Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
662

Czwarty gwóźdź nie gaśnie

W micie było tak: „Kiedy Jeszuę ben Miriam, którego później świat nazwał Jezusem, wydano rzymskim strażnikom, żeby go ukrzyżowali, ponieważ źle się wyrażał o rzymskim cezarze, posłano dwóch żołnierzy po cztery gwoździe.”… Żołnierze mieli czas do wieczora, pieniądze, które otrzymali, częściowo przepili, a potem nikt im już tych gwoździ nie chciał wykuć. Spotkali Cygana. Ten wykuł trzy, a czwartego, rozpalonego do czerwoności, nie był w stanie ugasić. Został z nim na zawsze, nie mógł się go pozbyć. I ten czwarty objawiał mu się wtedy, gdy miało się zdarzyć najgorsze…

Feri Lainšček, słoweński pisarz, do tej pory nie przekładany na polski, napisał przepiękną, krótką powieść (140 stron) o czterech pokoleniach Cyganów mieszkających w Jugosławii. W tej książce, trochę micie, trochę konfabulacji, bo Cygan przecież musi umieć opowiadać, prawda przeplata się ze zmyśleniem, świat realny z legendą. O pochodzeniu, o drodze, którą powinien toczyć tabor, a później mercedes, o roli marszałka Tity, komunistach, o zdradzie, przemycie, o tym co dla Cygana ważniejsze, co godzi w jego honor, a na co lepiej machnąć ręką.

„Jorge Mirga, mój szalony dziad, którego wszyscy oprócz milicjantów i sędziów, nazywali Winnetou…” Jorgi Mirga twierdził, że cygański tabor przywędrował z doliny Apaczów w Indiach. „Kiedyś, dawno temu, też mieliśmy własną ziemię, płodną i szczodrą prawie jak rajskie polany, a biali ludzie nam zazdrościli. Kradli nasze oswojone konie, zabijali bizony, pokarm dany nam od Boga, i wciąż garnęli się do naszych kobiet, które już wtedy miały gorętszą krew niż białe.” Jorge Mirga, generalissmus Cyganus… Pierwszy z tej sztafety pokoleń…

Cygan poszedł do więzienia, jego miejsce u boku kobiety zajął inny Cygan. Trudne do przełknięcia. Ale ona rodzi dziecko całkiem białe. Więc ani jeden, ani drugi nie może być ojcem. Śledztwo, ich prywatne śledztwo, wskazuje ojca. Milicjanta, który zdradził swoją ładną żonę. Zemsta… Niech ona urodzi ich dziecko, niech cały świat widzi… Po dobroci, no przecież można ją poprosić, albo, gdy nie zechce… Nie chce. A oni dopadają ją na odludziu. I wtedy. Wtedy pojawia się gwóźdź. Rozżarzony, nie do ugaszenia.

Cygan potrafi… Trochę jak Polak w czasie komunizmu. Nie będą wędrować, zbudują wioskę, osiedlą się. Niech tylko państwo da im elektryczność. Zafrasowane miny notabli partyjnych. A gdyby tak zapisać się do partii? Czemu nie. A gdy jest już ten prąd, można wszystko. Niekoniecznie po myśli „właścicieli” Jugosławii…

Dżinsy szmuglowane przez granicę. Hulaj duszo, piekła nie ma. Żyj, baw się, graj muzyko. Chyba że trafisz na sprytniejszego od siebie. Zwłaszcza, gdyś jest analfabetą. Było dobrze, potem gorzej, całkiem źle. Ktoś oszukał. Zaufanie? Spalić tego, który oszwabił…

Tak, Cyganie mają smykałkę do handlu. Czasami niezbyt uczciwego. Na to można przymknąć oko. Nawet jeśli to handel bronią. Wystarczyło podzielić się zyskiem z tym, kto to oko przymknął. Ale… ale są granice. Nieprzekraczalne w dawnej Jugosławii! Kosowo! No tak, ale przecież Cygan tylko obiecał, że sprzeda. A przecież nie sprzedał… Omamił, wyprowadził w pole, namieszał…

A ten najmłodszy, Dono, wysłany do szkoły z internatem? Stygmatyzowany, odrzucany, bez ojca. Za to z kobietą, która pokazała mu ścieżkę do szczęścia. Łatwą. Narkotyk podgrzewany na łyżeczce. Jak go odnaleźć, zawrócić z tej drogi do śmierci? Jak ocalić własne dziecko? Uciec, ruszyć w drogę. Ale najpierw przywiązać do drzewa…

„Dąb będzie cię pilnował, jemu mogę cię powierzyć – pogłaskałem Dona. – Posłuchaj go, a staniesz się dębowym człowiekiem. Będziesz mógł z nim porozmawiać, poskarżyć się…

– Nie – wyszeptał. – Lepiej zawiąż mi usta.

To mnie uspokoiło, wiedział, co go czeka”

To nie jest mdła, leniwa historia. Cztery pokolenia, cztery odmienne losy, w świecie, który się zmienia, ale niekoniecznie jest Cyganom przyjazny bardziej teraz, niż kiedyś. Jak się w nim odnaleźć z tą swoją odrębnością, tożsamością, ze swoim mitem?

Lainšček mógł upiększyć świat Cyganów. Albo odwrotnie, mógł go oszpecić, skarykaturować. Nie zrobił ani tego, ani tego. Wlał w swych bohaterów cygańską duszę, dał im życie, rozmach, szeroki oddech. Dla niego ta czteropokoleniowa wędrówka wciąż trwa, wciąż rusza w podróż, gdzie marzenie staje się rzeczywistością, odejścia czymś zwykłym, a powroty naturalnym jak to, że przyjdzie kolejny dzień, że kiedyś zaświeci słońce. Czasami ten dzień może być gorszy, czasami lepszy. Ale przecież nikt nie ucieknie od swego przeznaczenia. Nawet Cygan.

Ze zdumieniem przyjmuję takie książki. Szeroko otwieram oczy. Piękna, piękna proza.

Feri Lainšček – Nietykalni. Mit o Cyganach, przekład Joanna Pomorska, Sedno Wydawnictwo Akademickie, Warszawa 2019, str. 141.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko