Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz to pisarz o
ugruntowanej pozycji. Poeta, tłumacz języka rosyjskiego, autor utworów dla
dzieci, okazjonalnie również krytyk literacki i prozaik. Jego twórczość
liryczna dotąd przybierała dwie dominujące formy: pierwsza, charakterystyczna zwłaszcza
dla wcześniejszego okresu twórczości, odznaczała się melodyką, rytmizacją i rymem,
druga zaś oscylowała wokół wiersza coraz częściej uwalniającego się od
powyższych cech.
Najnowszy zbiór wierszy Ruchome obrazki
(wiara, nadzieja, miłość) czyni zadość oczekiwaniom fanów liryki Ryszarda
„Sidora” Sidorkiewicza. Książka objęta została klamrą: otwiera ją Wejście, swoiste intro niesfornie
zachęcające do lektury całości: „mam tu u siebie / mnóstwo zbędnych rzeczy /
zupełnie niepotrzebnych / całkiem nieprzydatnych” (s. 5); zamyka zaś Wyjście, sugerujące rozbrat z
czytelnikiem: „nie czuj się u mnie / jak u siebie w domu / doczytaj albo nie”
(s. 61). Zdawałoby się, że poeta za punkt honoru postawił sobie zniechęcenie
odbiorców, nie łasi się do nich, nie pręży muskułów metafor, skoro odważył się
nawet na gest: „wiersz im na drogę” (s. 59).
Twórca pisze swoje, pisze po swojemu, pisze z głębokich przeżyć i nie chce być
traktowany jako przedstawiciel formacji: „nie jestem głosem / pokolenia / nie
chcę zająkać się / na amen” (s. 57). Lejtmotywem omawianego tomu jest rozczarowanie
światem, ale jednocześnie próba pogodzenia się z nim, a właściwie z sobą: „nie
budź / koszmary mam już oswojone // nie
chcę / od nowa z nimi się układać” (s. 10). U Kazimierza Brandysa pojawia się wpis
gnomiczny: „Być pisarzem nie oznacza nic więcej, jak tylko nie móc być kim
innym. Nie ma mowy o zamiłowaniu. Jest to raczej nałóg obcowania z sobą za
pośrednictwem świata” (cytuję za: Henryk Czarniawski, Lekko uchyl drzwi. Wybór sentencji, Norbertinum, Lublin 2018, s.
196).
Podmiot liryczny w Patataj wraca
wspomnieniem do „zabawy w umieranie” (s. 6); mały bohater zazwyczaj przegrywał
w „udawaną śmierć”, bo jako pierwszy poruszył się, odezwał. To niby tylko
przywołanie, lecz pewne piętno pozostało do dzisiaj, skoro znajdziemy wyznanie:
„dzisiaj próbuję bawić się w życie / ale niefart z dzieciństwa pozostał” (s.
6). Odszyfrujemy w tym fragmencie gorzką wizję rzeczywistości, smutek i płacz (do
środka, bez łez) czy też westchnięcie nad samym sobą, ale nie użalanie się:
po
każdym lęku jakiś nowy strach
za każdym bólem kolejne cierpienia
za każdym żalem jest następna łza
po
każdej zmianie
znów się nic
nie zmienia
(s.
51)
Podobna aura unosi się nad tekstem: „opowiedziałbym ci o lęku / którego tak odważnie bronię / gdy świat próbuje wpełznąć mi / do serca” (s. 7). Życie dobija się do duszy człowieka, chcąc go stłamsić, osaczyć, wprzęgnąć w kołowrót obowiązków („Planyirozczarowania”, s. 9), lecz poeta znalazł sposób na świat: „jak mantrę powtarzam: / zdechł pies! / zdechł pies! / zdechł pies!” (s. 9). Motyw zabawy przenosi ludyczność w sferę życia na serio, z dużą ilością dziegciu. Reakcją obronną może stać się również pisanie poezji, ale nie czułostkowej, gdyż taka przerodziłaby się w żer dla złośliwców i ludzi złych: „nie chodźcie w czułość / wiersze” (s. 8). Autor twierdzi w Ezgorcyzmach, że tworzy wiersze, bo chce być lepszym człowiekiem, choć paradoksalnie najbliższa jest mu tonacja molowa:
przyszli
panowie w muchach
a ja o smutkach
i
panie pełne wdzięku
a ja o lęku
przyprowadzono
dzieci
a ja o śmierci
(s. 59)
Poeta nie akceptuje mentalności
współczesnego Polaka, jego nowych zwyczajów, nawyków, odejścia od dekalogu, od dogmatów
dobrego człowieka: „nasze stare prawdy / wyblakły na murach / zetlały w wierszach
/ i wspomnieniach” (s. 32). Nie brak również wiwisekcji kondycji narodu,
dlatego można śmiało mówić o obywatelskim i społecznym zaangażowaniu autora. Pisarz
krytykuje wady Polaków: obojętność, pieniactwo, zawiść; „bo niby w czym jesteś
/ ode mnie lepszy / mniej pijesz? / modlisz się częściej?” (s. 27). Ryszard
„Sidor” Sidorkiewicz nie ma więc dla czytelnika pociechy, chcąc go raczej skłonić
do refleksji, otrząśnięcia się: „mentalni ślepcy / po omacku stawiamy mur z
powietrza / żeby nas chronił przed przepaścią” (s. 58).
Twórcę oburza relatywizowanie nikczemności, podział na mniejsze lub większe
zło, a przecież „zła są złe / zawsze się źlą / jednako” (s. 36). Tylko dzięki zabiegom
lingwistycznym obraz polskiego świata według Ryszarda „Sidora” Sidorkiewicza
zdaje się być bardziej znośmy. Artysta powołuje neologizmy, łamie struktury i
frazy, by powiedzieć więcej i przekorniej. Zrośnięcie się słów: „ja” i „naród”
lśni w tytule Janaród. Z kolei
pozbawienie „nienawiści” przeczenia ukazuje nowość Nawiści, która jednak nie oznacza miłości. Natomiast ze skrzyżowania
„czułości” i „ości”, dodatkowo z wykorzystaniem nawiasu, poeta buduje Czu(ość). Autor używa form potencjalnych:
„wejdziony do Unii i wstąpiony do NATO” (s. 13), zestawia wyrazy, kierując się
zasadą znaczeniowo-brzmieniową, np. w Biegunach
czytamy: „ja marznę bo marzę / wy marzycie bo marzniecie” (s. 50), a w liryku Ci: „otumaniony tumanami” (s. 19). Warto
też wspomnieć o własnej logice podmiotu lirycznego, wszak zostaje zaburzona
chronologia dziejów: „przed nami / świetlana przeszłość” (s. 53), a obok Anioła
pojawia się diabeł Stróż: „mój diabeł stróż / nic nie musi robić / od kiedy
anioł / ogłosił upadłość” (s. 49) – ten ostatni cytat wiedzie nas do urywku: „w
poczekalni piekła sami dobrzy ludzie” (s. 25).
Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz zafrasowanym sercem opisał pogubienie się rodaków:
„większość rodzi się martwa / szara i nijaka / albo z czasem wiotczeje / kurczy
się / zanika” (s. 24). Dlatego tak groteskowo czcimy święta narodowe („ktoś tam
znowu świątecznej / nie wywiesił flagi // surfinia kaskadowa zwisa mu / z
balkonu”, s. 13). W tomie znalazł się także piękny wiersz o polskości,
pozbawiony kpiny i ironii:
dopiero
kieszeń na piersi
jest małą ojczyzną
a
w niej drobna moneta
z orzełkiem na awersie
i
skasowany bilet
skądkolwiek
dokądkolwiek
(s. 40)
Dodajmy, że szyderstwa poety wypływają zawsze z troski, również wtedy, gdy jak w wierszu Święto, święto nawiązuje do „rytuałów” Polaków:
modlone
żarte i pite
potem plute
i gwizdane
a
nim trzeci kur zapiał
ciecie sprzątnęli
biało-czerwone ołtarzyki
i
po
(s. 43)
Człowiek żyje w pustce, cierpi na
jałowość, uczestniczy w nic nieznaczących zdarzeniach: „karłowaty dzień bez
historii / niewart jednego zdania / równoważnika zdania / niewart nawet” (s.
47), „jedenastego listopada dwa tysiące osiemnastego roku / nie wydarzyło się w
moim życiu nic ważnego” (s. 41). Zanikaniu odruchów ludzkich towarzyszy,
potęgująca ten smutek poznawczy, pogoda, a jej oznakami są: błoto, śnieg,
kałuże, niska temperatura, blade światło: „ciemny i mroźny wiatr / wwiał ich do
równie ciemnych / i wymarzłych domów” (s. 47). Życie to „strefa zagrożenia” (s.
52), skąd uciec można tylko w najbardziej niepewny ze wszystkich bytów – „ja”: „ewakuacja
do siebie w pośpiechu / ratowanie w panice czegoś czegokolwiek” (s. 52).
Między ludźmi rodzą się nie uczucia, ale napięcia, ponieważ „miłość bliźniego
to jednak sport ekstremalny” (s. 15). Trudno zbudować więź, obdarzyć i zasłużyć
na zaufanie, panuje stan podejrzliwości, dlatego jedynym losem będzie
alienacja: „już pokonałeś / ostatniego wroga // więc umrzesz / na samotność //
– a teraz spójrz / w lustro!” (s. 14). W
Udawance mowa o obojętności jako
stałym składniku krwi i życia. Jeżeli nawet budzi się zastanowienie, nie ma
siły sprawczej i objawia się bezradnie rozłożonymi rękami, grymasem twarzy,
milczeniem: „nasze wyrzuty sumienia / chodzą w marszach milczenia” (s. 30).
W 1996 roku Waldemar M. Gaiński napisał: „Ryszard Sidorkiewicz jest poetą
dojrzałym, ale gorzka i przewrotna to dojrzałość. Czemu? […] trzeba się uważnie
wczytać w słowa jego wierszy. Równie ważne jest i to, co jest między słowami. I
nawet nie trzeba tego zapisywać” (Waldemar M. Gaiński, Poeta przewrotnie dojrzały, „Notatnik Kulturalny” 1996, nr 1, s. 12
dodatek informacyjno-publicystyczny do „Gazety Częstochowskiej” 1996, nr 3). Po
ponad 23 latach ta konkluzja nadal
pozostaje w mocy, gdyż Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz to artysta-wybraniec.
Ryszard „Sidor” Sidorkiewicz, Ruchome
obrazki (wiara, nadzieja, miłość), Towarzystwo „Galeria Literacka”,
Częstochowa 2019, 64 s.; wydano w serii Biblioteka
„Galerii”.