brak przymusu. Statystyka bywających jest jeszcze większa od czytających. Na spotkania autorskie przychodzi niewielu, ale na przykład na filmach, które wyświetlamy jest już spora widownia. No cóż, żyjemy w epoce obrazkowej. Czy się z tego cieszyć, czy smucić? Przede wszystkim trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Czytelnik, który nas interesuje to uczeń szkoły podstawowej i wyżej. Tego staramy się do nas przyciągnąć. Sama książka nie wystarczy. Potrzebny jest stały dostęp do Internetu, do prasy, przyjazna atmosfera…
            Działa w Wypożyczalni np. Młodzieżowy Dyskusyjny Klub Książki. Stanowi go osiem osób, ale osób regularnie, raz na miesiąc spotykających się i dyskutujących o przeczytanej lekturze. Ostatnio zajmowali się omawianiem kryminału młodzieżowego Przekręt na van Gogha Deron R. Dicks. „Przerabiali” też jednak fantastykę, czy książki obyczajowe.
            Pani Marta podsuwa mi „przerobione” tytuły: Tabletki na dorosłość Doroty Suwalskiej, Agnieszki Wolny-Hamkało Lato Adeli i Nikt nas nie upomni, Maggie Stiafvater Drżenie… Nowi autorzy i nowe problemy, współczesne, z którymi można się utożsamić lub  przynajmniej o nich podyskutować.
            Szefowa Wypożyczalni nr 135 nie poprzestaje zresztą na pilnym baczeniu, co się u niej dzieje. Prowadzi ponadto warsztaty literacko-plastyczne dla młodych, współpracuje z bliską sąsiedztwem placówką Centrum Wspierania Rodzin. Bo tak trzeba, bo takie są realia, od których nie można przecież uciec. O efekty nie pyta. Na pewno z czasem przyjdą…
            Szczegółów szukaj na @SpktBibliotekanaKlobuckiej.  

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko