Poetka Alina Rzepecka wydała ostatnio swój trzeci tomik wierszy. To “Punkty styczności“, publikacja graficznie
udana, zawierająca 45 tekstów. Pierwszy z nich – “Bezwolnie” jest rodzajem manifestu, zbiorem prawd i wartości, do
których poetce najbliżej. Nie ma w nim wielkiej filozofii, koturnowych tyrad.
Jest tęsknota za porządkiem świata, chęć odróżnienia błahostek od problemów
istotnych, wreszcie wiara w ludzką roztropność, W to, że “pewność światła” zatryumfuje nad
“zmierzchem“. Autorka uczy
zatem “kamienie czułości“, agresywność
“barw wojennych” chętnie
zamienia w neutralną biel. Chce dostrzegać dzisiejszość jak zbiór
uporządkowanego dobra. Jest po części niepoprawną optymistką, po części
sceptycznym obserwatorem. Na swój sposób pragnie uczestniczyć w oczekiwanych
zmianach. Pisząc – “nie ufam zegarom”
podkreśla własną tymczasowość. Akcentuje bolesną prawdę, że w nad upływem czasu
nie ma kontroli. To główna przeszkoda w realizacji jej planów. W wierszu “Bezwolnie” czytamy:
nie ufam zegarom
jestem tu tylko po to
żeby oddzielić cień od światła
na wszelki wypadek
stopniuję barwy wojenne
aż do bieli
kamienie uczę czułości
moja wiara zmaga się z
pewnością światła
o istnieniu zmierzchu
W wierszu “Bezgłośnie” poetka nazywa siebie “pękniętym dzwonem“. Jest tutaj esencją lęków, sumą
nieokreślonych rozczarowań. Blask realności wydaje się ją oślepiać. Pewnie
dlatego staje się adoratorką symbolicznego zmierzchu, w którym rozmyte kształty
dopełnia wyobraźnia. “Dobrze widzę
tylko nocą” – czytamy w tekście “Bezustannie“. Dwa kroki od zmierzchu jest noc, po niej sen. Ten
ostatni zajmuje w tych wierszach szczególne miejsce. Jest dla poetki rodzajem
osobistej podróży, mrocznym labiryntem niespodzianek, wreszcie sceną, na której
rozgrywa własny spektakl intymności. W tej dyskretnej atmosferze rozpościera
zatem wachlarz erotyków, z których każdy ma własną scenografię, tak jak “Erotyk jesienny“, czy “Erotyk z bursztynem“. Pomimo tych drobnych różnic, wszystkie mają wspólny
mianownik – głęboką niewiarę w trwałość relacji, związków i uczuć. Jak choćby w
“Erotyk z listem“, gdzie
wyznania miłości “pełne niedomówień
i wielokropków“, są tak trwałe, jak ślady na piasku. W powyższym
tekście czytamy:
piszę do ciebie listy na piasku
pełne niedomówień i wielokropków
czytasz je zachłannie oblizując suche wargi wydmom
wzdychasz i kołyszesz
się niespokojnie
kiedy wydeptuję kilometry plaż
w poszukiwaniu odpowiedzi
/…/
nasza rozmowa
brzmi w nieskończoność
poematem szemrzącego piasku
W czterech wierszach, które moim
zdaniem charakteryzują ten zbiór pada słowo “terapia“. Autorka nie wyjaśnia czego dotyczy, liczy na
domyślność czytelnika. W tekstach tych panuje atmosfera izolacji, aura
niepokojącego milczenia, osobistych strat. Świat zewnętrzny, ten za drzwiami
“jak lustro weneckie“,
zdaje się być niemiłosiernie daleko /”terapia
dzień pierwszy“/. Autorka porównuje swoją tam obecność do gry,
której podstawą reguł jest podejrzliwość, ograniczona lojalność, lęk przed czyhającym
zagrożeniem. Dużo tutaj samotności, poczucia braku wspólnoty, nieufnych
spojrzeń. W wierszu “terapia dzień
słoneczny” mamy dramatyczny opis choroby, cierpienie młodego chłopaka,
płacz matki. “Dmuchawce wybierają
niebo” – czytamy w jego zakończeniu. Jeśli poetka zdała się na
wyobraźnię czytelnika, to moja mi podpowiada, że pod postacią dmuchawców ukryła
ludzi wrażliwych, pełnych wewnętrznych sprzeczności, którzy toczą niekończącą
się wojnę z własną tożsamością. I zazwyczaj ją przegrywają. Przytoczę fragment
powyższego wiersza:
dmuchawce rosną w najmniej oczekiwanych miejscach
i tyle tu biedronek
nie możemy się zatrzymać
liczymy kroki okrążenia i mężczyzn palących papierosy
/…/
słońce czerwone jak
piłka nie wpada do kosza
nie chcę mówić z Kamilem w nocy krzyczał jak zwierzę
jego matka ciągle płacze
dmuchawce wybierają niebo
Tomik “Punkty styczności” porusza sprawy
ważkie, ale wiersze nie rzucają na kolana. Wręcz przeciwnie. Ten typ poezji
przewija się przez wszelkie konkursy jednego wiersza, gdzie jest wianuszek pań,
kawa i ciasto. Mnóstwo w tych tekstach stylistycznych szablonów, wyświechtanych
metafor, oczywistości. Za dużo wreszcie “poezji” w poezji, przez co wiersz przypomina karła na
sterydach. Nie zmienia to jednak faktu, że
warto było ten zbiór przeczytać, choćby dla owych “terapii“, które nieco łagodzą powyższe mankamenty.
Autorce zalecam wnikliwsze eksplorowanie własnej odrębności, determinację w
szukaniu własnych, poetyckich ścieżek, upór w ich wydeptywaniu. Z
niecierpliwością czekam na kolejną publikację.
Książkę polecam,
Alina Rzepecka
“Punkty styczności”
Wydawnictwo WM
Bydgoszcz 2018
Str. 60