Zbigniew Ikona – Kresowaty – MALARZ MYŚLI I PRZEŻYĆ

1
787
Portrety artystyczne Stefana Rusina wykonał Zbyszek – Ikona Kresowaty

 Pomyślałem, że nadszedł czas żeby powiedzieć o Stefanie Rusinie – poecie i malarzu inaczej, bardziej treściwie i sensownie, jako o bardzo oryginalnym i interesującym medium sztuki, „pracującym” jednocześnie w słowie i obrazie. Po pierwsze, żeby sprowokować i zachęcić, chcę powiedzieć, że sensoryka  obrazów tego twórcy koresponduje w dużym stopniu z zaśpiewem i estetyką artystów minionej młodopolskiej epoki, jak: Stanisław Wyspiański, Wlastimil Hofman… Jednakże Rusin to artysta współczesny z Konina i wiem, zapewne nie obrałby sobie drogi kontynuacji w/w twórców. To oczywiście całkowicie moje krytyczne porównania… Ale dobrze wiemy, że wszyscy twórcy różnych profesji, w tym i malarze polscy – młodopolscy to przecież nasz autonomiczny utrwalony dorobek, z którego należałoby korzystać i niesposób o Nich nigdy zapomnieć – To dorobek, który mówi za siebie i dostarcza wielu reflekscji do dyskusji nie tylko o etosie polskim, ale o wymiarze społecznym, zwłaszcza „szkoła krakowska”… Natomiast malarstwo Rusina to stricte poetyckie imaginacje, przedstawiane w różnorodnych cyklach, obrazów, gdzie tła i metafory nawiązujące do symbolu równie nowej  twórczej myśli polskiej, do jej estetyki duchowej, czyli sacrum i profanum. Oczywiście, patrząc z perspektywy czasu na twórczość plastyczną Rusina, ulegam tu jedynie (jak wspomniałem) skromnej pokusie snucia dalszej własnej dygresji. Malarz – poeta, eseista, ale i krytyk literacki, który wydał 18 książek, jest czynny w obecnym życiu artystycznym  środowiska. Wydał wiele katalogów swej twórczości, także wiele ilustrowanych przez siebie tomików poezji. Z drugiej zaś strony to osoba kochająca samotność i niezależność. 

     – Spogladając z dystansu na ten dorobek wydaje się, że to działanie nieskończone – taki transpoeticos. Nie mam wątpliwości, że to jest bardzo szeroka wypowiedź obznajomionego twórcy z dobrą literaturą, z epiką logosu i mitu, ale i nowymi sensami naszego wieku, dźwigajacego na sobie paradoksy psychodeliczne… Malarstwo Stefana Rusina intryguje, czasem sporadycznie  irytuje, to znów innym razem sprawia niedosyt, bywa że i wprowadza kłopot myślowy. Ale pobudza do myślenia autonomicznego sensu życia. Natomiast po opuszczeniu wystawy natychmiast chce się wracać do tych obrazów.

           Ale trzeba także kilka słów powiedzieć o poezji pisanej Stefana Rusina – posiada ona niesamowite walory estetyczne, poszerzone o filozoficzne frazy i pojęcia, bywa że i epickie dygresje i skojarzenia duchowo – abstrakcyjne. Pociąga niesamowicie jego tajemnica i uniwersalność, aczkolwiek zawsze wysnute ciekawą bywa nie szorstką puentą, przeplatającą się swobodnie z plastikonami. Jak wspomniałem, Stefan Rusin ilustruje książki oraz czasopisma, okładki periodyków, ksiażki własne i innych poetów… W całej plastycznej  zawartości artysty przede wszystkim widać myśli i przeżycia osobiste, czyli prawdziwe: to sceny jakby ze snów kolorowych, czasem deja vou, ciekawe dygresje do życia współczesnego, tajemnicze zestawienia kolorów pasteli, zwłaszcza w obrazach malowanych dzieci (jak u Wyspiańskiego?), zwierząt, ciekawe portrety zwykłych ludzi o niezwykłych twarzach w krajobrazach… Większość obrazów to cykle różnych technik pasteli oraz czarno – białych sztychów. Bywa, że Rusin także nie stroni od scen surrealistycznych, widzimy to właśnie w ciemnej pasteli lub w rysunkach tuszem, albo miękkim ołówkiem. Symbol jednak odgrywa w tej twórczości fenomenalną rolę. Artysta zamienia symbole utrwalone na nowe. Osobiście bywałem na tych wystawach  –  A dziś, biorąc pod uwagę dorobek twórczy trzeba powiedzieć, że Rusin to hasło – to głównie poezja przeżyć i myśli, to wciąż autonomiczna wypowiedź  samotnika patrzącego na świat oczami filozofa, ale i mówcy sumienia, to opowieść wydostająca się na zewnątrz po przez kolorowe okienka, jakby z zapomnianej już Nirwany. Po latach patrzę na obrazy Stefana z równie pełnym zainteresowaniem jak kiedyś, czekam dalej na, co rusz, nowsze skojarzenia – odnajduję w tym malarstwie przede wszystkim symbolikę humanistyczną, ongiś ważnego (nieżyjącego już artysty – 1970) artysty malarza Wlastimila Hofmana – twórcy bardzo oryginalnego krakowskiej szkoły i pracowni Jacka Malczewskiego, u którego studiował. Hofman studiował także u Leona Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego oraz w Paryżu. Najpierw tworzył w Krakowie, gdzie zamieszkał, natomiast po II wojnie, szukając samotności, osiadł w Szklarskiej Porębie – (miał pochodznie czeskie) i nie wstydził się nawiązywać esteycznie do swego mistrza. Natomiast prace Stefana Rusina to także i przede wszystkim oryginalny niepowtarzalny urok środowiska… postaci równie oryginalnych, czasem siermiężnych zatroskanych, zadumanych… Widać tu znakomicie, że poeta i malarz kocha ludzi, dzieci, kobiety, jakby nie mógł się oprzeć ich wdziękowi i cudownemu istnieniu oraz pokorze. To samo widzimy w świetle obrazów Wlastimila Hofmana, który był także poetą, choć wydał tylko jeden tomik poezji. Dobrze wiemy, że Wyspiański był także pisarzem poetą i dramaturgiem, malował pejzaże, portrety, witraże fresski i ludzi epoki, mając za statystów to co najbliżej Niego, czyli swoje dzieci, żonę… Wspomnieć trzeba, że wielu poetów malowało obrazy w przeszłości – malował także sam Norwid, Kraszewski, inni – Jest to i dziś interesujące zjawisko w sztuce europejskiej. Są u Rusina równie zmysłowe sceny, ujęte w stan przemijania, w poświaty dziwnego oczekiwania i sennej pasji oraz powidoków jawy, rozświetlone kolorami nostalgii i wspomnienia(?), znakomicie kojarzące się z trwałą obecnością istoty ludzkiej w naturze egzystencji. Rusin maluje, jak wspomniałem, także sceny epickie, nawiązywał był do:  „Pięknej Heleny”, „Edypa”, „Hioba”, dotykał „Hery” czy „Kaliope”… Snuje poeta – malarko swoją pieśń, jakby chciał także o klasyce literackiej powiedzieć nieco więcej i inaczej, ukazuje za pomocą nałożonych na siebie poświat nową jakość, wyłaniając z mroku esencjonalność w czasie jedynie własnych myśli… W każdej pracy artysty drzemie ukryta Psyche, a jednocześnie doświadczenie, gdyż sam miewa niekonwencjonalne usposobienie do otoczenia.

         – Patrzę na całą twórczość Rusina już od ponad 20 lat i przyznam, jest to nieustanne poszukiwanie jakiegoś trwałego kształtu(?), jak u każdego ambitnego twórcy czującego swoją siłę, czasem jakby rozdwojony trop(?), uparcie poszukujący odpowiedniego kontrastu… w pogrubionej linii, która zdaje się być chwilą ważną pierwszoplanowo, zaznacza nią artysta ważność chwili lub senns istnienia danej postaci w obranej scenie – To ważenie duszy,      (kiedyś sam namalowalem obraz o tym tytule – wiem co taka metafora oznacza) ważenie jej koloru, soczystości i zasadności oraz siły koloru użytego trafnie, tak jak to stosuje się na przykład w ikonach, bo cierpienie to przecież kolor czerwony, zieleń – nadzieja, niebieski – mistyczność, itd. – Tworzy to pojęcia psychodeliczne. Ale! – oglądając te obrazy, można jednocześnie z pewnością czytać na własny użytek także wiersze Rusina. A to nawiązanie do świata nie tylko hellenistycznego, ale opowieść o starych myślach, o opowiadaniach rodem z bajek Ezopa(?), jeżeli chodzi o dzieci. Bywa, że artysta tylko muska sfer sacrum, żeby za chwilę skonfrontować się z nimi z profanum. Dlatego lubię estetykę poetycko – twórczą Stefana Rusina, śledzę ją i odkrywam co rusz „Coś” nowego – zatem wytoczę tu pewnego rodzaju metaforę: Wiem, że to malarstwo i rysunek mnie nigdy nie zawiedzie, a raczej powiedzie w świat osobistego wspomnienia, a może będzie to wspomnienie „z przyszłości”, poniesie „nad rzekę dzieciństwa”, albo pod Hades, kiedy pójdę, z ciarkami na plecach, po Eurydykę przechodząc bramę z ogromnymi psami – Gryfami, w zaklęcie i przysięgę, którą bardzo łatwo złamać, w namiętne pasmo tęsknoty i marzeń, gdzie rodzi się podstawowy etos krainy szczęśliwości…

         Kiedyś, przed siedmiu laty, napisałem o artyście takJest to świat radośnie niepokojący, świat słodkiego bólu… niespełnienia na wieczność, świat nie rozszyfrowany, jak cała tajemnicza natura twórcy związanego najbardziej z naturą… „ – Widać namacalnie, że co rusz zmienia się samo wnętrze medium, artysty, zapełnia się kraina estetyki pełniej, bo i bywa też echem bezsłowia – ciszy, ale krystalizuje się ku pełni… O artyście, o jego obrazach, pisali także inni krytycy, byli (jak czytałem) zawsze rozsierdzeni pozytywnie. O Stefanie mówi się w środowisku artystycznym, o jego wyjątkowej spostrzegawczości. Nie bez znaczenia dla jego pastelowych portretów i wizji, które zaprezentował uroczyście przed publicznością bardzo wiele razy, tak się przedstawia jego ciepła prowinencja. Stefan Rusin, znany także (jak wspomniałem) poeta, wywodzi się z metaforyki życia społecznego z czasowej transformacji społecznych, z symboli, z odniesień do tradycji awangardy, i z dużej kondycji duchowej, jednocześnie zawsze dążył do skromności. To widzenie świata bezkompromisowego, to bezcenna bardzo duchowa egzystencja, przestawiająca jakby znaki drogowe, wędrowania i wyczekiwania na dalszy swój los – Ale bywa, że artysta przystaje na czerwonym świetle, zawiązuje czerwoną wstęge, żeby za chwilę iść „noga w nogę” ze swoją autonomiczną intuicją dalej przed siebie…  Poeta w swoich obrazach jakby mówi (co czuję): zasmuceni będą pocieszeni, zamyśleni będą otwarci prawdą, inni pozostaną śmiałymi z nieśmiałości – Myślę, że nie spaczyłem sensu myśli Twoich Stefanie? – Bywa, że sam jako autor nazywasz swoje obrazy „poetyckimi narracjami”, wiodącymi przed siebie. I tak jest! – Mimo iż w pracach twórczych trudno doszukać się typowego uładzonego pejzażu, krajobrazu, architektury, wydaje się, że piękno nie jest aż tak ważne, ale jego podjęcie, podłoże i chropowatość dojścia do jego sensu – To ciepła opowieść o „interpretacji dalekiej od jednoznaczności”.

           Natomiast artysta i poeta sam o sobie mówi:  „W większości, w moich pracach dominują: ostry kontur i zdecydowana linia, w innych przestrzenie świateł, cieni i barw. Na obecnym etapie malowania, lubię kolory ciepłe i jasne, jednak nie wystrzegam się barw ziemistych oraz szarości i czerni. Najczęściej wstępną fazą malowania jest wykonanie szkicu, w dalszej części pracy znika on pod kolejnymi warstwami kresek. Kładąc na papier kilka szerokich plam kawałkami twardego, miękkiego lub olejnego pastelu, uzyskuję efekty zbliżone do wykonywanych farbami olejnymi. Odważne i mocne pociągnięcia pastelami pozwalają uwidocznić zaskakujące tony ekspresji. Sporadycznie pozwalam sobie na zatarcie ostrego konturu”.

Zbigniew Kresowaty

Reklama

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko