Szota Jataszwili, gruziński poeta, powieściopisarz, tłumacz i krytyk sztuki, odwiedził Polskę w 2018 roku, uczestnicząc w Międzynarodowym Sympozjum Wiersza w Bydgoszczy, gdzie zaprezentowana została jego książka „Złoty przekrój” (tł. Dariusz Tomasz Lebioda). Jest to bardzo interesująca poezja, trochę liryczna, bardzo filozoficzna, pełna błyskotliwych gier słownych, ukazująca jak w krzywym zwierciadle naszą rzeczywistość. Klimatem przypomina mi nieco prozę francuskiego pisarza Borisa Viana (Vernona Sullivana), w którego powieściach specyficzny humor dochodził często do absurdu a przedmioty żyły w surrealistycznym świecie.
W utworach Jataszwilego przedmioty również ożywają, toczą rozmowy i uczestniczą w życiu autora. Zwykły ołówek czy gumka do mazania zasługują na to, by pisać o nich długie poematy. Ołówek jest nie tylko narzędziem pracy – jest spełnieniem dziecięcych marzeń o poezji, posiada bijące serce z grafitu, potrafi fruwać i malować na niebie najpiękniejsze obrazy, pisać na chmurach miłosne wiersze. I może też umrzeć, gdy po wielu latach, wielokrotnie ostrzony, przestaje nadawać się już do użytku:
Pochowałem dzisiaj mój ołówek…
Wierny,
Skrócony,
Wiekowy,
Mądry.
Cztery dni temu
Skonał w moich rękach.
Myślicie, że pisałem wiersze?
Nie, podliczałem koszty światła i gazu,
Papierosów i chleba,
Spłaty długów.
. . .
Łkały po nim moje stare zbiory,
Katalogi folderów,
Klawiatura mojego komputera,
Łkały i zawodziły.
(Ołówek w ziemi)
Wiersze Ołówek w ziemi ,Ołówek nie w niebie i Gumka, pomieszczone w szerszym poetyckim Cyklu Kancelaryjnym, są pretekstem do rozważań o tym, co jest w życiu naprawdę ważne, czy posiadanie narzędzi daje automatycznie możliwość zostania twórcą, czy wystarczy mieć, aby być.
Poeta czasem ożywia przedmioty martwe, a kiedy indziej ludzi porównuje do przedmiotów. Na przykład utożsamia siebie i innych z zegarami, które spóźniają się lub spieszą, co pozwala utrzymać wszystko w kruchej równowadze. Wciąż się mijając, będąc zupełnie różni, ludzie potrafią się jednak odnaleźć. Jedni żyją przeszłością, nie bardzo chcąc się wyrwać z wczorajszego dnia, zostawić za sobą minione zdarzenia, inni wciąż gonią za przyszłością, za jutrzejszymi przygodami. I autor dochodzi nagle do wniosku, że właśnie różnice pozwalają wzajemnie się rozumieć, akceptować i kochać:
Jesteś zegarkiem,
który zawsze się śpieszy …
pięć, dziesięć i piętnaście minut.
Jeśli go nie cofniesz –
Tak się rozpędzi, że popadnie
W jutro i pojutrze.
. . .
Jestem, tak jak ty, zegarkiem.
Ale nie mogę być wzorem dla ciebie,
bo zawsze się spóźniam …
pięć, dziesięć i piętnaście minut.
Jeśli mnie nie popchniesz do przodu –
Cofnę się i ugrzęznę
we wczoraj i przedwczoraj,
jak w teraźniejszości;
. . .
Jednak zdarza się,
że beznadziejnie spóźnione,
i beznadziejnie śpieszące się zegarki
wskazują tę samą godzinę.
Właśnie dlatego
czasami nam się zdaje,
że jesteśmy jednością.
(Zegarki)
Szota Jataszwili bardzo oryginalnie pisze o miłości. Nie ma w jego wierszach czułostkowości, ale jest prawdziwa głębia uczucia, dojrzałe zrozumienie jego wartości, ale również przemijalności. Kobieta w jego wierszach jest wszystkim – domem, tym prawdziwym, wzniesionym z realnych cegieł i zamieszkanym, ale też tym wymyślonym, zbudowanym z marzeń. Jest topniejącym pod ciepłem dłoni śniegiem, wspólnym przebudzeniem o świcie i pocałunkiem na dobranoc. Jest oczami, w których odbija się twarz mężczyzny i różą, która więdnie w dłoni. Potrafi odnaleźć miłość w delikatnej bieli porcelanowej filiżanki i w nieciekawej na pozór codzienności, kiedy tylko wyjście do kina uchronić może przed rozziewanym, nudnym wieczorem we dwoje. Zauważa ją w ciepłym zapachu chleba, przyniesionym wczesnym rankiem z odległej piekarni i w rozwianych wiatrem długich włosach, które mogą się stać ostatnią liną ratunkową. Mówi o miłości jakby mimochodem:
Naucz się mnie na pamięć,
Po położeniu się i zaśnięciu.
A rano, po przebudzeniu,
Proszę powtórz.
. . .
Ciekawe jak
Opowiesz o mnie gwiazdom
I drzewom wysokim jak ty.
. . .
Naucz się mnie
Albo tylko zapamiętaj.
(Naucz się mnie na pamięć)
Tematem przewijającym się
niejednokrotnie w wierszach Jataszwilego jest samobójcza śmierć. Być może życie pełne absurdów i sprzeczności
powoduje, że poeta często rozmyśla o samobójstwie. Nie rysuje słowami cierpień,
przedśmiertnych konwulsji, lejącej się z przeciętych żył krwi. Mówi o śmierci
spokojnie, tak jakby była ona konsekwencją tego, co się wokół niego dzieje, lub
jakby była tylko myślą, której nigdy nie ma zamiaru zrealizować:
popatrz na ołówek
kupiony w jakimś sklepie papierniczym
który będzie długo
długo w moim życiu
z nosem złamanym
jak moja
miłość
jeszcze dodam
że można go ostrzyć przy pomocy tej samej brzytwy
którą ostatnio próbowałem podciąć sobie żyły
(Ołówek nie w niebie)
Znowu jestem nieogolony.
Pamiętam – ostatni raz
Gdy stałem przy lustrze
z brzytwą w dłoni.
Pamiętam – czułem ciężar
W opuszkach palców
Ale nie pamiętam
czy skończyłem z sobą
Czy tylko goliłem się?
(* * * )
Poeta pisze też wiele o poezji, o
tym, jak ją odczuwa, jak ważna jest dla niego. Już pierwszy wiersz, który nadał
tytuł całej książce, wprowadza nas w mistyczną krainę, do której wstęp mają
tylko prawdziwi poeci:
. . .
Zanim coś napiszesz
na białej kartce uwierz
w powietrze między lotnymi
nasionami
i w pył popiołu
a złoty przekrój przejdzie
przez ten wiersz
(Złoty przekrój)
W wierszu Liryka porównuje poezję do lalki, którą łatwo można zepsuć,
zniekształcić, skrzywdzić, dopóki się nie zrozumie, że nie jest to dostępna dla
każdego chętnego zabawka, lecz coś delikatnego, wyjątkowego, przeznaczonego
tylko dla wybranych. Przyrównuje wiersze do negatywów (Wiersz – negatyw),
które oślepiająco wybielają wszystko wokół, do trumny z wystawionym na widok
publiczny poetą, którego ludzie oglądają jak nieboszczyka na pogrzebowej mszy (Wiersz-trumna).
Współczuje poezji, która zamknięta w czterech ścianach dusi się, przytłoczona
monotonią i beznadzieją, która nie ma przed sobą żadnych perspektyw:
Poezja nigdzie nie chodziła,
grzała wodę w dużym garze,
kąpała się, poprawiała paznokcie,
ciepło ubierała się
i zawiązywała chustkę wokół głowy.
Poezja nigdzie nie chodziła.
przemieszczała się z pokoju do pokoju,
przybijała gwoździem roztrzaskany wieszak,
układała wypadający parkiet.
. . .
Całe dnie siedziała w domu
i gdy robiło się nudno,
oglądała stare magazyny
i zakurzone książki.
. . .
Poezja nigdzie nie chodziła.
Bo nie miała gdzie pójść.
(Poezja)
Ubolewa nad współczesnymi poetami, którzy nie mają rąk zajętych bukietami ,
otrzymanymi od wielbicieli, nie niosą z sobą nagród ani gwiazdek z nieba. Są
zmęczeni, skacowani, ich ręce dźwigają siatki z butelkami, odnoszonymi do
punktu skupu opakowań szklanych. Pełni pesymizmu i smutku wegetują, a zamiast
uniesień i róż opisują szare ulice i tramwaje, i kanalizację, i transformatory (Poeta
końca XX wieku). Lecz pomimo dostrzeganego upadku poezji potrafi poczuć
wzruszenie, gdy obudzi się w nim wiersz:
Wiersz poruszył się we mnie,
Jak drzwi japońskiego domu
Zamknięte i otwarte
Ani na zewnątrz ani w środku
Płynnie, lekko sunące
. . .
Wiersz poruszył się we mnie.
(Powietrze)
Jataszwili wnikliwie przygląda się życiu, bada
otaczający go świat i szuka w nim paradoksów, które oplata wierszami, tworząc
układanki, gry słowne i błyskotliwe zagadki. Piętnuje bezmyślność społeczeństw,
które wznosząc bohatera czy artystę na wyżyny, bardzo szybko strącają go na
ziemię, by nie wyrósł nad poziomy szarzyzny, by nie został w górze zbyt długo (Lotnik).
Pokazuje pogoń za pieniądzem, kult bogactwa, który nigdy nie zastąpi
prawdziwego piękna i szczęścia (Pieniądze). Wyśmiewa próżność i
hołdowanie za wszelką cenę modzie (Oda do ubrań). Ukazuje bezsensowne
zachowania kibiców sportowych i telewidzów, wierzących w każde słowo reklam (Futbol).
Porusza wiele drażliwych tematów, które uwierają niejednego myślącego
człowieka. Na przykład:
Kopałem ziemię i –
«Dlaczego ranisz niebo?» Wyrzucali mi.
Poleciałem do nieba i –
«Ile można kopać w ziemi?» – zawstydzili mnie.
. . .
W końcu
znieruchomiałem i …
«Dlaczego nie możesz być w jednym miejscu ?!»
– pytali z irytacją.
Zakochałem się i –
Znienawidzili mnie.
Znienawidziłem ich i –
Pokochali mnie.
Wszystko
wróciło na swoje miejsce.
(* * *)
Często w
takich utworach stosuje powtórzenia jednej czy dwóch linii w każdej zwrotce,
lub powtarza w wierszu kilka słów na kształt refrenu (Sufit życia).
Zdarza się też, że niby w dziecięcej wyliczance stopniowo buduje piramidę słów,
co prowadzi do zwiększenia dramatyzmu wiersza i pozwala lepiej zrozumieć
zawarty w nim przekaz (Wizja).
Pisząc o książce „Złoty przekrój”
nie można pominąć dwóch poematów, na który składają się poetyckie miniatury,
przypominające japońskie haiku. Trzy przestrzenie moich miast to krótkie
notatki z podróży po świecie (również po Polsce). Urokliwe, oddające klimat
każdego z miast, przefiltrowany przez nastrój odwiedzającego te miejsca poety:
Co wybrać?
Tutaj wszystko takie cudowne,
Nawet seks z żoną.
(Paryż)
Stary tramwaj dowiózł mnie do oceanu.
Patrzę na niebo pokryte ptakami.
Godzina temu, w grobowcu, błądziłem jak cień pośród sarkofagów.
(Porto)
Stałem przy biurku Lecha Wałęsy,
Potem jadłem w jego bufecie rosolnik.
A wiatr, pewnie wolności, dął w stoczni…
(Gdańsk)
Zapiski w lokalu ze striptizem są
przemyśleniami autora, odwiedzającego nocne kluby Kijowa. Niewesołe są to
myśli, tak jak niewesołe jest życie dziewczyn, tańczących przy rurze w oparach
tytoniowego dymu:
*
Nie dla nocnych klubów
Bóg stworzył noc,
Ale stworzył!
*
Usiądź tu
A erotyzm o tobie zapomni!
*
Wyjdź na Chreszczatyk,
Tam kasztany nie gorzej kwitną,
Niż kobiety w nocnych klubach!
*
Nocne kluby –
Nie zawstydzajcie porannego słońca!
Jak
widać, utwory Szoty Jataszwilego są
zróżnicowane zarówno pod względem tematyki, jak i treści. Cechuje je wysoki
poziom literacki i dbałość o precyzję słowa. Swoboda wypowiedzi autora, jego
dystans do siebie samego i do świata przyprawione lekką kpiną tworzą bardzo
ciekawą pozycję edytorską.
To książka, którą naprawdę warto przeczytać.
Szota Jataszwili „Złoty przekrój”, WAiP TEMAT, Bydgoszcz 2018, s. 122