Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska – Współczesna dramaturgia ukraińska od A do Ja

0
704

Właściwie powinno być: „..od A do Я», bo właśnie nieobecne w alfabecie łacińskim „Я» funkcjonuje jako ostatnia litera, wywodzącego się z cyrylicy i stanowiącego odmianę grażdanki, alfabetu przystosowanego do zapisu języka ukraińskiego. Pełny tytuł wydanego pod koniec ub. roku przez Wydawnictwo ADiT (Agencja Dramatu i Teatru) w Warszawie powinien jednak mieć w sobie przymiotnik „młoda”, bo tom zawiera po jednym utworze ośmiorga stosunkowo młodych dramatopisarzy ukraińskich – wg mojej wiedzy wszyscy debiutowali w XXI wieku. Tak więc wszystko to, co zadziało się wcześniej, jeżeli ich w ogóle interesuje, to już jako historia. Takie jest prawo młodych i tylko od nich zależy, co z tą historią zrobią i czy w ogóle na coś im się ona przyda.

Jak z tym jest wydanym właśnie wyborze ukraińskich sztuk dramatycznych? Jak w życiu – różnie. Jest na przykład temat rozliczenia z jeszcze nieodległą przeszłością w sztuce Pawło Arije „Chwała bohaterom” (w jednej sali szpitalnej dwóch starców-byłych żołnierzy, z których jeden walczył w UPA, drugi w Armii Czerwonej) i jest korupcja w służbie zdrowia – „Białofartuszkowość” Tetiny Kycenko – zjawisko zakorzenione nie tylko za naszą wschodnią granicą od dawna a solidnie podtrzymana dzisiejszymi mocno tam zachwianymi stosunkami ekonomicznymi. Jest także „Studnia” Dimy Łewyckiego, którą autorka wyboru i przekładów Anna Korzeniowska-Bihun celnie określa mianem dramatu „mrocznego, wręcz brutalistycznego, ale niewątpliwie społecznie zaangażowanego”. Sam Dima Łewycki natomiast osobiście zastrzega, że:”Autor zabrania wystawiania sztuki lub jakiegokolwiek innego jej wykorzystania na terytorium Federacji Rosyjskiej” czemu akurat się nie dziwię. Za to dziwi mnie druga część wpisu: „Wyjątek stanowią te rosyjskie teatry i grupy artystyczne, które publicznie sprzeciwiają się polityce prezydenta Rosji Władimira Putina” – bo w moim odczuciu jakoś nie bardzo się ma ten „piernik” (czytaj: treść dramatu) do tamtego „wiatraka”. Oczywiście, wola autora rzecz święta, ale…

Z proponowanego wyboru najbardziej dojrzała i uwzględniająca wymogi sceny jest w moim przekonaniu sztuka pt. „Gdzieś i około” Anny Jabłonskiej (właśc. Hanny Maszutiny), której autorka zginęła bezsensowną śmiercią podczas zamachu terrorystycznego na moskiewskim lotnisku, gdzie przyleciała po odbiór nagrody pisma „Iskusstwo kino” (24 stycznia 2011, port lotniczy Moskwa- Domodiedowo). Wprawdzie tłumaczka i autorka wyboru dramat Jabłonskiej określa jako „komedię – do bólu śmieszną, ale także do głębi tragiczną”, dla mnie jest to przede wszystkim poruszający, mądry dramat o niezgodzie na samotność – nie tylko na Ukrainie, bo w ogóle tę dzisiejszą, zrodzoną w warunkach marnej egzystencji w obojętnym świecie. Klasyczna kompozycja, czytelna narracja i mała, czteroosobowa obsada oraz ogólnoludzkie i ponadregionalne przesłanie tej sztuki może rokować jej międzynarodowe powodzienie.

Cztery pozostałe teksty to monodram „Przez skórę” Natalii Błok, krótka i dwuosobowa impresja sceniczna M. Maszy Wakuły „Polarnicy” , z którą zresztą zdaje się w jakiś sposób korespondować formą, znacznie pełniejszy i rozbudowany rozpisaniem na role „Czas na pilates” Olgi Maciupy. Do klasycznej formy dramaturgicznej sięga z kolei Oleksandra Hromowa w swoich „Dźwiękach i głosach”.

Ośmioro młodych dramatopisarzy ukraińskich, osiem indywidualności i osiem spojrzeń na współczesność. Część z nich mieszka i tworzy w ojczystym kraju, część wędruje już po Europie i dalej, ktoś wraca do kraju, ktoś – jak uradzona w Kijowie M. Masza Wakuła – osiada w Kanadzie. W przeciwieństwie do ich starszych kolegów, dla tego pokolenia ukraińskich autorów świat stanął już otworem. I to – bardziej lub mniej – wyczuwa się w ich twórczości. Ciekawe, na ile zechcą się przed nimi otworzyć polskie sceny i polska widownia.

Tłumaczenie i wydanie książki dofinansowano ze środków Ambasady Ukrainy w Polsce, ale – nie bardzo wiadomo, z jakiego języka poszczególne utwory zostały przetłumaczone: wszystkie z ukraińskiego, czy może część z rosyjskiego, anielskiego lub niemieckiego…? Niby w czytaniu w polskim przekładzie różnicy nie ma, ale język w jakim utwór powstał i z którego go tłumaczono to rzecz ważna także dla odbiorcy. Przy całym szacunku dla tłumaczki i autorki wstępu, Anny Korzeniowskiej-Bihun, której należy się ukłon z powodu wrażliwości na odrębności twórcze ośmiorga autorów, na takie niedopatrzenie wydawcy niepotrzebnie się zgodziła.

Współczesna dramaturgia ukraińska od A do Ja”; Wybór, przekład i wstęp – Anna Korzeniowska-Bihun, Agencja Dramatu i Teatru ADiT, Warszawa, 2018. s. 251. (Książka do nabycia m.in. w księgarniach internetowych)

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko