Uranio, muzo dnia ostatecznego
Bogini końca, bogini trwałości,
Zniszczeń bogini i wszystkiego złego,
Stójże na straży domu i nicości
Jarosław Iwaszkiewicz Urania
Ta
pięknie wydana księga Wiesława Kępińskiego*, z mnóstwem zdjęć i
reprodukcji dokumentalnych, to suma dotychczasowego dorobku literackiego jej
autora. Jest zarazem zapisem wielorakich, często bardzo dramatycznych – niczym
ostry wykres amplitudy – przykładem życiowych doświadczeń i przeżyć, zmagań
dobra i zła w biografii kogoś, kto urodził się kilka lat przed drugą wojną
światową na warszawskiej robotniczej Woli Ukazuje ona bowiem dzieje życia
jedenastoletniego chłopaka cudem ocalonego podczas powstania warszawskiego w
piątym dniu sierpnia 1944 r. z okrutnej rzezi bezbronnej ludności cywilnej,
dokonanej w tej dzielnicy przez wojska hitlerowskiego okupanta. Daje
jednocześnie obraz tułaczego statusu biednego osieroconego dziecka wojny, po
kilku latach niepodziewanie odmienionego, gdy (po notatce prasowej w „Expressie
Wieczornym”) trafił on w lutym 1947 r.
na wychowanie do Stawiska – słynnego i przyjaznego ludziom (nie tylko w latach
okupacji) literackiego domu Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów..
Do tych wszystkich zaskakujących meandrów i szczegółów swego, tak ze wszech miar niezwyczajnego losu, zwieńczonego życiem w domu na Stawisku, wracał potem kilkakrotnie Wiesław Kępiński po śmierci swych dobroczyńców i mentorów. Między innymi w książęce wspomnień Sześćdziesiąty pierwszy (Czytelnik 2006), a także w innych tekstach drukowanych czy to na łamach miesięcznika „Twórczość” czy innych czasopismach (np. portal Pisarze.pl). Dochodziły one także do głosu w jego zbiorach korespondencji z autorem Uranii: jak np. w wydanym parę lat temu tomie Męczymy się obaj. Korespondencja z lat 1948-1980, w opracowaniu Agnieszki i Roberta Papieskich. W jednym z tych listów do młodziutkiego wtedy jeszcze Wiesława Kępińskiego, padły prorocze niejako słowa Jarosława Iwaszkiewicza, który w latach 50. tak pisał do swego „przybranego syna”: kiedyś napiszesz pamiętnik o Stawisku, który będzie materiałem do mojej biografii i to p i e r w s z o r z ę d n y m.” Tak też się i stało.
O Jarosławie Iwaszkiewiczu wiemy od dawna niemal wszystko, bo przebadano archiwa i korespondencję pisarza; napisano o nim całe stosy książek i szkiców krytycznoliterackich, a i on sam zdradził nie mało przecież rozmaitych „tajemnic” ze swego życia i twórczości w licznych wspomnieniach, jak i wyjątkowo obfitej korespondencji, listach do przyjaciół z różnych środowisk, a również w trzytomowych Dziennikach (wydanych w latach 2007-2012). A przecież ciągle jeszcze jego intrygująco bogata i złożona osobowość, szczególnie biograficzna i wiążąca się z nią czysto artystyczna jej cząstka, kryją nadal wiele mało znanych kart. Był autor Sławy i chwały człowiekiem szczególnie aktywnym, jako m. in. redaktor czasopism literackich (powojenne poznańskie „Nowiny Literackie” czy „Twórczość) i jako działacz społeczny (wieloletni prezes Związku Literatów Polskich). Jego biografia jest emanacją także swoiście indywidualnej formy przeżywania i kontaktu ze światem zewnętrznej rzeczywistości polskiej i europejskiej kultury. Jak i oczywiście złożonych często relacji z otaczającymi go ludźmi, w tym i najbliższymi mu mieszkańcami Stawiska. Toteż nic dziwnego, że i ta wydobywana na światło dzienne korespondencja pisarza ze swym wychowankiem, jak i oczywiście w jeszcze większym stopniu wspomnienia Wiesława Kępińskiego dotyczące życia i aktywności pisarskiej Jarosława Iwaszkiewicza (w tym także i jego żony Anny oraz ich córek – Marii i Teresy) są rzeczywiście pierwszorzędnym źródłem informacji, godnym uwagi literaturoznawców i czytelników. Dostarczają ciągle nowych podniet badawczych i lekturowych, przynosząc odkrycia faktograficzne albo nowe ich oświetlenie…
Dla wszystkich zatem czytelników, znawców i miłośników Iwaszkiewiczowskiej poetyckiej Muzy (tu warto choćby przypomnieć wspaniałe wiersze ostatniego okresu jego twórczości, z tomów Mapa pogody, Śpiewnik włoski. Muzyka wieczorem czy nowelistyczne z dorobku autora Panien z Wilka), ta księga Wiesław Kępińskiego – obejmująca jak się rzekło także ciekawie i z talentem bystrego obserwatora nakreślone wspomnienia z jego wolskiej, okupacyjnej młodości, czy z czasów „przed-iwaszkiewiczowskich” i potem także „post-iwaszkiewiczowskich” – będzie niewątpliwie wielką czytelniczą i poznawczą gratką. Dobrze zatem, że „upragniony syn” nie ogranicza się do wspomnień o swych dobroczyńcach, mentorach i wychowawcach i ich wspólnym życiu na Stawisku, jednym z centrów ówczesnego polskiego życia kulturalnego. Ale i sięga do swych najdawniejszych dziecięcych wspomnień. Mówi bowie4m ciekawie także o swym rodzinnym środowisku – biednych mieszkańcach wolskich peryferii Warszawy czasu wojny i okupacji – bardzo traumatycznych przeżyciach dziecka, któremu los nie pożałował później wspaniałych chwil i przeżyć związanych z pobytem na Stawisku. Kiedy to, przy boku Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, poznawał z bliska takich ludzi, jak Julian Tuwim, Artur Rubinstein, Antoni Słonimski czy sama królowa belgijska Elżbieta…
Podkreśla to teraz wielokrotnie sam – szczerze przy okazji wyznając, że wtedy jeszcze nie do końca doceniał i rozumiał nazbyt wiele z tego wszystkiego, co działo się tutaj, a czego był świadkiem i co stawało się coraz bardziej jego niezbywalnym osobistym udziałem wpływającym na całe życie kompletnie odmieniające jego życiorysowy horyzont. Oddziaływające także na życie ludzi z jego nowego otoczenia. Ma teraz, po latach, pełną tego świadomość, gdy między innymi pisze tak pięknie i z poczuciem humoru oraz swego rodzaju osobistej „misji” gdy pisze: „Stawisko i wszystko, co z nim związane: dom, sad, staw, las, ludzie, zwierzęta, narodziny i zgony, muszę uratować od zapomnienia. A wiara moja we własne możliwości pisarskie ciągle taka mizerna. Nawet zdanie w Dziennikach Jarosława (tom 1, s. 398), że „Wiesław tak umie napisać (jak nie umie nic powiedzieć) nie podbudowało mnie, choć bardzo ucieszyło. Stawisko ciągle żyje we mnie, a minęło już ponad sześćdziesiąt lat, jak po raz pierwszy przekroczyłem progi domu”.
Wkroczmy tam zatem, z nowym spojrzeniem na
te Stawiskowe, już teraz muzealne pokoje, także i my – czytelnicy!. Aby przy
tej okazji złożyć Ci Wiesławie wyrazy wielkiego podziękowania za ten wielki
pisarski trud, za to „ocalanie od zapomnienia”. Jesteś, było nie było, jednym z
ostatnich z żyjących – wedle Poety – strażników tego domu i nicości…
J.T.
—————-
*Wiesław
Kępiński Upragniony syn Iwaszkiewiczów, Prószyński i S-ka, Warszawa,
2019, s. 278.