pogoda ma się lepiej niż na to wyglądam
wynoszę zmarłego z domu i wieczornych myśli
dni i miesiące w wielkich czarnych worach
najcichsze słowa w paciorkach różańca
świat skurczony do sterty kapci i kaszkietów
futerał na oczy zamknięte od środka
monochromatycznie zaległa mi cisza
nie sposób jej przełknąć popić i zapomnieć
ciągle nie umiem patrzeć na wersalkę
jeszcze zobaczę odcisk letniego oddechu