Nie znam wszystkich poetów i śladów DNA
pozostawionych na kartkach. Istnieją jak punkty
na mapie. Nie ujarzmię, nie dotknę,
nie wpuszczę w krwiobieg. Akceptuję ułomność;
przecież nie dali się poznać, podrzeć
na kawałki. A może pokochałbym
te pustynie, ogrody, podglądał pożegnania na peronach,
w hotelowych pokojach, konsumował
przecinki w miejscach kropek
albo krzyże, bo wiersz trzeba uśmiercić
lub odejść
w odpowiednim momencie.