Paweł Krupka – wiersze

0
635
Fot. Bartosz Frątczak


ZŁOTE JABŁKO

Straciłeś pół życia
by wykraść złote jabłko
z pałacu czarnoksiężnika
Pisałeś kapiące złotem
petycje i przemowy
Przekupiłeś strażnika
i zwodziłeś odźwiernego
wynająłeś najdzielniejszych bojowników
z Libii czy też z Iranu
Wszystko na nic
A tu spójrz jakiś młokos
wszedł tam po prostu
zabrał złote jabłko
i schował do kieszeni
Ogryzek wyrzucił potem
na trawnik

1987


ODCHODZI PATRA

Kto poznał imię tego dreszczu
kiedy odpływają twarze
co opowiadały ci dzień po nocy
gdy znikają cienie
które tańczyły na tle twego słońca

Kto pojął ten skurcz
kiedy czujesz jak oddalają się
wieczory dworce pieszczoty
żle zmierzone słowai nieoddane pocałunki

Żeglarzu mimo woli
nie zdołasz zatrzymać
bryz które ogrzewały twe serce
Odchodzi Patra
z kurzem przystanków meduzami
i stolik przy którym się śmiałeś

W każdym porcie zostawisz
śmiech niepewność telefon
i nieukończoną melodię
A potem znów odpłyniesz
przygnieciony ciężarem wszystkich rzeczy
których nie zabrałeś ze sobą

Czas nie pozwoli ci
być i przejść jeszcze raz
każe ci stać na mostku
i patrzeć jak odpływają
coraz szybciej i szybciej
zamki i baraki w których
tańczyłeś walca i kaleczyłeś stopy

I do każdego portu
przybijesz w innej szacie
i z nowym frasunkiem na skroniach
I przyjmą cię innym winem
bo to co ze sobą wieziesz
jest niewidzialne
i nikt nie potrafi tego nazwać

1999


A G E N D A   2 0 0 0

Niech słabsi będą górą
Tym wszak odróżniamy się od troglodytów
W fotelach miękną kręgosłupy
W kurzu bibliotek akademicka godność
Wątłymi ramionami unosi jeno lepkie palce
Wyciągnięte po wspólne dobro
Kąsają zawsze od tyłu zawsze uśmiechnięci
Hodowcy rewolucji w jedwabnych krawatach
Ze złotymi łańcuszkami wokół kosmatych szyi
Dusza herosa pręży się w konwulsjach
Gniewu sprawiedliwych
Potrafię uderzyć szybciej i mocniej
Lecz matka meduza oplata mnie mackami wartości
I zatyka usta rządami prawa
Ojciec nietoperz zatapia w mięśnie
Szpony rozporządzeń i dyrektyw
Nie zapomniałem wciąż widzę
Sędzia pod kogutem na skrzyżowaniu
Bezkarnie tratuje matkę i dziecko w wózeczku
Nie zapomniałem nie łudźcie się
Daliście nam wiele szybkich kilometrów
I bardzo kolorowych obrazków
W perfumowanych uściskach
Roztopiliście nam kręgi szyjne
Ale nie wszyscy zapomnimy
W najbardziej siermiężnej kieszeni
Znów otworzy się brzytwa
I poznamy ich krew brunatną tłustą
Pomyje petromarek i narkodolarów
Eurobrowar i euroodpuszczenie
Oni gapią się w zdesperowane jubileuszem monitory
Zasłuchani w bełkot brukselskich zagadek
Myślą że zapomnimy bo to nie na nasze głowy
Przed chwilą rzucali bomby
Nie zapominam sędzio
Choć nie widziałem nawet twarzy tego dziecka
Nie zapomnę ekscelencje i dostojności
Wciąż mrozi mnie widok waszego demona
Zamierzającego się młotkiem na główkę mego syna
Ja tchórz który zabijam jeszcze bardziej podle
Papierem i bezczynnością
Nie uderzam by go ocalić
Lecz czy to naprawdę tak czy tędy?

2000


SONET NA „K”

kupców kultury którzy kunszt kupują
kobiety których kibicie kochamy
kokieteryjne kurtuazji kramy
korsarzy którzy kurantem kierują

krucjaty które kantorów kastrują
królom kutego kruszcu kilogramy
korne kolana którymi klękamy
krwawe kindżały które korodują

kiedy klaskałem kradłem kłułem kląłem
kim kłótnie krzesać kim kalumnie koić
kto kretów królem kto klakierów klechą

kogo kamieniem karać kogo kołem
komu koronę krasomówców kroić
koślawą kreśli krnąbrny Krupson krechą

2004


KRÓLOWA ŚNIEGU

Justynie Kowalczyk

JEST!
MAMY JĄ
KRÓLOWĄ ŚNIEGU
Z KASINY ŚWIAT ŚNIEGOWY
SUNIE POZNAWAĆ I ZDOBYWAĆ
GDY ORŁA SKRZYDŁA ZMĘCZONE ZAWIODŁY
JEJ PŁOZY JAK STRZAŁY GWIAZDY TRAS WYPRZEDZAŁY
BY KAŻDEJ BARWY KRUSZEC PEWNIE NA SZYI ZAWISNĄŁ
Z ZIEMI KTÓREJ ŚNIEGU I ZŁOTA POSKĄPIONO
WYSZŁA KRÓLOWA BEZ SALW I BEZ FANFAR
Z KASINY NA MISTRZOWSKIE TRASY
I BŁYSZCZY W ŚNIEGACH ŚWIATA
BIELĄ Z CZERWIENIĄ
KRÓLOWA
NART

2010


WILEŃSKIE CHMURY


Nie tężąc ducha, oczom nie uwierzę:
Tak światom dziwem są wileńskie chmury
Spiętrzone w baszty, dzwonnice i mury,
Zwinne jak strumyk, puszyste jak pierze.

Z każdej krzew inny, różne błyska zwierzę
Muśnięte pędzlem słonecznej purpury.
Tu orły lecą złocistemi pióry,
Tam w pogoń pędzą liliowi rycerze.

Róż i seledyn modrą nicią tkane
W dywan, co deseń zmienia w oka mgnieniu
Unoszą w tańcu Atenę wraz z Febem

I lustra jezior liśćmi malowane
Blaskiem zachodu zostawiają w cieniu,
Bo przecie Ziemi nie równać się z Niebem.

2018


LUSTRZANE ODBICIE


NIGDY
TY STWORZONY
NIE DORÓWNASZ STWÓRCY
CHOĆBYŚ STWORZYŁ MILION SIECI
I OPLÓTŁ NIMI CAŁE STWORZENIE

GÓRY
CHOĆ SIĘ WSPINASZ
CZASEM CIĘ ZRZUCAJĄ
LECZ NIGDY ICH NIE PRZENIESIESZ
CHOĆBYŚ RUSZYŁ WSZYSTKIE DŹWIGI ŚWIATA

MORZE
CHOĆ ŻEGLUJESZ
CZASEM CIĘ ZATAPIA
LECZ NIGDY GO NIE OSUSZYSZ
CHOĆBYŚ SPALIŁ WSZYSTKIE TWE SUROWCE

NIEBO
CHOĆ SIĘ WZNOSISZ
WCIĄŻ JEST TAJEMNICĄ
CHOĆBYŚ ZAMIESZKAŁ W PRZESTRZENI
NIGDY NIE BĘDZIE TWOJĄ OJCZYZNĄ

ZAWSZE
TY STWORZONY
CHOĆ ZAPISANO ŻE
NA OBRAZ I PODOBIEŃSTWO
JESTEŚ LEDWIE LUSTRZANYM ODBICIEM

2018

PAWEŁ KRUPKA
Urodzony w roku 1963, twórca, tłumacz i badacz literatury. Jako autor, tłumacz, redaktor i recenzent specjalizuje się głównie w poezji i piosence autorskiej. Jest filologiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i doktorem Uniwersytetu Ateńskiego. Z zawodu dyplomata, służył na polskich placówkach we Włoszech, w Grecji i na Litwie, gdzie obok aktywności zawodowej rozwinął współpracę literacką i filologiczną z miejscowymi twórcami oraz ośrodkami kulturalnymi i naukowymi. Był wykładowcą greckiej literatury współczesnej Uniwersytetu Warszawskiego oraz animatorem wielu publikacji literackich i filologicznych studentów i absolwentów w tej dziedzinie. Zajmuje się zagadnieniami wielojęzyczności i badaniem rzadkich języków. Jest działaczem ruchu olimpijskiego oraz autorem książek o sporcie i międzynarodowych antologii poezji olimpijskiej.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko