Trzy dwuwiersze
To jest maleńkie,
a nie da się schować w dłoni
Jest nie za długo,
ale zawsze jedno
Które nazywasz ja,
twoje życie.
Próby pióra
Zbysłkowi Wilczkowi
za pióro wieczne Cross Bailey
Poezja to pisanie na nowo
świata skreślanego wiele razy
I odczytywanie słów,
których jeszcze nie napisano.
* * *
Czas przypomina pływaka
nieustannie zmierzającego
do niewidocznego brzegu,
którego, być może, wcale nie ma.
* * *
Pierwsze krople deszczu – płomyki
wody
w lichtarzykach kurzu.
WIELKANOC 2019!
Ucieka baranek, pęknięte jajeczko,
świat bawi się granatu zawleczką.
Ale komu Chryst z martwych powstał,
ten radosny się został
Choć ziemia skażona,
i Notre Dame spalona,
jedno się nie zmienia,
Święto Wielkiej Nocy,
to czas odrodzenia
Niech więc nie ustaje
wiara i nadzieja nie płona,
że dobro w ludziach nie skona.
Wiosna
Zeszłoroczna sójka zagląda mi w oczy,
prosto z gałęzi gołego jeszcze drzewa
Zeszłoroczna, bo mniejsza niż będzie latem
ale patrzy ciekawa
Nie wiem czego chce
i czy cokolwiek…
Więc patrzę na nią
jakbym siedział na sąsiednim drzewie
Teraz najważniejsze jest
być ptakiem
Zerwała się nagle,
że omal nie spadłem z gałęzi,
choć siedzę solidnie przy oknie
Odleciała
Tak czy owak nieznajoma.
Człowiek pamiętający
Pamięć ma wymiar oka,
które widziało ciebie
Nawet, jeśli nigdy tego nie zauważyłeś
Wie, że wszystko, co nosisz w sobie,
nawet jeśli tego nie wiesz, jest twoje
Pamięć ma wymiar ust, choćbyś nie słyszał,
co wypowiadały ani czy to skrzywienie
w uśmiechu uwalniającym podziw,
to zachwyt i śmiech radości
Pamięć ma też wymiar świszczącego pociągu,
którym ktoś miał przyjechać – nie dzisiaj,
a ty nie wiesz czy się go doczekałeś,
czy wysiaduje na dworcach, sprawdzając bez końca
godziny odjazdu przyjazdu, stukające w zegarach,
jak kości w dłoniach niewidzialnych graczy
Zbierasz, zgarniasz, gromadzisz swoje teraz
i żyjesz, jakbyś nie ruszał się stąd i stamtąd jednocześnie,
nigdy i na zawsze.
Człowiek zwolniony z siebie
Wkręcony w helisę życia,
przez cały czas próbuje
wykręcić z niej kilka pytań,
od co było do po co
Od matczynego cycka,
dławi się nadmiarem odpowiedzi,
brnie przez jaskrawe jaskinie wiary,
próbuje powszechnej teorii wszystkiego
W końcu, podejrzewając niepewną obecność sensu,
zwolniony przez siebie z bycia sobą,
żyje pytając – dokąd rozwija się wstęga DNA,
czy może zwija.