To było prawie wczoraj.
Wyspy budziły się z letargu.
Jechałem pociągiem z miasta N,
lodowiec topniał,
biel rozpływała się w błękicie.
Wierzyłem fotografiom,
tylko one
nie uwierzyły we mnie.
Nadal tęsknię
do tego wczoraj
sprzed tysięcy lat.
Nadal wierzę
fotografiom.
Są jakby monolitem
cięższym od snów.
Są nibylandią
roztrwonionych marzeń.