Jacek Bocheński – Poeci

0
579

Film amerykański „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” powstał, jak sprawdziłem, w roku 1989, choć zdawało mi się, że wcześniej. Obecna działalność wydawnicza i literacko-imprezowa czynnego w Brzegu (województwo opolskie) Stowarzyszenia Żywych Poetów rozwijała się etapami od kilkunastu lat. Kiedy dokładnie powstało to drugie stowarzyszenie poetyckie, powinienem był też sprawdzić, ale przez opieszałość nie sprawdziłem na czas i teraz nie powiem. Aktywność brzeskiego Klubu Integracji Twórczej, bo również takiej nazwy używa Stowarzyszenie Żywych Poetów, przekroczyła dawno obszar Brzegu i Opolszczyzny. W praktyce obejmuje dziś całą Polskę.

Członkami Stowarzyszenia są poeci, jednak niekoniecznie poeci. Na przykład czołowy bodaj animator i organizator przedsięwzięć stowarzyszeniowo-klubowych, którego miałem okazję, zaproszony do Brzegu, poznać osobiście, jest prozaikiem. Nazywa się Adam Boberski.

Tym, co istotnie charakteryzuje autorów skupionych w Stowarzyszeniu, nie wydaje się uprawiany przez nich rodzaj twórczości, lecz fakt, że są bardzo mało znani. Ale jak mogą stać się znani w panującym systemie medialno-rynkowym?

Media musiałyby poinformować publiczność, że ci autorzy coś napisali, wydali i że w ogóle istnieją. Otóż media tego nie zrobią, chyba żeby im zapłacono.

Z marketingowego punktu widzenia literatura jest towarem, a reklamą jest wszelka informacja o jakichkolwiek nowych utworach literackich na rynku (tak, na rynku, gdyż liczy się handel, nie sztuka). Reklama handlu wymaga opłacenia. Informację o wydaniu książki ma sobie jej wydawca kupić. I jeśli to się jemu z kolei według jego przewidywań marketingowych opłaci, kupuje. Nie będzie jednak ryzykował wydatków na informowanie o czymś mało dotąd znanym. Nie zawaha się natomiast zainwestować swoich pieniędzy w lansowanie czegoś już wylansowanego tak czy owak. To podchwyci i na lansowaniu jednej takiej rzeczy w nieskończoność, jeśli tę jedną uzna za swój bestseller, gotów będzie skoncentrować wszystkie siły i środki, jakie ma do dyspozycji. Czytelnicy nie wiedzą, że system informowania ich tak jest ustawiony, a rynek i media tak działają. Każde rozpowszechnienie informacji o nowościach książkowych, każda wzmianka, recenzja, krytyczne omówienie, każda, oczywiście, formalna reklama, jest przez wydawców lub innych fundatorów kupowana.

Gdy wydawcami stają się sami autorzy, w dodatku poeci, a jeszcze debiutanci, za informację o sobie nic nie zapłacą, bo nie mają na to pieniędzy. Informowania więc nie będzie. Mało znani autorzy ze swoimi mało znanymi poezjami czy prozami nigdy nie przestaną być mało znani. Już to, że zdołali jakieś utwory swoje wydać, co też kosztowało, graniczy z cudem.

Ludzie pytają mnie czasem, czy nie pora tworzyć drugi obieg. Może jakiś „Zapis”? Pytają pół żartem, a na myśli mają zawsze powód polityczny: osaczanie kultury przez zaciskającą się coraz bardziej obręcz propagandy rządowej. To jest ważny w Polsce czynnik lub współczynnik pozarynkowy, hamujący samoistne procesy i kierunki rozwojowe życia kulturalnego. Jednak na historię Stowarzyszenia Żywych Poetów nie wywarł on wpływu choćby z przyczyn chronologicznych. Nie biorę go więc pod uwagę w tym opisie i zostawiam chwilowo na boku.

Właśnie jednak działalność Stowarzyszenia Żywych Poetów jest pewną, być może zaczątkową, samorodną i naturalną wersją drugiego obiegu w zmienionych, kapitalistycznych warunkach, innych niż te, w jakich działał „Zapis”.

Dlaczego mało znani autorzy ze współczesnej polskiej „prowincji” nazwali się Stowarzyszeniem Żywych Poetów? Niewątpliwie chcieli dać znać, że są i żyją. Czy do filmu „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” nawiązywali tylko dla gry słów: umarli, żywi? Film, jeśli pamiętam, był buntem przeciw nieznośnemu systemowi edukacji w konserwatywnej Ameryce. Czy poeci w Brzegu chcieli jedynie zażartować i tyle, czy buntowali się przeciw nieznośnemu systemowi: wykluczeniu z informacji i podporządkowaniu kultury monopolowi rynku? Prawdopodobnie sami dobrze nie wiedzieli, do czego dążą. Ale co zrobili, to zrobili.

Zaczęli od wydawania czasopisma (teraz już nieistniejącego), następnie tomików poetyckich, nie łudźmy się, z pomocą samorządów. Decentralizacja władzy i rozproszenie źródeł finansowania sprzyja wszelkim drugim obiegom i tak zwanym niszom. Powielaczy w epoce przekazu cyfrowego nie potrzebowali. Mieli Internet. Mogli wszystko, również informację o sobie rozpowszechniać w sieci. Wydawałoby się, że współczesne drugie obiegi będą już tylko tak działać i że ich przecież nie brak: różnych alternatywnych, offowych czy innych awangardowych undergroundów. Ale Żywi Poeci chcieli koniecznie wejść na papier i żyć na nim jak poprzednicy w przeszłości. Nie chcieli też być awangardowi dzięki skandalom, lecz zachować ciągłość kultury, a to jest rzecz naprawdę dziś poważna i na oryginalnym stosunku do tej sprawy polega innowacyjność Stowarzyszenia Żywych Poetów. Coś tu świta. Jakiś ratunek dla przyszłości, która nie musi być śmiercią świata. Coś ocaleje.

Żywi Poeci sporadycznie, jak to artyści, nie potrafili oprzeć się pokusie popisu przez wygłup. Ale jaka awangarda kiedy była całkowicie wolna od efekciarstwa, a nie chciała się w ten sposób reklamować, skoro nie mogła inaczej?

Żywi Poeci ulokowali swe ambicje nie tylko w edycji papierowej własnych wierszy czy opowiadań. Uznali się także za Klub Integracji Twórczej i w tym duchu spróbowali przerzucać mosty między światem, ogólnie mówiąc, wykluczonych a światem elit. Komentatorzy obecnego głębokiego kryzysu polityczno-społecznego, socjologowie, psychologowie i publicyści usiłujący wniknąć w godnościowe przyczyny rozgoryczenia klasy średniej i jej rozczarowania elitami, a toczy się coraz szersza dyskusja na ten temat, powinni poświęcić chwilę uwagi Stowarzyszeniu Żywych Poetów z Brzegu. Integracja wykluczonych z elitami przybrała tu szczególną postać. Na spotkania autorskie z „prowincją” przyjechało już, nie wiem dokładnie ilu, bo znów nie zdążyłem sprawdzić, ale uderzająco wielu pisarzy takich jak Stefan Chwin, Ewa Lipska, Adam Zagajewski, Olga Tokarczuk, by wymienić kilka nazwisk.

Żywi Poeci sprawili , że opozycja „wykluczeni – górna półka” zmieniła swój sens i aspiracje stron. Wykluczeni zapracowali sami u siebie na godność przypisaną górnej półce, a ta półka, jak widać, chętnie zaczęła u nich bywać i współpracować, bo „prowincja” okazała się dla niej atrakcyjna.

Co z tego wynika? Mylę, że dużo, a na pewno coś niespodziewanego. Żywi Poeci objawili w dziedzinie integracji zdumiewającą pomysłowość, chłonność i otwartość.

blog III

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko