Labirynt Myśli I
Samotne drzewo we mgle wydaję swe owoce
Na pożarcie w ramiona ciemnych Aniołów
Gwiazdy upadają załamując gałęzie
To moje odległe marzenie
By świat w którym jestem odszedł beze mnie.
Moja mała księżniczko z księżyca
Gdzie byłaś gdy nasze korzenie owiewał wiatr
Zimny dreszcz i oddech róży spowijał twe włosy
Odeszłaś w sen bez swej korony
Bez serca i odbicia, którego mnie pozbawiłaś
Labirynt Myśli IV
Biała kobiecość
Jej usta pełne dotyku śmierci
Dają nowy początek
Ku modlitwie zamkniętej w dłoniach
Dla kolejnych oddechów wiatru
Unosi on duszę tak żywą
Niż nie jedna chwila narodzin
Dziecka z płótna malarza czasu
Na zimnej północnej skórze
Skażonej milczącym palcem Boga
Transformacja myśli przemienia umysł
W planety narodzin aniołów
Aż po kres własnej duszy
Nie wiedziałem kim byłaś
Jak tylko milczącym skrawkiem tajemnic
zabranym do grobu
Nie byłaś własnością świata, który cię stworzył
Lecz czułaś ból gdy umarło Twe niebo
Poczułaś ulgę gdy zabrała cię ciemność
Labirynt Myśli V
Karnawał dusz
Skosztuj naszej krwi
Zmieniaj oblicza które dla Ciebie nigdy nie będą twoje
Jesteśmy dziećmi wieczności
Żywimy się snami tego świata
Zawsze będziemy koszmarem
Wyjętym z serca wampira
Cytującego zaklęcia przywiane z wiatrem nocy
Grane z orkiestrą, która już dawno zamilkła
Dla nieba skutego w czerwieni
Ono już widzi w świątyni Boga
Jak bardzo twe imię cierpi
W rajskim ogrodzie samotna krwawa róża
Rzuciła się w przepaść
Wypuszczając łzy z upiorów serca
Trzymających klucze do tajemnic zachodu słońca
Labirynt Myśli XI
Za fasadą uśmiechów
Grobowa cisza w sercu Anioła
Mgła wybija rytm na jego nagiej piersi
W wolnym i subtelnym tańcu oddechów
Po drugiej stronie lustra
Kobieta w bieli wskazuje mi oczami po tafli
Drogę do wspólnej wieczności
Nie zbadane korytarze wołają bym twe słowa
Rozumiał inaczej niż tylko język odbicia
Dla ciebie zawsze będę upiorem
Uwięzionym w snach własnego pokoju
Śledząc wzrokiem poświatę księżyca
Ciemność okrywa wilczą duszę światłością
Magia nocy woła bym dotknął raz jeszcze
Twej niematerialnej skóry
Bądź tą, która odbierze mi nadzieje na przebudzenie
Niech święta krwawa woda zdejmie z nas klątwę
Która płynęła w nas od narodzin
Labirynt Myśli XIV
Ogród w śnieżnej zbroi cienia
Daję ciepło nagiej duszy anioła edenu
Kwiatów kwitnących wiecznością krzyża
Rozbitych w systemie granic pierworodnych
Między miłością ,a rzeczywistością ukrzyżowaną
W ciele żywota niewiasty dziecka czasu
Drogi rozeszły się w odpoczynek do śmierci
Daleko odeszłaś, choć czuję twą obecność
Cząstka w niebie, proch w grobie
Dotyk płomienia przypomina że z czasem za rękę
Śmierć daję na zgodę cierpienia
W odmętach piekła zamykam oczy
Śpiąc dalej w ramionach nasennych środków iluzji psychicznej serca
Rozdział zamknięty. młodość pozostała zapisana
W ramionach zimnego kamienia do ciebie się modlę bezskrzydła
Z ciemnej przestrzeni otwartych drzwi domu z kamienia mojej duszy
Labirynt Myśli XVII
Księżycowa kołysanka
Skrzy złotymi księgami
Białych stron świadomości
Magia uwięziona w kosmosu szkatule
Rozsypuję się prochem z łona gwiazdy
W kajdanach sukni nocy
Uosobienie pragnień żyję
Trzymając twą śmierć za rękę
Tańczę z nią pośród świec w najwyższej wieży
Nim wstanie jutrzenki słońce
Skosztuję znów twego oddechu
Wtulonego w samotnych ramionach
Posągu krwawego anioła przeznaczenia
Labirynt Myśli XXVIII
Zimowe spojrzenie
Spod peleryny skrzydeł
Wzbija popioły okruchów życia
Zapełnia dom płatkami śniegu
Na twej chłodnej twarzy
Białe chmury dają nadzieję
Na ciężkie powieki od puchu
Ogrzej mnie chłodem podziemia
Ukołysz różami ze śpiącego ogrodu
Nieznajomy dotyk błądzi po ciele
Grudniowy wiatr maluje chwile na szybach
Gdy nasze połączone oddechy dają nam
Naszą pierwszą gwiazdę
Labirynt Myśli XXXIV
Gdy historia nagle się zakończy
Zrywam nocy nić ciągnącą kamień
Wiatr dosięgnie mego ciała swym ostrzem
Strąci serca w wir ciemności
I na skraju słońca cię pożegnam
Wieczny sen ziści me pragnienia
Dzieci machają do nieba płomieniem powiązanym w snopki
Rodzisz je w towarzystwie księżyca
To ten czas gdy gwiazdy ułożą znak krzyża
Z którego zstąpi cień na nasze ludzkie dusze
I światłość mego ducha obnażyła twarze mroku
Wprost na oślepione oczy samego Lucyfera
Zbiorę o zmroku jego krew do kielicha aniołów
By napełnić czasem usta sumienia
Labirynt Myśli XXXVI
Lewitując nad twoją przyszłością
Nacinam czas skalpelem
Jestem już tak blisko duszy
Więc módl się bym nie przyszedł do ciebie
Gdy wzrok odwracasz dotykam cię głębiej
I wtedy zwierciadła zwierają się w całość
Widzę twój wzrok choć oczy są martwe
Wpatruję się w twoje zimne ciało
Lecąc nad naszą przeszłością
Zamknęłaś życie we własnych dłoniach
Ono zbudzi cię zbudzi się gdy umierasz
Wchłania twój oddech pocałunkiem
Więc uspokój się i zamknij swe powieki
I niech oczy twe spłyną ciemnością
To tylko jeden sen, on i ciebie też zabije
Zapal papierosa może jego dym
Ukaże nas w zwierciadłach złożonych
W jedną samą odrębną myśl
Zamkniętą w umyślę kobiety
Ona twym życiem i twą miłością
W wiecznym pocałunku nocy
Nigdy w kajdany nie zakuję cię czas
Labirynt Myśli XXXVIII
Ręka w rękę z wiecznością
Ona rozświetla twą gwiazdę
Jaśniejącą z krypty twym doczesnym życiem
Więc wolałeś oddać swe serce nocy
Niż żyć w bólu tęsknoty
Za sercem tonącym w morzu krwi
Płynącej z piersi matki słońca
Które pali twą młodość srebrnym płomieniem
Duszy w odbiciu upiora czasu
Niech więc rozpocznie się..
Niech więc zakończy się.. Dzień
Bo wszyscy rodzimy się pod jednym niebem
I umrzemy we wspólnym grobie
Uciekam więc w mroki ciemności
Prawie dwa wieki
Póki srebrna pani nie spali mnie swym światłem
Labirynt Myśli XLI
Jeśli ujrzałeś Ciemność
W oczach aniołów
Stałeś się Bogiem z Boga
Niebo stało się piekłem
Dla krwi człowieka
Nowym rozdrożem ognia
Zbawieniem między światłem I ciemnością
Naznaczoną krzyżem
Nieznajomym w dłoniach nowego światła
Kręgów natury czasu
Wielki i wolny duch
Skaczący przez wiatry północy
Czasy ,pory światła i mroku
Strefę buforu milczenia potoku słów
Daj mi chwilę by dostrzec siebie
Słońce przygasło w oczach świec
Otwierasz książkę pełną granic
Wątków świadomości
Daj mi swą duszę
Bym mógł jej dotknąć
Choć na krótką wieczność
Labirynt Myśli XLIII
Zaczarowany ogrodzie
Twoje białe róże nie zapomną
Jak wielkie są nasze marzenia
Cienie malują ścieżki na ustach
Życie zasypia w złotej klatce
Zamkniętej dla oczu śmiertelnych za dnia
Nie odchodź, napij się ze mną
Dłonią w dłoń, Usta w usta
Rosy z kwiatów dziewiczej białej młodości
Gdy nasze duszę toną w dywanach kwiatów
Włosy spowite w koronach drzew
Zaklęta w róży czeka aż spłynie czar
Na wrotach tajemniczego ogrodu
Ptaki milkły gdy byliśmy sami
Cisza goi rany na pełnych ustach księżyca
Czy pamiętasz jak kochałem świat, który dla mnie stworzyłaś
Wiele jedynych zakwitło by umrzeć
Ta noc była jedyna
Dla mnie i ciebie w świetle małej luny
Dziś cię żegnam choć nie odchodzisz
Ciemność okryła gwiazdy, które pragnęły życia
Zachodzę dla ciebie byś mogła wzejść
Labirynt Myśli XLVIII
Za oczami noc
Nastaje na dostawionym krzesełku
Jądra księżyca wieku
Na końcu języka kamienia
Filmu życia wieczności gwiazdy dziewiczej
W dłoniach robaka kielicha
Z rozdartego ogniem nieba hybrydy węża
Mackami wzroku gorgony
Posągów minotaurów jaskini snów
Szczątków czarów wolności trąb
Archaniołów klątw religii testamentu krwi
Szklanego domu sióstr pocałunków
Córek armii poległych mitów słońca
Wód płodowych fundamentów kościoła
Sarkofagu włosów kochanki wspomnień
Wiatru okrętu pękniętego serca horyzontów nocy
Labirynt Myśli LVI
Róża w ziemi demonów
Przybita mieczem do krzyża
Naznaczona łzami dzieci niewinnych
Z piętnem drogi do wymiarów piekieł
Podążam nią za stary by umrzeć
Zaklęcia w przebraniu pentagramów
Otwierają kolejne pieczęcie
Oddaję wam duszę choć jestem zbyt młody
By się jeszcze narodzić…
Skrzydła ciemności dają sercu nadzieję
W myślach odpowiedzi rodzą pytania
Zbyt dużo krwi oddałem w imię świtu
I muszę pozostać w swym cieniu narodzin
Metamorfozy czasu w obrazie człowieka
Labirynt Myśli LIX
Cień okryty czerwoną peleryną
Kobiecego aksamitu odzianego w gwiazdy
Tam dotyk piekieł gdzie ślepi milczą
A róża uwodzi zapachem twój grób
Jeszcze ciepły dniem wczorajszym
Wypij mnie całego i nie rozlej po niebie
Łez upadłego anioła z deszczem zmysłów
Nie zdejmuj ze mnie swego dotyku
Na ustach mokrych twym winem
Otwartych silną ręką wiatru
Za oknem twej sypialni mały duch
Biję się we śnie w serce matki księżyca
Budzącej się z poczęciem swych dzieci
Patryk Jagliński