Ludwik Filip Czech – Zbawienna obecność terapii

0
485


   Poetka Alina Rzepecka wydała ostatnio swój trzeci tomik wierszy. To “Punkty styczności“, publikacja graficznie udana, zawierająca 45 tekstów. Pierwszy z nich – “Bezwolnie” jest rodzajem manifestu, zbiorem prawd i wartości, do których poetce najbliżej. Nie ma w nim wielkiej filozofii, koturnowych tyrad. Jest tęsknota za porządkiem świata, chęć odróżnienia błahostek od problemów istotnych, wreszcie wiara w ludzką roztropność, W to, że “pewność światła” zatryumfuje nad “zmierzchem“. Autorka uczy zatem “kamienie czułości“, agresywność “barw wojennych” chętnie zamienia w neutralną biel. Chce dostrzegać dzisiejszość jak zbiór uporządkowanego dobra. Jest po części niepoprawną optymistką, po części sceptycznym obserwatorem. Na swój sposób pragnie uczestniczyć w oczekiwanych zmianach. Pisząc – “nie ufam zegarom” podkreśla własną tymczasowość. Akcentuje bolesną prawdę, że w nad upływem czasu nie ma kontroli. To główna przeszkoda w realizacji jej planów. W wierszu “Bezwolnie” czytamy:


nie ufam zegarom
jestem tu tylko po to
żeby oddzielić cień od światła

na wszelki wypadek
stopniuję barwy wojenne
aż do bieli
kamienie uczę czułości

moja wiara zmaga się z pewnością światła
o istnieniu zmierzchu


   W wierszu “Bezgłośnie” poetka nazywa siebie “pękniętym dzwonem“. Jest tutaj esencją lęków, sumą nieokreślonych rozczarowań. Blask realności wydaje się ją oślepiać. Pewnie dlatego staje się adoratorką symbolicznego zmierzchu, w którym rozmyte kształty dopełnia wyobraźnia. “Dobrze widzę tylko nocą” – czytamy w tekście “Bezustannie“. Dwa kroki od zmierzchu jest noc, po niej sen. Ten ostatni zajmuje w tych wierszach szczególne miejsce. Jest dla poetki rodzajem osobistej podróży, mrocznym labiryntem niespodzianek, wreszcie sceną, na której rozgrywa własny spektakl intymności. W tej dyskretnej atmosferze rozpościera zatem wachlarz erotyków, z których każdy ma własną scenografię, tak jak “Erotyk jesienny“, czy “Erotyk z bursztynem“. Pomimo tych drobnych różnic, wszystkie mają wspólny mianownik – głęboką niewiarę w trwałość relacji, związków i uczuć. Jak choćby w “Erotyk z listem“, gdzie wyznania miłości “pełne niedomówień i wielokropków“, są tak trwałe, jak ślady na piasku. W powyższym tekście czytamy:


piszę do ciebie listy na piasku
pełne niedomówień i wielokropków
czytasz je zachłannie oblizując suche wargi wydmom

wzdychasz i kołyszesz się niespokojnie
kiedy wydeptuję kilometry plaż
w poszukiwaniu odpowiedzi
/…/

nasza rozmowa
brzmi w nieskończoność
poematem szemrzącego piasku


   W czterech wierszach, które moim zdaniem charakteryzują ten zbiór pada słowo “terapia“. Autorka nie wyjaśnia czego dotyczy, liczy na domyślność czytelnika. W tekstach tych panuje atmosfera izolacji, aura niepokojącego milczenia, osobistych strat. Świat zewnętrzny, ten za drzwiami “jak lustro weneckie“, zdaje się być niemiłosiernie daleko /”terapia dzień pierwszy“/.  Autorka porównuje swoją tam obecność do gry, której podstawą reguł jest podejrzliwość, ograniczona lojalność, lęk przed czyhającym zagrożeniem. Dużo tutaj samotności, poczucia braku wspólnoty, nieufnych spojrzeń. W wierszu “terapia dzień słoneczny” mamy dramatyczny opis choroby, cierpienie młodego chłopaka, płacz matki. “Dmuchawce wybierają niebo” – czytamy w jego zakończeniu. Jeśli poetka zdała się na wyobraźnię czytelnika, to moja mi podpowiada, że pod postacią dmuchawców ukryła ludzi wrażliwych, pełnych wewnętrznych sprzeczności, którzy toczą niekończącą się wojnę z własną tożsamością. I zazwyczaj ją przegrywają. Przytoczę fragment powyższego wiersza:


dmuchawce rosną w najmniej oczekiwanych miejscach
i tyle tu biedronek
nie możemy się zatrzymać
liczymy kroki okrążenia i mężczyzn palących papierosy
/…/

słońce czerwone jak piłka nie wpada do kosza
nie chcę mówić z Kamilem w nocy krzyczał jak zwierzę
jego matka ciągle płacze

dmuchawce wybierają niebo

   Tomik “Punkty styczności” porusza sprawy ważkie, ale wiersze nie rzucają na kolana. Wręcz przeciwnie. Ten typ poezji przewija się przez wszelkie konkursy jednego wiersza, gdzie jest wianuszek pań, kawa i ciasto. Mnóstwo w tych tekstach stylistycznych szablonów, wyświechtanych metafor, oczywistości. Za dużo wreszcie “poezji” w poezji, przez co wiersz przypomina karła na sterydach.  Nie zmienia to jednak faktu, że warto było ten zbiór przeczytać, choćby dla owych “terapii“, które nieco łagodzą powyższe mankamenty. Autorce zalecam wnikliwsze eksplorowanie własnej odrębności, determinację w szukaniu własnych, poetyckich ścieżek, upór w ich wydeptywaniu. Z niecierpliwością czekam na kolejną publikację.
   Książkę polecam,

 Alina Rzepecka
“Punkty styczności”
Wydawnictwo WM
Bydgoszcz 2018
Str. 60

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko