Problematyka
miłości, o której już tyle napisano w dziejach ludzkości, znalazła ciekawe i
oryginalne ujęcie w tomiku wierszy Ireny
Kaczmarczyk – „intymnie”. Są to utwory osobiście liryczne, a ich
przedmiotem są nie tyko kochankowie, ale właściwie cały nasz świat, w którym
dzieje się miłość. Autorka dąży do bardzo detalicznego jej opisu, nawet na
poziomie przysłowiowych „kwantów miłości”, pod działaniem których mimowolnie i nieustannie
pozostajemy. Możemy sobie tego nawet nie uświadamiać, bo rozgrywa się ona w
ludziach, pomiędzy nimi, ale i w ich świecie życia i bycia. Nie ma też
wątpliwości, że mobilizuje to uczucie cały nasz aparat percepcji na wszystkich
poziomach jego wrażliwości emocjonalnej, ale i intelektualnej.
Detale miłości są tu przez
Kaczmarczyk postrzegane, dalej rozkładane na coś podobnego kwantom emocji, by
wreszcie zostać złożonymi w unikatową całość, która bywa niekiedy niedomknięta.
W wierszu bez tytułu otwierającym tomik dowiadujemy się, że poetka tak widzi
ten kontakt emocjonalny z człowiekiem i jego otoczeniem, pisząc: „lubię gdy Twoje
słowa/jak biedronki wędrują po/niebieskich żyłkach/moich dłoni//gdy zatrzymują
się/w zagięciu łokcia//płoną moje ramiączka”. Miłość bowiem ukazuje się jej jako
wielorakie zjawisko i ma charakter wszechobecny. Przychodzi ze wszystkich stron
świata i umacnia kochanków w jej akcie, a mogą to być: deszcz, wiatr, słońce,
plaża, zapach oceanu, łąka pełna kwiatów. W wierszu pt. „Na łące” czytamy:
„nasze usta/tracą rozsądek//w ramionach łąki/niesiesz mnie/na sam szczyt” i
jest to chyba najbardziej reprezentatywny mini-utwór tego zbioru poezji,
wielokrotnie nagradzany. Wszystkie te uniesienia poetki pozwalają jej:
„Smakować czas w objęciach ciszy”. Spełniona miłość przecież niesie ludzi na
„boski Olimp”, przysłowiowy Eden, zaś jej brak, owocuje niepokojem
egzystencjalnym i utratą sensu życia, i dlatego nieustanie należy dbać o
krzewienie się tego fundamentalnego uczucia.
Przeżycia erotyczne zostają tu konsekwentnie przenoszone na całość naszej
rzeczywistości, która przyjaźnie wspiera rozwijające się uczucie. W „Lecie w
macierzankach” dowiadujemy się, że: „(…)Milczysz zalotnie i wiatr tylko/Porusza
chmurką parasola/Cykady świerszczy nas uwodzą/I zapach siana w sierpnia
stogach”. Miłość również zostaje wbudowana w reżimy upływu kolejnych dni, ale i
pór roku, które nadają jej określony koloryt i budzą bukiety swojskich zapachów.
Słychać w niej muzykę Straussa, ale i utworów poetyckich J. Tuwima, B. Leśmiana,
M. Grechuty i J. Kornhausera. Jak w poprzednich tomikach Kaczmarczyk pełna jest
podziwu dla genus loci Krakowa,
ciasnych uliczek, plant, po których spacerują kobiety w długich sukienkach,
skrywające „zapiętą na guzik/tajemnicę ciała”. Poetka dodaje w wierszu bez
tytułu, iż „(…)Lubię z Tobą zapalać latarnie/Kiedy Kraków gołębie
usypia/Zmierzch ma zapach zielonej herbaty/Gdy mnie szeptem jesiennym
dotykasz”. Jak widać każdy z utworów jest przesiąkniętym klimatem głębokiej
liryki osobistej poetki, co powoduje odczucie, że kolejne utwory stanowią pewne
kontinuum emocjonalne, poszerzające fenomen miłości na cały świat.
Nie
ulega wątpliwości, że Irena Kaczmarczyk wykorzystuje tradycyjne toposy poezji
lirycznej, przepełnione duchem dionizyjskiego ucztowania, w które wplatane jest
uczucie miłości między kobietą i mężczyzna, a zadaniem tych wierszy jest
resetowanie, ale i przedłużanie żywotności tego typu emocji. Miłość bowiem
ukazana jest tutaj jako „zjawisko falowe” gry sił, bo po każdym ich naporze
pojawia się uspokojenie, ale i oddalenie, które domaga się kolejnego
„wzburzonego falowania”, by ukazać nowe wymiary tego fundamentalnego uczucia, a
nawet gry sił kosmicznych – sympatii i antypatii w świecie, o których pisali
już starożytni filozofowie. Udaje się również poetce unifikowanie kochanków z
wersami wielu wierszy, by uzyskać pomiędzy nimi „totalną bliskość”. W pointach
wielu utworów pojawiają się oksymoroniczne wersy, ale i przewrotne w duchu
haiku, co podnosi intelektualny wymiar emocji związanych z ich odbieraniem i
przeżywaniem.
Na zakończenie tomiku poetka zamieściła mini-utwór
pt. „Recepta”, który poniekąd jest drogowskazem na życie przepełnione miłością,
w którym czytamy: „noś na rękach/szczęśliwe chwile//kochaj”.
Ignacy S. Fiut
I.Kaczmarczyk, „intymnie”, projekt okładki i obrazy – Renata
Kulig-Radziszewska, Wydawca Krakowski Oddział Związku Literatów Polskich,
Biblioteka Krakowskiego Oddziału ZLP, 20, Kraków 2019, s. 112.