Wiersze Tygodnia – Stefan Żagiel

0
803
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


Wiersze moje są po to…

Wiersze piszę nie po to
By słów wylał się potok
Dudniąc w strofek korycie
Pośród wirów i płycizn
By lśnił krótkim wybłyskiem
Rybie napełniał pyski…

Wiersze moje nie po to
By słów wiatr zmienić w złoto
Z dźwięku kruszcu się cieszyć
Wypchać serce i kieszeń
I w alchemii słów wiatrak
Dmuchać do końca świata…

Piszę wiersze bo pragnę
Podać nitkę Ariadny
Tym co w ciszy chcąc skryć się
Zbłądzili w labiryncie
Tym co zbyt mocno czują
Łut cierpienia chcę ująć…

Chcę by wiersze dawały
Delikatność zuchwałym
A zuchwałość nieśmiałym
Skrę młodości dojrzałym
Iskrę w oku – łzę w oku
I niepokój i spokój…

By na deszczu i mrozie
By pod wozem – na wozie
Unoszone przez pamięć
Poprzez słotę i zamieć
Uleciały – zostały
Jak piosenki – jak skały…


Erotyk

Wyciągam ręce
po szepty nanizane na naszyjnik
zwierzeń

rozwieszone pomiędzy
biegunami źrenic

I znów mam pełną garść
niczego.


Nie wszystkie drogi

Nie wszystkie drogi zakurzone
Choć jadą po nich ciężkie wozy
Nie wszystkie głowy kryje szronem
Czas, co jest najdziwniejszym mrozem.

Nie wszyscy ludzie źli do szpiku
Nie wszyscy dobrzy jak anioły
Nie każdy ból jest ojcem krzyku
Nie każdy smutek marszczy czoło.

Życie nie daje pewnych recept
Skończonych praw i sztywnych reguł
Czasem bezpieczniej moknąć w rzece
Niż na płonącym wytrwać brzegu.

Nie wszystko złoto, co się świeci
Nie zawsze złotem jest milczenie
I najpiękniejsza mowa przecież
Nie zawsze w srebro się zamienia.

Czasem nadzieja tkwi w przypadku
Czasem przypadek – przeznaczeniem
A przeklinany los nierzadko
Pozwala spełnić się marzeniom.

Życie nie daje pewnych recept
Skończonych prawd i sztywnych reguł
Czasami więc rozgrzewasz ręce
W skrzypiącym rozcierając śniegu.

Nie wszystko złoto, co się świeci
Nie zawsze złotem jest milczenie
Nie wszystkie wiersze wam, poeci
W srebrzysty grosik się zamienią…


Pożegnania

Pożegnania są jak smutku dotyk
Pożegnania pełne są tęsknoty
Nawet jeśli sam
ruszasz w dalszą drogę
to przecież wracać masz do kogo

Umierania zawsze są samotne
Umierania są od łez wilgotne
Nawet jeśli ktoś
trzyma cię za rękę
nie pójdzie w drogę razem z tobą…


Czarownice

Czym zdołał szatan uwieść
te nieszczęsne kobiety?
Jakie w nich wzbudził
ognie pożądania?
Czym omamił,
oszukał,
że gotowe były oddać mu swe ciało?
Czyż tylko ciekawość latania na miotle
bądź możliwość zamawiania mleka
krowom sąsiadek
sprawiły,
że opętane
poszły na diabelską służbę?

Jakim że potem zdrajcą
okazywał się kochanek,
gdy oskarżonym o czary
rozgniatano palce, łamano kości
– on żadnej nie przyszedł z pomocą.
Nawet wtedy, gdy wyjąc z bólu,
opisywały w szczegółach
miłosne z nim igraszki.

Owa nieczułość na cierpienia
zadawane kochankom
była zaiste dowodem
na jego bestialstwo.

Próby kłamstw czarownic
odkrywały niezawodne próby wody
– sprawiedliwe i prawdomówne
były tylko utopione.

Na czarownice czekał ogień.
Ogień piekielny,
ale najpierw ten
podłożony przez ludzi:
Stos!

Dziś stosy wygasły,
choć żar tli się jeszcze
i dechu wystarczy,
żeby je rozdmuchać.
By gawiedź mogła swe oczy nasycić
widokiem krwiożerczego ognia.
Palącego w imię miłości.

Ognia,
co nie rozjaśnia,
bo przecież sam jest
z ciemnoty.


Alienacje

Wyciągasz rękę do człowieka
do bliźniego
do przypadkowego przechodnia

Na znak pokoju
przyjaźni
powitania

A on nie chce podać ci swej ręki
odwzajemnić gestu ni uczucia

Widzi w twej ręce granat
nóż
grosz do rzucenia z litości
trąd chciwości na palcach

Widzi to wszystko w twoich rękach
albo zdążył wykształcić odruch
takiego właśnie postrzegania

Wyciągasz rękę do człowieka
na znak pokoju przyjaźni powitania
a on nie podaje ci swej ręki
by odwzajemnić gesty
i uczucia

On nie ma ręki…


Podobieństwo

Ty jesteś pies
Jesteś wierny jak człowiek
Ty jesteś pszczoła
Jesteś pracowita jak człowiek
Ty jesteś baranek
Jesteś łagodny jak człowiek
Ty jesteś koń
Jesteś silny jak człowiek
Ty jesteś małpa
Jesteś zwinna jak człowiek
Ty jesteś ryba
Jesteś zdrowa jak człowiek
Ty jesteś wilk
Jesteś głodny jak człowiek
Ty jesteś lis
Jesteś chytry jak człowiek
Ty jesteś osioł
Jesteś uparty jak człowiek
Ty jesteś suseł –
śpisz jak człowiek

A to jestem ja – człowiek
Jestem wierny jak pies
pracowity jak pszczoła
łagodny jak baranek
silny jak koń
zwinny jak małpa
zdrowy jak ryba
głodny jak wilk
chytry jak lis
uparty jak osioł
sypiam jak suseł

Jestem stworzony
na podobieństwo
wszystkich
zwierząt.


Reinkarnacja kamienia

Kiedyś byłem ludzkim sercem
dopóki mój właściciel
nie stał się nieczuły
na cierpienie innych ludzi
dopóki nie przesiąkł nienawiścią

Potem byłem fragmentem
pomnika
wybudowanego za życia
wielkiemu człowiekowi
przez jeszcze większych
pochlebców
o oczach nasyconych fałszem
i chciwością
(po cichu mówili o swym idolu:
tyran i satrapa)

Po zburzeniu monumentu
stałem się niepotrzebnym
kawałkiem gruzu
nadającym się jedynie
do brukowania ulicy.
Szli po niej demonstranci
nieśli transparenty z napisami
chleba pracy
Wyrwali mnie z bruku
rzucali
do strzelających policjantów
Jeszcze potem użyto mnie do budowy
barykady
Po jej upadku długo leżałem
oblany krwią obrońców
czerniejącym szkarłatem
żałosnych bohaterów
którym żywiły się muchy

Teraz jestem kamieniem
do kamienowania cudzołożnic
Czekam na tego
kto jest bez grzechu
i rzuci pierwszy


Satysfakcja

Cygańska żebraczka
siedzi pod murem domu
z całkiem sporym dzieckiem.
Nachalnie zaczepia przechodniów,
nagabując o datek:
Daj, panie, daj!

Dzieciak chwyta
przechodzących za ręce,
trudno się od niego uwolnić:
Daj, panie, daj!
Przyznaję z satysfakcją:
Rodzimi żebracy
są jednak
o wiele bardziej taktowni…


Rotunda romańska w Strzelnie

Bóg
który tu zamieszkał
musi być skromny
i prosty w obejściu

słońce
wpada przez wąskie okienka
czepia się ciosów
z szorstkiego granitu

kościółek
można zamknąć w dłoni
a jednak
przytłacza

modlitwa wieków
wnika do serca


Są chwile

Są chwile, gdy chcę uciekać
Siły ostatkiem
W dzieciństwa dni, pod opiekę
Troskliwej matki.
By ciepłym słowem podparła
Tak jak przed laty
I łez groch z oczu otarła
Fartuchem w kratę.

Wiem, widać przecież to w lustrze
Że czas się toczy
Sam muszę wiatrów się ustrzec
Gdy wieją w oczy.
I nawet matka nie zdoła
Losu mi zlepić
Lecz gdy jej pamięć przywołam
Jest trochę lepiej…


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko