Zbigniew Ikona – Kresowaty – CIEKAWOŚĆ EKOPOWIDOKÓW HUMANIZACJA PRZESTRZENI W MALARSTWIE

0
602
Artysta malarz Witold Zakrzewski na tle muralu własnoręcznie wykonanym „Bitwy pod...”

Witold Zakrzewski – niezwykły artysta z Poznania obłożony dyplomami, które uprawniają nie tylko do malowania obrazów wg własnego i osobnego spojrzenia na świat, ale do „twórstwa”, które ma podłoże dość specyficzne, powiązane z naturą. Witold Zakrzewski posiada galerię autorską pod nazwą ROZRUCH. Tutaj prowadzi zajęcia i wykłady, dydaktyczne spotkania edukujące humanistycznie. Artysta urodzony w 1962 roku, absolwent PWSSP w Poznaniu, który uzyskał dyplomy na Wydziałach Malarstwa, Grafiki i Rzeźby oraz Edukacji Artystycznej, postrzega otoczenie wielowymiarowo. Jest prezesem Ekologicznego Stowarzyszenia Środowisk Twórczych EKOART, inicjatorem wystaw i patronatów wystaw, kuratorem i organizatorem. Sam brał udział w licznych prezentacjach prac w kraju i za granicą, indywidualnych i zbiorowych. Patrząc na to niezwykłe malarstwo, bo takie ono jest, wydaje się, że artysta prowadzi nieustanny szeroki dialog z przyrodą, a zwłaszcza z naturą przyrodnią człowiekowi. Witold także fotografuje. Interesuje go fenomen humanizacji przestrzeni. Ciekawym jest, że to, co widzi naocznie obok siebie – czy to w parku, czy na skwerach albo na ulicy – emanuje i nastraja go do osobnych wypowiedzi na płótnie. Klucza do jego malarstwa należy szukać w przyrodzie, gdzie trwa człowiek, gdzie później swobodnie manewruje się pędzlem i wieloperspektywiczną przestrzenią. Artysta na jednym płótnie nakłada kilka perspektyw, czyli kilka różnych estetycznie obrazów, które przenikają się, a nałożone poziomo na siebie jak warstwy ziemi, tworzą jednolity scalony widok. Ten zabieg tworzy nowe pojęcia, nowe spojrzenie i otwiera głębszą odrębną przestrzeń. Jest to umiejętność, którą twórca żongluje na arenie do tego powołanej. Obraz jest jakby kondensacją obrazów, które przenikają się, a nałożone warstwowo na siebie, jak złoża ziemi, tworzą jednolity scalony widok. Medium artystyczne nie ucieka od natury, a jego obiekt mówi tak: „Zielone ogródki zapraszają, emanując prostym przekazem: przechodniu wejdź i odpocznij z nami, pozwól sobie zebrać myśli, tu Cię nikt nie pogania, jesteś w końcu tylko człowiekiem. I tak po chwili odejdziesz, a my pozostaniemy, jesteśmy przecież tylko zatrzymanym w czasie skwerem z rzeźbami…” – Tojedna obszerna i treściwa metafora, a jednocześnie, jak się wydaje, być może credo artystyczne doświadczonego twórcy, który chodzi, obserwuje, podpatruje i chłonie z zewnętrznej strony świata, żeby za chwilę pokazać na obrazie własną użytą energię. To kumuluje się w nas jako „zwykłych” przechodniach życia, których artysta nazywa „zatrzymanymi w czasie”, nazywa „skwerem z rzeźbami”. Dodałbym, że rzeźby to być może drzewa, krzewy lub nawet fontanny z gryfami lub bez… Czy jest to sztuka przechodnia? – Nie! – jest to sztuka, która pokazuje, co gromadzi nasze wnętrze, czym jest absorbowane i do czego jest zdolne w obcowaniu z przyrodą. Jest to pokaz Ducha i kondycji dzisiejszego człowieka, jak wiele może chłonąć i jak może też oddawać siebie przestrzeniom niezbadanym, ciągle zapraszającym.

Obserwując gołębie – akryl na płótnie

Artysta malarz Witold Zakrzewski to medium HUMANUM DOCTA. Tak jak poeta tłumaczy nam z przestrzeni nieznanej obrazy, które płyną lub spadają jako nieznane ikony, nieznane zwykłemu człowiekowi – zagonionemu, zapracowanemu i zatroskanemu, wpisanemu w cyferki. Człowiek taki, zwany przeze mnie „człekiem” lub zwykłym „zjadaczem chleba”, pomnaża się.Człowiek XXI wieku musi mieć doznania estetyczne, ponieważ traci niepotrzebnie wiele energii, często kosztem sił wewnętrznych. Należy mu to uświadamiać, by zrozumiał, że powinien mieć miejsce i czas na doznania estetyczne, preteksty douciech ducha, do wywołania ich na zewnątrz. Inaczej sama natura upomni się o to, ale może być za późno, bo czai się w nas dzikie zwierzę pod sercem. Zwierzę, które należy poprzez sztukę obłaskawić…

Kiedy napotykam obrazy Witolda Zakrzewskiego, odgaduję miejsca, w których nastąpiło spotkanie emanacji wysokiej energii przekazu (być może przed wiekami?). I mogę odgadnąć bez trudu, kto i co jest ważne w tej sztuce. Malarstwo to ponosi, miga w przestrzeniach kolorowych, w fleszach – jak niezatrzymana migawka. To POWIDOKI, czasem jakby nie ukończone zapisy, dające widzowi dużo do powiedzenia. Bo malarstwo to pozwala swobodnie się interpretować. Gdyby dać obserwatorowi pędzel i kilka farb, domalowałby pewne wątki – pewnikiem farbą niebieską lub czerwoną, a także szarą. Artysta używa jaskrawych kolorów wtedy, kiedy kończy wierzchnią warstwę. Zamyka intensywnym kolorem jakby ostatnią metaforą. To malarstwo (każdy obraz nazywam oknami!) jest metaforyczne, zwłaszcza w technikach mieszanych. Na przykład obraz z katalogu pt. Przestrzeń Ekologiczna Miasta Poznania w Sztuce – 2018, tytuł obrazu:Obserwując gołębie”. Chłopiec stanął przed czynną fontanną, do której lgną gołębie, by się napić. A zwłaszcza ten jeden, powiększony na pierwszym planie w białym błysku skrzydeł. Jest niezwykły w nazwałbym „bledszym odcieniu bladości” skrzydła. To scena, kiedy dziecinność zatrzymuje się, ale ruch natury trwa, słyszę głos, pluskanie trzepotu, nacieku wody – orzeźwienie? Chłopiec – zarys jego cienia, dzieciństwo w aureoli, w jakiejś cnocie, choć cień. To dziewicze, niezgwałcone hałasem chwili z zewnątrz. W przestrzeni abstrakcyjnej dostrzega siebie, choć nie wie o tym – dlaczego. Natura upomina się o swoje, cień dzieciństwa został zatrzymany. On jako zapis w dobie głośnego eteru kawdro(?). To obraz w stylizowanej szerokiej ramie, ale namalowanej. Tym samym artysta nadaje ważność obrazowi, jakby mocno zakreśla własną wypowiedź, prowadząc do innych okien… Jest to obcowanie z ujarzmioną przyrodą… esencją danej pory dnia, czego jutro może nie być. Zatrzymany czas, póki woda nasze oczy przemywa…

Kiedy patrzymy na portrety Witolda, widzimy dokładne igranie z cieniem, z kolorami, które też bywają cieniami. Z całkowitej abstrakcji, z warstwy przestrzeni, profilem wyłania się twarz. Nałożone znaki, rysy pokazują błyski, pokazują ruch w wiele stron. Twarz w ruchu, ruch osacza, a twarz stoi nieruchomo… Artysta tworzy, rozdziela scenę – abstrakcję ruchu, na jakby dwie stronice rozwarte(?) jak książka, z której wiele wynika. To okładki księgi danej postaci. Jest ona dokładnie pokryta, nawet ściśle, znakami, paskami… tak jak życie. Przecież na twarzy mamy wypisany cały nasz zgiełk, psyche i sens życia oraz czas i charakter… Na innym portrecie dostrzegam dwie pewnie bliskie sobie postaci, są dotknięte czołami, choć oddzielone od siebie cienką linią. Każda jakby o innej aurze, porze? Niby inne to postaci, ale czuje się ich bliskość. Twarz z lewej, stworzona z wiru kosmicznego, z zarysem twarzy młodej, ale po-dotykanej mocnymi wrażeniami. Postać – czyli twarz – z prawej strony – mocno stworzona umocowana w Ziemi, jakby wymurowana, być może kształtowana tajemniczo wiekami(?). Możemy nawet dopasować do siebie portret dwóch osób, ale uosabiają one na pewno głębię czasu oraz dramat współczesnego człowieka, uwikłanego w doświadczenia zgoła inne estetycznie, a jednak czyniące je sobie bliskimi. Można by długo stać przed tym obrazem, bo pokazuje on także nasze współczesne rozdwojenie, ale i przytulisko, czasem dość szorstkie i dramatyczne… Wydawać by się mogło, że artysta nie szczędzi nam w swoich „powidokach” rzeczywistości i jej dramatu, bolesnej radości i esencji nagromadzonych doznań. Malarstwo jest pokazem ruchu i erupcji oraz spojrzenia na nasze sprawy z innej perspektywy, co jest bardzo cenne.

Pod koniec ubiegłego roku 2018 byłem obecny na kilkudniowej Międzynarodowej Konferencji Poetyckiej w Poznaniu, gdzie na jednym z paneli miał swoje wystąpienie Witold Zakrzewski. W krótkim wykładzie zwrócił uwagę na humanistyczną rolę poezji w swoim obrazie. Na żywo odbyła się jakby odsłona obrazu. Bardzo mi się spodobały te dwa płótna. Ich kolorystyczność, to osobny walor tego malarstwa.

Wieża Babel” – duże płótno, sugestywnie, obrazowo przedstawiające rosnącą centralnie wieżę z bardzo oryginalnym zakończeniem w formie różowego stożka na szczycie, który wykonano farbami (chyba tak!) fluorescencyjnymi – niesamowity widok! Finał – rosnące światło, wyglądające jarząco, wyróżnia punkt kulminacyjny z centrum obrazu. To istna poezja! Sama wieża Babel jest przecież metaforą naszego bytu jako punkt kulminacyjny określenia centrum pomieszania języków i spraw Ziemi. Tym bardziej, że artysta naznaczył owe „pomieszanie” w tle samej wieży dużymi, ledwo przebijającymi się znakami pisma z Biblii. Niesłychane wrażenie zrobił na mnie ten obraz w stonowanych wyważonych kolorach Idysz, bez skrzywienia w niczym kultury Idysz. Zakrzewski – jak wielu artystów – czerpie także z rodowodu Ziemi, wydaje się, że i z Testamentów. To studnia, w którą zagląda wielu artystów, jednak Zakrzewski tonuje, dotyka bardzo intuicyjnie, nie przegaduje tematyki, obraca rzeczy w czyn bardzo inteligentnie i subtelnie – co spełnia się dobitnie… Do tego obrazu dodałbym zaraz następny pt. Schody jako wycinek Wieży Babel… Schody – odwieczny element pięcia do góry…

Inny obraz: na niebieskiej wydartej plamie, prawdopodobnie kawałku nieba lub Ziemi, legł średniej wielkości romb. Wycinek? Jakby archeolog odkrył odcisk starej marchewki z nacią, to odcisk tego, co było – całego warzywa jako skamieliny, która zawiera w sobie cykl życia, bo jest to jakby kamień, szafir przepołowiony(?) – duży obiekt koloru szafiru z zatopionym widokiem zbutwiałej marchewki(?). To odcisk czasu, co tutaj tworzy piękną wdzięczną kompozycję estetyczną bliską naszemu życiu… Praca ma tytuł, ale ja zaabstrahuję sobie! – niech mi wybaczy sam artysta – według mnie to element drogi pokarmowej człowieka, który uciekł z miejsca. Można by dużo opowiadać o tym obrazie…

I

Inside of cloud

Oczywiście, nie moją rolą, ani twórcy tym bardziej, jest tłumaczyć każdy obraz, jednakże pokusiłem się o to, chcąc nakreślić estetykę i charakter malarstwa artysty. Niewątpliwie czas i chwila są w obrazach Witolda Zakrzewskiego bardzo obecne. Czas bywa pogmatwany nićmi i węzłami, przebiegających przez nas spraw. Jednocześnie klarowne obrazy uspokajają, czasem niepokoją, czasem denerwują – zmuszają, by zawrócić do nich, dłużej postać, bo wyświetlają cząstkę nas.

Otóż, jeśli mi wolno – dla talentu artysty prorokuję jeszcze wiele blasku, rezerwuję rozległe pola działania, swobody wypowiedzi i retoryki wywodzącej się z inteligencji. Życzę spełnienia twórczego dla niebywałego talentu i wszech pomysłu dla realizacji. O to jestem spokojny – życzę wielu realizacji i wystaw na forum Galerii, poza oceanami, ale i wykładów o humanum malarstwa, bo niesie ono duże ładunki nie tylko estetyczne, ale i filozoficzne. Życzę prowadzenia działań artystycznych w przestrzeni EKO, bo działanie to zawiera cenne metafory, bliskie człowiekowi, a co za tym idzie – wielkie połacie poezji. Pamiętajmy, że semantyka tej twórczości przebiega w polu natury i jej trwania odwiecznego – wszak szerszy to temat do dyskusji. Filozofia jako ukryte działanie podjęte przez artystę ma na pewno mocną podstawę dla emanacji na szerszą przyszłość.

Zbyszek Ikona – Kresowaty

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko