Andrzej Walter – Bóg się rodzi i nikt nie truchleje

0
483

   Drodzy Czytelnicy.

Niełatwo składa się życzenia w tak skonfliktowanym domu. Niełatwo wyciągnąć do drugiego rękę i powiedzieć szczerze: tak, myliłem się. Niełatwo wreszcie zanegować albo zrewidować swój punkt widzenia ludzi i świata. Trudno też ukryć, że od jakiegoś czasu współuczestniczymy w obrzędach dwóch zwalczających się plemion i w takiej rzeczywistości ludzie o umiarkowanych sądach są wręcz na siłę wciągani do opowiedzenia się po jednej ze stron. Tylko z jakiej racji? Tylko po co? Tylko jak uzasadnić taki powód, który wyklucza jakąkolwiek zgodę? Nie odpowiem Wam na te pytania. Po prostu je stawiam. Naiwnie i z niejaką nieśmiałością, stawiam te pytania w … chyba w trosce o przyszłość…

 Autorem naszej słynnej, starej „jak świat” kolędy jest polski poeta epoki oświecenia Franciszek Karpiński. Jego „Bóg się rodzi, moc truchleje” wydane w 1792 roku pod tytułem Pieśń o Narodzeniu Pańskim ze zbioru Pieśni nabożne śpiewamy do dzisiaj… Warto może zatem przy tej okazji przytoczyć inny wiersz Karpińskiego, jakże adekwatny do naszej skłóconej Polski anno domini 2018. To wiersz z kategorii Dumy i elegie, może niezbyt prosty dziś w odbiorze, lecz doprawdy – wart lektury i posiadający znamienny tytuł:

Przeciw fanatyzmowi

Krzyż w jednej ręce, żelazo ma w drugiej,
Zasłonił oczy, pozatykał uszy!
Tak świat obiega, jak jest w sobie długi,
Wszystkiego dotknie i z gruntu poruszy.

Gdzie tylko przeszedł, krwią ludzką spluskany.
Dojdziesz go czarnym zostawionym śladem.
Lubi kaleki, śmierć, nędzę i rany,
Pije łzy cudze, tuczy się swym jadem.

Gdy złych od dobrych świat obaczy przedział,
Temu sędziemu co natenczas rzeczem?
Który swym uczniom wyraźnie powiedział:
“Ja was na ziemię nie posyłam z mieczem.”

Czy Molochowe wskrzeszamy obrządki,
Gdzie krwią człowieka błagany bóg srogi?
Czy Buzyrysa milsze nam pamiątki,
Który zabijał przychodnia w swe progi?

Ofao syn, tłumiąc przyrodzone prawo,
Z własnego ojca uczynił ofiarę:
Ten padł, ów nad nim trzymając broń krwawą,
Wraz woła ranny z raniącym; “za wiarę”.

Wiaro! ty czysta przysłana na ziemię;
Ale cię człowiek zabobonem szpeci;
Ty chcesz, by ludzkie kochało się plemię,
Jako jednego ojca jedne dzieci.

Bóg od nas wszystkich wyciąga swej chwały;
Pod jednym żyje naród ludzki Panem;
Afryckich pustyń tułacz ogorzały
Z Lapoinem albo Chińczyk z Luzytanem.

Za cóż dla wiary miecz kto w ręku nosi?
Pokrzywdzą niebo i prawa natury?
Kiedy ktoś ręce równo ze mną wznosi,
Nie potępiać go, on je wzniósł do góry.

Czyż to nie lepiej Rzym rozumiał stary?
Aby zamieszkom powszechnym zaradził,
Szczęśliwe skutki ze złej robiąc wiary,
Bogi narodów w stolicę wprowadził.

Gdy różne bóstwa ręce sobie dały,
Serapis został Jowiszowym bratem,
Eufrat się z Tybrem w jedno łoże zlały,
Rządził Rzymianin uciszonym światem.

Jeśli niebaczność była dotąd głucha,
Idź, ktoś wykroczył przykładami temi:
Człowiek szczególnie niech zwierzchności słucha,
A zwierzchność Boga, który ojcem ziemi.

Nie mamy prawa z bronią w ręku pytać
I o rzecz świętą pastwić się nad bratem;
Ty, co te wiersze będziesz kiedyś czytać,
Wspomnij, że chciałeś być sędzią i katem.

Jam ci z rąk wyrwał oręż zgotowany
I ślepy zapęd z wolna ułagodził,
Żeś się nareszcie, już sam przekonany,
Z rozumem, z sercem i z wiarą pogodził.

Ojczyzno moja; nikt nie widział ciebie,
Abyś się kiedy zmazała tą plamą!
Gdy przyjdzie pora, ratuj się w potrzebie,
A niebo mocne nie da się i samo.


    Ojczyzno moja, trudna ta mowa, lecz spójrz na siebie. Ta kłótnia służy tylko naszym wrogom. Okazja do gestów pojednania minęła 11 listopada 2018 roku. Teraz, wydaje się, mamy kolejną. No cóż. Niełatwo przecież dziś powiedzieć za Wacławem Roliczem-Liderem (1866–1912 – polski poeta końca XIX wieku, prekursor Młodej Polski)

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
Ten biały kruchy opłatek, pszenna kruszyna chleba,
a symbol wielkich rzeczy, symbol pokoju i nieba.
Na ziemię w noc wtuloną, Bóg schodzi jak przed wiekami.
Braćmi się znowu poczyńmy, przebaczmy krzywdy, gdy trzeba.
Podzielmy się opłatkiem, chlebem pokoju i nieba.


   A my? My raźno wyrzuciliśmy wszystkie te „męczące norwidy” do kosza. Zresztą coraz więcej do tego kosza wyrzucamy, coraz więcej łagodności, uczuć i żywności. Coraz więcej sumień i dusz. Niektórzy wrzucili tam nawet samego Pan Boga i życzą sobie Pięknych Sezonowych Świąt, albo czegoś na miarę Winter Break… Inni biegają w językiem zwieszonym do kolan, rozświetlają domostwa chińskimi świecidełkami, szturchają się, tratują, zdobywają sobie – życiową przestrzeń i … obfite Święta… Drugi człowiek stanowi dla nich li tylko przeszkodę do pokonania.

   Drodzy Czytelnicy. (…)

   Jakże jestem już zmęczony tym kolejnym, coraz bardziej szaleńczym okresem przedświątecznym. Tym społeczeństwem, które stało się plemieniem hipokrytów, obozem niedającej się ogarnąć konsumpcji, zbiorowiskiem egocentryków dostrzegających jedynie koniuszek własnego nosa i własnego interesu. Czyż w takim ulu ja nie staję się na ich obraz i podobieństwo taki sam? Czy również nie biegam, nie walczę, nie zniżam się do tego poziomu? Czy dane mi jest jeszcze zachować umiar, człowieczeństwo i jakieś wartości czy zasady w takim świecie? Mam nadzieję, że tak, tylko trzeba sobie uświadomić, że nie sposób wdepnąć w gówno i nie ubrudzić się, że nie da się tego nie czuć, nie widzieć, nie słyszeć… a do tego mamy orgię marketingowo-reklamową nachalnie uderzającą nas wręcz zewsząd. Wszystko, od kiedy gasną znicze na grobach zamienia się w idealną maszynerię – kup, kup, kup… zapłać, zrób sobie dobrze… Mój Boże – cóż to za świat? Bóg się w nim rodzi? Czy tylko człowiek truchleje? Albo też i nic już nie truchleje. A nasze krwawo zdobyte Wigilie nie wyznaczają już niczego…

Przywołam tu jeden z najlepszych ostatnimi czasy polskich filmów, filmów właśnie godnych Oscara, w miejsce powszechnie lansowanych – (tylko któż na tym zdegenerowanym i zblazowanym Zachodzie to jeszcze zrozumie) – to film „Cicha Noc” Piotra Domalewskiego. Pracujący za granicą Adam niespodziewanie wraca do rodzinnego domu na Boże Narodzenie. Nikt z krewnych nie spodziewa się, jak wielki wpływ na ich życie będą miały dalsze wydarzenia wigilijnej nocy. Zachęcam do odbycie seansu oraz do przeczytania krótkiej recenzji Piotra Czerkawskiego na portalu Filmweb:

https://www.filmweb.pl/review/By%C4%87+ze+wszystkimi-20791

   „Cicha Noc” to próba spojrzenia na wszystko co dzieje się wokół nas. Próba bardzo mocna, bardzo prawdziwa i … wbrew pozorom dająca receptę. Receptę na oczyszczenie z wątpliwości sumień, że tak to ujmę. Każdy powinien dziś zobaczyć ten film. On – jakoś tam – daje nadzieję. Taką samą nadzieję przynosi nam Tadeusz Różewicz w wierszu „Bajka”… (2002)

ścierpły mi nogi
obudziłem się
z długiego
niewygodnego
snu
    w świecie czystym
świetle
nowo narodzonym
w Betlejem a może
w innym “podłym” mieście

    gdzie nikt nie mordował
    dzieci
    ani kotów
    ani żydów ani palestyńczyków
    ani wody ani drzew
    ani powietrza

nie było przeszłości
ani przyszłości

    trzymałem za ręce
    tatę i mamę
    czyli Pana Boga
    i było mi tak dobrze

jakby
mnie nie było

   Życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, aby było Wam tak dobrze, jakby Was nie było, jakby nie było żadnego zła, jakby nie było przeszłości, ani przyszłości, jakby była … tylko zgoda i miłość. To byłaby taka …”dobra zmiana”… choć wiem, że to chyba mało realne…

Andrzej Walter
Boże Narodzenie 2018

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko