Jacek Bocheński – Adam Boberski

0
797

Tych wskrzesicieli z  Brzegu, o których nikt nie wie, bo za informację o nich nikt nie zapłacił, ilu jest? Podług nazwy mnóstwo, całe stowarzyszenie. W praktyce, jak wszędzie w stowarzyszeniach ochotniczych: wielu należy, dwóch lub jeden ciężko pracuje. Wyróżniającym się jednym między wskrzesicielami poetów jest Adam Boberski. Nie poeta. Ale i on nie wiedział prawdopodobnie nic o moim ojcu, bo skąd mógłby wiedzieć, skoro za informację o takim umarłym to już na pewno od sześćdziesięciu bez mała lat nikt by nie płacił. I tylko stróż cmentarza w Zakopanem przypomina sobie mgliście, że o Bocheńskim, aha, Bocheńskim, Bocheńskim kiedyś może było słychno, jak powiedział.

Teraz już osób, które coś słyszały, a nawet samego ojca mogły słyszeć i widzieć, nie ma.  Też poumierali, jak on umarł. Czas-egalitarysta wszystkich zmiata i zrównuje niezależnie od tego, czy się czymś odznaczyli za życia czy niczym. Czas kładzie kres nie tylko biologiczny pospoliciakom, geniuszom, chłopkom-roztropkom, wariatom, wszystkim i wszystkiemu, pokoleniom, formacjom, całym kulturom. Następuje właśnie, dowiaduję się,  koniec kultury pisma, jak, co prawda, piszą. Tak czy owak, mój ojciec, humanista i poeta, niedopasowany w ogóle do czasu, także swojego, umarł i niewątpliwie skończył się raz na zawsze pod każdym względem. Trudno było spodziewać się zmartwychwstania.

Przypadek sprawił, że Adam Boberski zaprosił mnie rok temu z niewielkim okładem do Brzegu na spotkanie w Klubie Integracji Twórczej Stowarzyszenia Żywych Poetów. W związku z tym sięgnął po ostatnią  książkę gościa, którą był wtedy „Blog”, pierwszy tom Trylogii Internetowej, nie drugi o miłości, wydana później nieco „Justyna”. Z „Blogu” na samym wstępie uzyskał  Adam Boberski informację o dawno zmarłym  ojcu, a raczej o wizycie u mnie pani Misiurewicz- Święcickiej w towarzystwie pana Marka Rapackiego wiosną roku 2009.  Tak się zaczęło. To był początek Trylogii i początek historii  zmartwychwstania z przyszłego tomu trzeciego o śmierci. 

Nie chodzi o moje zmartwychwstanie. To byłby nonsens. Ja razem z „Blogiem” i „Justyną”, która zaginęła , jak wszystkie Justyny, mam być zamurowany żywcem  w sławetnej kamiennej trumnie. Bo poza niezwykłymi specjalistami wskrzeszającymi umarłych poetów są inni zwyklejsi, którzy zamurowują żywych nie-poetów. To będzie mój koniec w tej Trylogii. Jednak zamurowywany będę wołał:

– Ale ojciec żyje!

blog III

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko