przyzwyczajamy się do mieszkań bardziej niż do ludzi:
wchodzą w nas
kontynenty zacieków
półwyspy złuszczających się tynków
przeszłe podróże powracają z oddali
szyby od lat szare
odrapane meble
rozpalają czułość i wyobraźnię
dymi światło a w nim uduszone słowa
wraz z naszą obecnością
kiedyś tam rzeczywistą – kochamy
wszystkie nasze mieszkania puste i wysprzątane z głosów
także te które tylko nam opowiadano
– są niczym zalążki najstarszej o nas legendy –
nosimy ją w sobie
i – co gorsza – wciąż w nią wierzymy