Ludwik Filip Czech – Uważność i umiar

2
1207

   Poeta Henryk J. Kozak wydał kolejny zbiór wierszy. Jego  tytuł  to “Serce zimą“. Autor wychował się na Podlasiu, opublikował dwie powieści i osiemnaście poetyckich tomików. Jest laureatem wielu literackich konkursów. Odebrał sporo zaszczytów i nagród. To, co uderza w jego wierszach, to łatwość komunikowania się z czytelnikiem. Nie ma w tych tekstach zadęcia, autor nie kluczy,  pisze otwartą, znajomą polszczyzną. Te wiersze płyną wartkim nurtem, ich toń jest krystalicznie przejrzysta. Nie mają drugiego dna, niedomówień, stylistycznych labiryntów. A takie nieważności męczą u innych wyrobników pióra. Tutaj
wszystko przekonuje, że ma się do czynienia z twórczością dojrzałą, z autorem najwyższej próby, który wybujałą wyobraźnię chowa do kieszeni. Stawia na rzeczowy komunikat, chce podzielić się z czytelnikiem tym, co najważniejsze. Te wiersze mają być świadectwem długiego życia. A świadectwa przypominają notarialny zapis – są suche i rzeczowe. Stąd w tych wierszach taki umiar. Poetyckie kokardy, językowe fajerwerki Kozak zostawia młodszym.  Przytoczę skromny, lakoniczny wiersz “Wybaczcie“:


Wybaczcie
Nie pamiętam
Co nas
Poróżniło

Być może
Rozważania o honorze
Kłótnie
O Ojczyznę
A może tylko
Zazdrość
O pierwszą miłość

   Takie rozliczenia z przeszłością nie kończą się na szkolnych zjazdach. Sięgają znacznie głębiej – do początków. To na podlaskiej wsi wszystko się zaczęło, dopełniało w szczęściu i harmonii. To były czasy “uładzonego świata” /”Codzienność, czyli relacja ze szczęśliwego podwórka“/, gdzie dom rodzinny był sanktuarium miłości,  przystanią i azylem. W wierszu “Przegląd pól” mamy zatem ojca i jego gospodarskie obchody, w “Zegarku” matkę i jej hojny prezent. Dodam do tego wątku wyjątkowo  piękny “Wieczór”. Sam poeta stoi gdzieś w cieniu, obserwuje, notuje w pamięci. Jakby wiedział, że kiedyś będzie o tym pisał. Że z upływem lat  przypadnie mu rola kustosza rodzinnych wspomnień. Że nadejdzie taki czas, gdy “na babcinym podwórku” przyjdzie mu rozmawiać jedynie z duchami /”Krasna“/. Poeta tropi zatem ślady swojego dzieciństwa, podróżuje, wraca w granice dawnych obejść, placów i ulic. Pali z bratem papierosa, oboje pogodzeni są z wszechobecną tymczasowością. Oboje doświadczają obecności ruin, pogorzelisk i grobów. A te ostatnie, choćby najskromniejsze, warte są, by o nich wspominać. Jak w wierszu “Los“, którego fragment przytoczę:


Znów śnił mi się Henek
Harmonista z rodzinnej wioski
I ten wczesnojesienny
Świąteczny dzień
Słoneczny ciepły
Gdy zaraz po sumie
Sfrunął z wieży kościoła

Prosto do nieba
Mówili ludzie

Nazajutrz jednak
Zakopali go na skraju cmentarza
Pod płotem
Obok nieznanego z nazwiska
Pastucha przybłędy
Jeszcze sprzed wielkiej wojny
I partyzanta Ruska
Zabitego przez niemieckiego żandarma
/…/

   Poeta nie żyje jednak w cieniu zmarłych. Owszem, marzą mu się powroty, ale nie przesypuje w dłoniach prochów, przeszłość nie trzyma go w garści. Podobnie jak w dzieciństwie jest obserwatorem, skrupulatnie dokumentuje dzisiejszość, żeby jej użyć, rozpisać jutro na wersy. W wierszu “Serce zimą” czytamy o “stygnącym sercu“, o rezygnacji i niechęci. Pławimy się z poetą w mroku pustych pokoi, w chłodzie kuchni, gdzie wszystko zdaje się balansować nad przepaścią. Ale to tylko pozory, poetycka figura wystylizowana przez chwilowy, nostalgiczny nastrój. Kozak jest bowiem anarchistą, trzyma życie mocno za twarz, nie zamierza zginać karku przed szantażem metryki. Nie da usidlić się beznadziei. Wręcz przeciwnie. W dramatycznym wierszu “Byłem“, gdzie ociera się o śmierć, wbrew okolicznościom pisze o szczęściu. Tym, które było jego udziałem i tym, które dopiero nadejdzie. Wierzy w sprzyjający los, w łaskawość upływającego czasu. Chociaż ten ostatni pobiera od niego coraz częściej swoisty haracz. Przytoczę fragment wiersza “Z niepamięci“:

Grudzień północ w mieszkaniu
Chłód
I cisza
Zgrabiałe ręce z trudem
Trzymają długopis
I książkę

Dzwoni telefon
Ktoś pyta
Czy pamiętam z kim
Umówiłem się 56 lat temu
Osiemnastego czerwca
Pod zegarem
Na placu Wolności
W Białej
Koło Sitnika
/…/

Niepamięć boli
I niebezpiecznie
Nabiera prędkości
Serce

   Już wcześniej wspomniałem, że zaletą tych wierszy jest ich prostota. Autor nie zabawia nas poetyckimi sztuczkami, jest skupiony na sednie. A ono leży w szarości dnia powszedniego, w wyjątkowości chwili, nie jest spektakularne. Choćby w wierszu “Takie sobie wyznanie“, gdzie samokrytyczny osąd dojrzewa na zwykłym, osiedlowym balkonie. A balkon nie kojarzy się raczej z katedrą na wydziale filozofii. Ten dualizm jest charakterystyczne dla tych tekstów i jest ich niewątpliwą zaletą. Wiersz “Z sąsiadem o nadziei” podąża tym tropem,  jego ważność podkreśla okolicznościowy i stylistyczny umiar. Autor wydaje się być mistrzem w tym minimalizmie, w pomijaniu rzeczy zbędnych a wyróżnianiu istotnych. To umiejętność rzadko w poezji obecna. Dlatego zbiór “Serce zimą” tak łatwo się czyta i wart jest szczególnej uwagi. Jak “Stare, dobre małżeństwo“, które przytoczę w całości:

Zastanawiam się czy przeżyję zimę
Powiedziałem do żony
I usiadłem przy niej


Pogłaskała mnie po policzku
Biedaku powiedz
Chciałbym doczekać wiosny
To samo znaczy
A ile w tym optymizmu
I poezji

   Książkę polecam.

Henryk J. Kozak
“Serce zimą”
Norbertinum
Lublin – 2019
Str. 89

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Jakie wiersze, taka recenzja! To po prostu bardzo dobra poezja. Bez udziwniania ,”poetyckich kokardek”, szczera, bardzo plastyczna i ocalająca podstawowe wartości. Jestem pod wrażeniem!!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko