Wacław Holewiński
Pasjonat, dyktator, nerwus…
Był pasjonatem, nerwusem, czasami raptusem. Był jednym z najwybitniejszych polskich kompozytorów. Żaden inny utwór Polaka „nie wskoczył” tak wysoko na listy przebojów, jak jego III Symfonia.
Jak to możliwe, że człowiek, któremu do osiemnastego roku życia zabraniano siadać przy fortepianie osiągnął tak dużo? Jak to możliwe, że świat go dostrzegł, zauważył, docenił…? Tak, tak, jest przykład Pendereckiego i Lutosławskiego, ale… Ale o nich słyszał każdy Polak. A o Góreckim? Przez lata pozostawał w cieniu, do dziś zresztą w świadomości naszych rodaków jest gdzieś z tyłu głowy. A przecież… No właśnie, co przecież? Jest wielką, światową „figurą” muzyki klasycznej. Dobijał się tej pozycji przez lata, przez sieroctwo, własne kalectwo, śląską potrzebę posiadania „poważnego zawodu”, przez partyjne kuksańce, ale też przez rektorowanie w Akademii Muzycznej, ucieczkę w ukochane Tatry, szpitale, choroby…
Ta książka ma też drugie dno, rodzinę. Przede wszystkim żonę kompozytora. To jak mgła, cień, dalszy plan. Miłość, opieka, wyrozumiałość. Bez niej Górecki byłby kimś innym. A może w ogóle by go nie było?
Mikołaj Henryk Górecki (1933-2010) traktował muzykę i swoje komponowanie niezwykle poważnie, czasami był dyktatorem, czasami zdawał się na intuicję.
Szkoda, bardzo szkoda, że musimy w odniesieniu do jego osoby używać czasu przeszłego.
Dobrze, że pozostały płyty, że grane są jego utwory w najważniejszych salach koncertowych świata. Dobrze też, że powstała ta biografia. Napisana ze znawstwem, szacunkiem, wiedzą.
Maria Wilczek-Krupa – Górecki. Geniusz i upór, Znak, Kraków 2018, str. 413
Piotr Müldner-Nieckowski
Anna Liber: trzy nowe książki poetyckie
Są to trzy tomiki poezji wydane w jednakowej objętości i w tym samym czasie, co nie znaczy, że są trylogią. każdy z nich jest trochę inny. Autorka ma spore doświadczenie, w latach 2014-2017 wydała jeszcze osiem książek. Tempo wydawałoby się piorunujące, ale to jest summa długotrwałej pasji artystycznej, trwającej lat już kilkadziesiąt. Kiedy poeta przekracza smugę cienia, zaczyna się rozglądać po swojej przeszłości, wertować kartki w teczkach i szufladach. Myśli też o sprawdzaniu się przed publicznością, co przedtem było niemożliwe ze względu na zajęcia zawodowe i rodzinne. Anna Liber pewnego razu pojawiła się na spotkaniach Warszawskiej Szkoły Pisania przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich i wstąpiła do Stajni Literackiej SPP, gromadzącej autorów w SPP niezrzeszonych, ale zainteresowanych pisaniem i rozwojem swoich umiejętności (notabene zapisać może się każdy, i to bez żadnych zobowiązań, http://spp.warszawa.pl). Jakież było zaskoczenie kilkudziesięciu zebranych, kiedy przeczytała parę swoich krótkich utworów. Były to wiersze świeże, wręcz odkrywcze, atrakcyjne pod względem językowym i znaczeniowym, wpadające w ucho. Ich klimat długo się pamięta. Oto jeden z nich:
Całonocnie
a on mi chrapie
całonocnie
całoustnie świstuje
wolny tlen
zniewolony
łapaniem
a powietrze i tak
jeszcze stoi
samo
bezwiedny odruch stania
Trzy książki, które mam zaszczyt tu rekomendować, są wypełnione takimi wierszami: o zwykłym życiu zwykłych ludzi, które są inne niż myślimy, i którzy są inni niż sami o sobie myślą. Rzeczy, pojęcia i sprawy znalazły się pod lupą osoby dysponującej nie tyle dobrą wyobraźnię (bo to od razu staje się oczywiste), ile filtrem, który odcedza stereotypy i odkrywa maski zasłaniające prawdę. Czytając wiersze Anny Liber nie mamy wrażenia, że kreuje nowe światy, nic podobnego. Przeciwnie, są to rejony, rewiry i zaułki doskonale nam znane, wydawałoby się już kompletnie wyeksploatowane przez literaturę. Tymczasem poetka jakże prostymi sposobami pokazuje, że widzący i słyszący jeszcze wiele mają do zobaczenia i usłyszenia, a przede wszystkim zrozumienia:
Fazy
Oszukano nas.
Fazą nieskończonej
miłości.
Fazą dobrotliwej przyjaźni.
Fazą ostatecznego samozadowolenia.
Fazą dobroci dla zwierząt.
Koniec faz.
Ludzie żyją dłużej.
Tak, to nie jest dobrotliwa obserwatorka, która pisze dla każdego coś miłego. Przeciwnie. Między jej zachwytami, wśród jej opiewania są miejsca, w których drżą ostro brzmiące nuty, budzące nas ze snu samozadowolenia. Poetka pisze:
Przepuszczam dni
zatrute strachem
Przez magiel
wyobraźni
bo wie, że to jedyna droga do rozpoznania piękna. Tak, to banalne, ale piękne: świat JEST piękny, trzeba tylko tego piękna chcieć, odcedzając smutek, zło i brzydotę, zanim nastąpi coś okrutnie nieodwracalnego. Polecam te ciekawe książki. Sądząc z dat umieszczanych po zawartych w nich utworach, autorka pisała te wiersze niemal nieustannie, całą sobą, całą dobę, całe miesiące, eksploatując głębokie pokłady nagromadzonych przez lata możliwości, Oto jeszcze jeden przykład tej fali poetyckich poczęć:
List
Drogi mój!
Piszę do Ciebie z samego jądra płuc.
Oddychasz głęboko. Jakbyś chciał
wymienić cały magazyn starego
tlenu na nowy. Zaprawdę
wierzysz, że nowe znaczy lepsze?
Dlatego kocham ludzkość.
I czekam na znak,
Twoja wierna
Beztlenowa Bakteria.
Piotr Müldner-Nieckowski
_______________________
Anna Liber, “Epidemia marzeń”. Wydawnictwo MAWart Marek Włodarz, Warszawa 2017. Stron 96. ISBN 978-83-947497-2-9. “Osiodłać wiatr”. Wydawnictwo MAWart Marek Włodarz, Warszawa 2017. Stron 96. ISBN 978-83-947497-3-6. “Chabrowa mgła”. Wydawnictwo MAWart Marek Włodarz, Warszawa 2017. Stron 96. ISBN 978-83-947497-6-7.