Piętnaście lat minęło od wydania polskiego przekładu Głębokiej rzeki, powieści Endō Shūsaku, cenionego również za Milczenie i Samuraja. Te pietnaście lat był to też czas niezauważalnej obecności powieści japońskich w polskich księgarniach. Był to więc czas, w którym czytelnicy nie spotykali już bohaterów takich mistrzów narracji jak: Natsume Sōseki, Akutagawa Ryūnosuke,Tanizaki Jun’ichirō, Kawabata Yasunari, Abe Kōbō, czy Ōe Kenzaburō, modnych w latach 1960-1980, gdy wielką popularnością cieszyła się również literatura iberyjska. Dwudziestotysięczne nakłady książek wydawanych przez PIW rozchodziły się w ciągu tygodnia. Wśród kilkunastu tytułów autorów japońskich, wydanych w latach 1960-1970. znalazł się orientalny bestseller, a była nim Kobieta z wydm, opublikowana w ponad 110 tysiącach egzemplarzy przez Państwowy Instytu Wydawniczy, nie licząc późniejszych wydań. Tę powieść studenci czytali z wyjątkowym przejęciem jako diagnozę społeczno-polityczną tamtych czasów, „z poczuciem chrzęstu piasku w zębach, niemocy, beznadziejności i niepokoju” .- jak pisalłm w artykule pt. „Literatura japońska w Polsce jako dialog kultur” (Japonia na początku XX wieku, Adam Marszałek. Toruń 2008).
Po takich chudych piętnastu latach, po latach zobojętnienia na piękno i bogactwo prozy japońskiej pojawiły się oznaki powrotu zainteresowania tą literaturą, którą w XXI wieku reprezentuje niemal wyłącznie jeden powieściopisarz, to znaczy wielki Murakami. I znów w tym przeczuwanym odrodzeniu najważniejszą rolę zaczął grać Państwowy Instytut Wydawniczy, któremu literatura japońska zawdzięczała najwięcej. Ten wydawca rozpoczął od przypomnienia mocnego głosu Mishimy, a następnie Tanizakiego. I bez specjalnej zwłoki wprowadził wybór opowiadań pt. Jestem, tęsknię, mówię Tsushimy Yūko, córki Dazaia Osamu, autora Zmierzchu.
Ponadto publikacją wspomnianego Zmierzchu debiutowało Wydawnictwo Tajfuny, które zamierza dostarczyć polskim czytelnikom najciekawsze dzieła współczesnej literatury japońskiej. Oczywiście, w Polsce są i inne wydawnictwa, specjalizujące się w wybranych gatunkach, takie jak m.in. Karakter, Diamond Books, Sonia Draga, DIALOG, czy nawet akademickie Uniwersytetu Jagiellońskiego i (wcześniej) Warszawskiego.
„Japońskie chrześcijaństwo”
Ale wróćmy do Endō Shūsaku i jego Głębokiej rzeki (w podtytule jest też Deep River), w której autor poszukuje obszarów czy choćby punktów wspólnych i kompromisowych między monoteistycznym chrześcijaństwem i panteizmem wierzeń Japończyków. Należy wspomnieć, że we wcześniejszych utworach Endō przedstawiał przede wszystkim sprzeczności zachodzące między obu nurtami wierzeń. Natomiast w Głębokiej rzece wskazuje drogę do uniwersalnego „japońskiego chrześcijaństwa”. Czyni to pod wpływem filozofa religii Johna Hicka, który głosił pluralizm religijny.
W trzynastu rozdziałach tej powieści Endō ukazuje pięcioro bohaterów, którzy spotykają się nad Gangesem w Indiach (od rozdziału szóstego). Ale wcześniej czytelnicy poznają „przypadki” czterech najważniejszych uczestników tej wycieczki, którzy w Indiach zdecydowali się poszukiwać wypełnienia swych moralnych zobowiązań.
Głęboką rzekę, Panie,
chciałbym przekroczyć
i pójść na miejsce ostatniej zbiórki
Negro Spiritual
Tym mottem rozpoczyna się ostatnia powieść Endō, opublikowana w 1993 roku, wyróżniona Nagrodą Artystyczną Mainichi (1994), której przekład na język polski ukazał się trzy lata później (MUZA, 1996).
Na podstawie tej powieści, napisanej w 70. roku życia autora, wyprodukowano w Japonii film (reżyser Kumai Kei,1930-2007) pod tym samym tytułem Fukai kawa / Deep River, wskazujący na rzekę Ganges w Indiach, nad którą spotykają się bohaterowie powieści, a w wodach tej świętej rzeki pragną oczyścić swe dusze z poczucia winy, grzechów, po prostu z karmy. Biorą oni udział w wycieczce, której celem jest zapoznanie się z zabytkami buddyjskimi w Indiach. Jednak każdy z jej uczestników jedzie tam w innym, indywidualnym celu.
Rozdział pierwszy . Przypadek Isobego
Yaki imo-o, yaki imo-o,
Bokaboka-no yaki imo-o.
Gdy przypominał sobie tę chwilę, w której lekarz zawyrokował, iż żona jest chora na raka, a na leczenie jest za późno, w duszy Isobego zawsze ożywało owo zawodzenie sprzedawcy pieczonych patatów, które dochodziło spoza oka, jakby kpiąc sobie z jego wzburzenia.
Głos mężczyzny, przeciągły – zdawałoby się – beztroski.
Yaki imo-o, yaki imo-o, bokaboka –noi yaki imo-o.
Palec lekarza powoli, jakby dostosowując się do głosu sprzedawcy patatów, pełzał po zdjęciu rentgenowskim.
– Myślę, że operacja byłaby trudna – wyjaśniał monotonnym głosem. – Spróbujemy raczej zastosować chemioterapię i naświetlenia.
– Ile jeszcze – Isobe wstrzymał oddech – jej zostało?
– Około trzech miesięcy. – Lekarz odwrócił wzrok. – W najlepszym razie cztery.
– Chyba będzie cierpieć.
– Fizyczny ból można do pewnego stopnia zmniejszyć, podając morfinę.
Zamilkli na chwilę, po czym Isobe zapytał:
– Czy można stosować zastrzyki Maruyamy i inne leki chińskiej medycyny?
– Naturalnie. Można stosować wszystkie leki ludowe, jakie tylko zechcecie.
Fakt, że lekarz zgodził się na wszystko, oznaczał, że już nie było żadnej nadziei. […]
– Proszę się pośpieszyć. – Gdy wszedł do pokoju, siostra przełożona rozpięła namiot tlenowy i powiedziała głosem pełnym napięcia.
– Coś mówi. Proszę przyłożyć ucho do jej ust.
– To ja, to ja, poznajesz?
Isobe zbliżył ucho do jej ust. Urywanym głosem, ciężko dysząc, starała się z całych sił coś mu powiedzieć, choć nie mogła wydobyć słów .
– Ja… na pewno… odrodzę się gdzieś na tym świecie. Szukaj mnie… znajdź mnie… Obiecaj, obiecaj…… .
Obiecaj, obiecaj… – te ostatnie słowa były mocniejsze od innych, być może wyrażały jej największe pragnienie.
Minęło kilka dni jak we śnie. W żaden sposób nie mógł się pogodzić z myślą, że żona odeszła na zawsze. Trzy dni później przy krematorium w pobliżu szosy Koshu stało wiele czarnych samochodów, a gromadki kilku osieroconych rodzin znikały – jakby wsysane – w pomieszczeniach krematorium, jak podczas taśmowej produkcji. I nawet gdy zjawiała się w kolejności następna grupa w poczekalni, Isobe myślał o tym samym.
[…]Kiedy jeszcze żyłaś – pomyślał Isobe – zdawało się, że śmierć istnieje gdzieś bardzo daleko ode mnie. Ale śmierć, którą tak starałaś się trzymać z dala ode mnie, rozpościerając ramiona, teraz gdy cię zabrała, zdaje się stać tuż przede mną.
Isobemu pozostało teraz chodzić raz na dwa tygodnie na cmentarz Aoyama i polewać wodą rodzinny grobowiec Isobe, zmieniać kwiaty i składać dłonie w modlitwie.
Na błaganie żony „szukaj mnie” i „znajdź mnie” mógł odpowiedzieć przynajmniej w ten sposób. (s.26)
Minęły miesiące. Isobe przypomniał sobie
spotkanie z kuzynką w Waszyngtonie, u której zobaczył książkę na temat poszukiwania
własnego poprzedniego życia. Okazało się, że jego kuzynka zbierała i czytała
książki na temat nauk New Age, gdyż
wówczas panowała moda na siły nadnaturalne. I od tego wspomnienia Isobe,
współczesny biznesman japoński, poddaje się ułudzie parapsychologii i zaczyna
wierzyć w reinkarnację. Dlatego też decyduje się na wyjazd do Indii – do źródła
wszelkich tajemnych nauk – w poszukiwaniu żony odrodzonej może w postaci innej
osoby. Ma nadzieje, że tam odnajdzie jej nowe wcielenie. I już w rozdziale
drugim czytamy o spotkaniu informacyjnym na temat podróży do Indii, a w
rozdziale szóstym (Miasto nad brzegiem rzeki) poznajemy plan wycieczki,
poczynając od przylotu do Delhi. A w
rozdziałach trzecim, czwartym i piątym przedstawione są przypadki pozostałych
bohaterów, m.in. Mitsuko, która jako studentka romanistyki uwodziła Ōtsu, studenta
seminarium duchownego, teraz spotkała go nad Gangesem, w dniu, w którym
telewizja podawała wiadomość o zamordowaniu premier Indiry Gandhi.
Ōtsu
jest chyba najciekawszą postacią w tej powieści. Jest on wyznawcą „japońskiego
chrześcijaństwa” i może być przykładem „baka” (głupiec), o czym piszę niżej, w
przypomnieniu, tzn. we fragmencie
posłowia do Samuraja
(PAX, 1987)
Wzruszająca to powieść, wciąż aktualna.
Przypomnienie: twórczość Endō poza
granicami Japonii
Kilka
powieści Endō Shūsaku czytelnicy polscy znają poprzez
publikacje Instytutu Wydawniczego PAX. Są nimi w tłumaczeniu Izabeli
Denysenko Milczenie (1971), Morze i trucizna (1974), Szaleniec? (1976) i Kobieta, którą porzuciłem (1978). Utwory Endō są na ogół poza
Japonią zrozumiale i nie wymagają dodatkowych uzasadnień. Milczenie czy Morze i trucizna przemawiają do nas, nawet jeśli nie
znamy obyczajów i historii Japonii, choć niewątpliwie znajomość spraw tego
kraju byłaby bardzo pożyteczna. W twórczości Endō w mniejszym bowiem stopniu
chodzi o zewnętrzne przejawy chrześcijaństwa i jego historię w Japonii. Pisarza
obchodzi głównie moralność wykształcona przez nurt chrześcijański, wartości
stąd płynące oraz konflikty rodzące się ze zderzenia różnych kręgów kulturowych.
Od debiutu powieściowego i od Nagrody im. Akutagawy za Shiroi hito (1955) minęło ponad dziesięć lat nim
zainteresowali się Endō krytycy zagraniczni. Jest to moment ogłoszenia Milczenia. Dopiero od sukcesu i rozgłosu Milczenia na każdy nowy utwór tego pisarza
zaczęto oczekiwać z dużym zainteresowaniem. Nowej ocenie poddano też
wcześniejsze dzieła, które również znalazły wydawców za granicą. Niecodzienny
temat Milczenia traktujący o początkach
chrześcijaństwa w Japonii, a przede wszystkim wadzący się z tzw. milczeniem
Boga w sytuacji ostatecznego zagrożenia bohatera oraz wrogość miejscowego
Kościoła wobec tej powieści zaintrygowały krytyków europejskich i
amerykańskich. Sława przyszła więc do Endō dość nagle. Zaczęto go nazywać japońskim
Grahamem Greene’em. Zainteresowanie wzbudziły jednak jego utwory o tematyce
chrześcijańskiej. Szybciej je tłumaczono i wydawano w Europie: Milczenie w trzy lata od publikacji oryginału, Ōgon-no kuni (1966) w cztery lata później, Haha naru mono (1969), Iesu-no shōgai (1973) również w cztery lata później.
Inne utwory musiały na tłumaczy czekać trochę dłużej, np. Morze i trucizna piętnaście lat, Wulkan — dwadzieścia, ale Kuchibue-o fuku toki (1974, Kiedy sobie pogwizduję), wydano
w języku angielskim tylko pięć lat później.
Uwaga krytyków, a także wydawców, skupiała się na problemach japonizacji
chrześcijaństwa i próbie chrystianizacji Japonii. Jednak czytelnik dzieł Endō
na pewno zauważył, że pisarz ten nie zajmuje się dyskusjami na temat teologii
chrześcijańskiej, ponieważ pasjonuje go przede wszystkim człowiek i jego
harmonia lub konflikt z Bogiem czy harmonia z kulturą, w jakiej żyje. Być może
rację mają ci (np. F. Mathy), którzy twierdzą, że podstawowym motorem działania
bohaterów Endō jest miłość. Oczywiście, Endō jest świadom tego, że rola miłości
w dzisiejszym świecie jest poważnie ograniczona przez egoizm i obojętność.
Dlatego gdy życie w obojętności na sprawy innych bywa łatwiejsze, miłość musi
oznaczać również poświęcenie i rezygnację z własnych wygód.
Krąg „szaleńców” i „bagno” innych
Endō jest
zwykle po stronie cierpiących i uciskanych, z głębokim zrozumieniem pokazuje
ludzi błądzących, jakby chciał powiedzieć za niektórymi patriarchami
japońskiego buddyzmu, że do zbawienia droga wiedzie przez grzechy, a do dobroci
i prawdziwej miłości dochodzimy tylko przez zło i cierpienie. To właśnie takich
ludzi, wcale nie kryształowych, lecz dochodzących do poznania autentycznych
wartości poprzez błądzenie, nazwał Endō po prostu baka, czyli szaleńcami. Lecz ów
„szaleniec” czy „głupiec” w ujęciu Endō nie znaczy tyle samo o „idiota”.
„Głupiec” Endō działa, a nie tylko myśli o działaniu, nie unika
odpowiedzialności za siebie i innych, za własne błędy płaci sam.
Najbardziej znanym przykładem „głupca” jest Gaston
Bonaparte z powieści Szaleniec?, wydanej w Polsce przez IW PAX, a także
niektóre postaci z Kuchibue-o
fuku toki oraz z
innych utworów. Jego szaleniec działa jakby instynktownie i nie musi mieć
poczucia pełnienia jakiejś misji. Zachowuje się często irracjonalnie, naiwnie,
dziecinnie, niezrozumiale. Budzi więc zdziwienie, zniecierpliwienie, znaczący
uśmieszek u innych. Ci „inni” należą do kręgu określonego przez Endō jako numa, czyli „bagno”. W tym właśnie kręgu
wegetują ludzie nie mający dość silnego instynktu walki i nie będący w stanie
wyrwać się z ograniczeń egoizmu. Tylko jakiś niebanalny czyn jest zdolny
potrząsnąć człowiekiem kręgu numa
i stworzyć gotowość na przyjęcie lub danie miłości. W dziełach Endō nie ma
złych bohaterów. Żyją w grzechu, bo nie znają dobra, lub popełniają zło,
ponieważ są słabi. Wszyscy oni zasługują na miłość, a nie na potępienie.
Niezdolność do walki, poddanie się destruktywnym działaniom zdarzeń, przyznanie
się do klęski przed rozpoczęciem walki cechuje wielu bohaterów powieści Endō.
Na przykład lekarz Suguro w Morzu i truciźnie
nie potrafi się przeciwstawić, zbuntować czy choćby zaprotestować przeciw
eksperymentom wiwisekcji podejmowanym na jeńcach amerykańskich w czasie wojny.
Lekarz Toda natomiast wie, że czyni źle, lecz całą odpowiedzialnością obarcza
społeczeństwo. W ten sposób czuje się rozgrzeszony i odrzuca od siebie myśli o
ewentualnym wzięciu na siebie odpowiedzialności. Uważa, że ci, którzy będą ich
sądzić, nie postąpiliby inaczej niż on i jego współpracownicy lekarze.
Często lęk przed osądem społeczeństwa ogranicza bohatera. Na przykład Suda,
główna postać w powieści Wulkan,
wciąż żyje w poczuciu najrozmaitszych ograniczeń narzuconych przez
społeczeństwo. Nie myśli w kategoriach dobra i zła, lecz konieczności. Stara się
więc nie być w sprzeczności z regułami współżycia społecznego. Z tego powodu
wyobcowuje się nawet z własnej rodziny. Dopiero gdy się zorientował, że
pozostał zupełnie sam, poważnie zastanawia się nad własnym życiem. Zrozumiał,
że wbrew przekonaniu o własnej dobroci, nikogo nie kochał naprawdę, nikt
również jego nie kochał. Żona przyznaje, że wolałaby, aby ją zdradził, gdyby
dzięki temu mogła zrozumieć, że jest zdolny kochać kogokolwiek. Właśnie Suda z
powieści o starości i frustracji jest typowym przykładem mieszkańca z kręgu
„bagna”.
W szpitalu
Idealnym miejscem służącym analizie ludzkiej podłości jest dla Endō szpital. Nie tylko w Morzu i truciźnie, lecz także w Wulkanie jego bohater przebywa w szpitalu, podobnie w Być matką i w innych utworach. Poprzez stosunki między pacjentami, a także między chorymi i ich rodzinami oraz między lekarzami przedstawia w sposób wyostrzony warunki życia społecznego poza bramą szpitalną. W miejscu, gdzie skupia się stężenie ludzkich słabości, widać najostrzej prawdę o tym, że wszyscy są równi wobec cierpienia, ale nie wszyscy są jednakowo traktowani. W tym kręgu cierpienia nie miłość i współczucie rządzi ludzkimi zachowaniami, lecz cynizm i wyrachowanie. W powieści Kiedy sobie pogwizduję spotykamy młodego lekarza, który gotów jest zniszczyć każdego, kto stanie na drodze jego kariery. Całe szczęście, że są na świecie również ludzie kochający z otwartą prostotą, ufający innym, nawet jeśli są oszukiwani i zdradzani. Takich nazywa się „głupcami”.
Między buddyzmem a chrześcijaństwem
W jakim
stopniu taka ocena ludzi w twórczości Endō wywodzi się z humanizmu
chrześcijańskiego, a w jakim z humanistycznych nurtów rodzimych? Trudno orzec
jednoznacznie. Zresztą w wielu utworach Endō przewija się natarczywie pytanie o
sposób rozumienia założeń chrześcijaństwa przez Japończyków w procesie
asymilacji religii i kultury chrześcijańskiej. Endō zastanawia się na przykład,
czy Japończycy koncepcję Boga przyjęli zgodnie z intencją misjonarzy. A także
czy rozumienie „dobra” i „zła”, oraz grzechu było zgodne z koncepcjami
chrześcijańskimi. Czy czasem chrześcijaństwo, jakie dał Zachód Japonii, nie
było źle skrojonym i nie dopasowanym ubraniem? Na to pytanie próbuje dać
odpowiedź w licznych esejach i powieściach. Dzięki Endō problemy chrześcijaństwa
stały się w Japonii ostatniego ćwierćwiecza nieco bliższe również buddystom i
shintoistom. Czytają go bowiem nie tylko chrześcijanie, lecz wszyscy miłośnicy
dobrej literatury.
Jest w powieściach i esejach, a także w humoreskach Endō coś bardzo ważnego w
życiu człowieka, poruszającego serca i umysły nie tylko wierzących. W
powieściach Endō odnajdujemy samych siebie, nawet jeśli śledzimy losy bohatera
żyjącego w obcej i nie znanej nam kulturze. Endō daje do zrozumienia, że są
sprawy, które łączą wszystkich ludzi, niezależnie od przynależności kulturowej
czy rasowej. Poszukuje dróg prowadzących wprost od człowieka do człowieka w
powikłanym świecie wzajemnej nieufności i egoizmu. Być może dlatego tak ważne
są dla niego zdarzenia rozgrywające się na pograniczu jednej lub drugiej wiary,
na stykach kultur. O przynależności do któregoś z kręgów kulturowych i
religijnych zaświadcza autentyzm przeżycia duchowego, działanie i zachowanie
bohatera. Endō daje do zrozumienia, że dopóki człowiek egoistycznie chełpi się
swoją wiarą, nie jest ona prawdziwa. Dopiero gdy doświadcza swe przekonania w
cierpieniu, przybliża się do Boga. Nie kryje swych wątpliwości lub wręcz
sugeruje, że gdy giną męczennicy silni tylko swoją pychą wobec świata i
oprawców, nic dziwnego, że Bóg milczy. Bóg odzywa się jedynie wtedy, gdy
bohater (człowiek) jest upodlony. Nie jest to całkowicie zgodne z duchem wiary
chrześcijańskiej. Ta akceptacja słabości ludzkich może mieć u Endō źródło
również w amidyzmie, w wierze w Amidę, kiedy szczere i pokorne zwrócenie się do
bóstwa umożliwia zbawienie nawet największym grzesznikom. Ale Endō zna dobrze
tradycje chrześcijańskie, nawiązuje często do Ewangelii i odnajduje w dziejach
Japonii historie paralelne.
Motyw narzucenia Boga z zewnątrz i dochodzenia do niego przez własne
doświadczenie, własne cierpienie, wyraźnie występuje w Milczeniu, a także w Samuraju. Zresztą dla Endō Bóg podarowany mu
przez jego matkę przez długie lata pozostawał zapewne jedynie „tamtym
Mężczyzną” z Samuraja. Dopiero po
głębokich przeżyciach i po zaakceptowaniu wiary z własnej woli „tamten
Mężczyzna” stał się dla niego Bogiem.
Dla Endō wciąż pozostaje otwarte
pytanie, jaka postawa jest lepsza: czynnego wyboru czy biernego przyzwolenia.
Nawet jeśli wie, co ma odpowiedzieć, to jednak również rozumie, że w życiu
codziennym nie ma sytuacji całkowicie klarownych. Endō nie twierdzi jednak, że
każda wątpliwość jest słabością, a każda słabość jest godna akceptacji.
Pokazuje też skutki płytkiego powierzchownego życia i instrumentalnego traktowania
innych. Zdarza się, że taki pozbawiony podmiotowości, nijaki bohater w obliczu
śmierci zdaje z tego sprawę i podejmuje dramatyczną