Nie
uwierzysz. To znowu ja. I znów w Paryżu.
I
właśnie teraz. I tak sama o poranku.
Ciepły
croissant ze sklepu wprost. Za cztery franki.
W
witrynach – ach! W woalkach damy i w negliżu.
Rue
St. Honore. I kościół świętego Filipa.
Mozaika
historii. Kałuże po deszczu.
Tu
żegnano pierwszego i trzeciego z wieszczów
związanych
nieśmiertelnie z duchem Mickiewicza.
Rue
de Ponthieu. Gdzie na podniebnej kondygnacji
dławił
się krwią i listy matce słał Słowacki.
Skąd
wiedział, że ten okręt nie płynął do kraju?
Rue
de Penthievre. Lat dziesięć później tutaj konał
niepogodzony
z sobą autor „Irydiona”.
I
ja – z biletem metra. Na wieków rozstaju