Izabela Fietkiewicz-Paszek
Konstancja z Zagórskich Asnykowa do syna
To słodka tajemnica, nikt nie musi wiedzieć,
że odkąd wyjechałeś – twój dziecięcy pokój
stoi nienaruszony, choć pusty od roku,
ciągle jeszcze w nim słychać echo naszych zwierzeń.
Wśród najdroższych pamiątek przechowuję kartki,
rzędy niezgrabnych liter pierwszych twoich wierszy.
Obok paczki z listami i portret młodzieńczy,
kiedy jesteś daleko – muszą mi wystarczyć
i zastąpić codzienność. Do dziś nie umiałam
pozwolić ci dorosnąć, drzwi dzieciństwa zamknąć,
wysunąć dłonie z dłoni, oddać cię dla świata.
Choć wiem, że wielki talent w poezji to rzadkość,
że masz iść własną drogą, nie możesz się wahać
– tak trudno zwolnić uścisk, tak trudno być matką.
18.10.2018
Kazimierz Asnyk do syna
Miesiące na Syberii, niewola, zesłanie.
Jak tu być bohaterem, gdy toczy się walka
wyłącznie o przeżycie? Chleb, buty, gorzałka,
tylko to się liczyło, mój drogi, Adamie,
żadne wzniosłe idee. Jedzenie i ciepło
ważniejsze od wolności, a sen od ojczyzny.
Uwierz staremu ojcu, największy przeciwnik
ukrywa się w nas samych, to prawdziwe piekło
początek ma na ziemi. A jednak wróciłem.
Czy zakwitnie na nowo, co już wypalone?
Czym powinien być powrót? Po co ten wysiłek?
Prowadzenie księgarni, starania o żonę?
Dziś, synu, obaj wiemy, wiele już przeżyłeś:
zesłanie nie ma końca, bywa odroczone.
27.11.2018
Włodzimierz Asnyk do ojca
Nawet teraz patrzymy w całkiem inne strony.
Nigdy mnie nie poznałeś i nie zdołasz poznać.
„Synu”, „synku”, „syneczku” – dla mnie puste słowa.
Choć w końcu tylko w słowach umiemy się chronić.
O nic cię nie obwiniam, o nic nie mam żalu,
uciekłeś w politykę, w góry, w swoje wiersze,
Nie mam czego wybaczać! Dźwigać tyle nieszczęść
i być ojcem? To trudne. Bałeś się skandalu,
bałeś się, że napiszą: „Asnyk nie dba o syna”.
Miałem więc guwernantkę i czyste koszule.
Czas mi szybko upływał, myślałem – wytrzymam,
odciąłem się od ludzi, otoczyłem murem.
Tak, piję. Grywam w karty. Myślisz, że twój przyjazd
zwróci nam tamte lata? Późno na ratunek.
20.10.2018
Kazimierz Przerwa-Tetmajer do Adama Asnyka
„Mistrzu! niech żyje cudna Twej myśli robota,
Niech nie uwiędną laury, co wieńczą Twą głowę”[1].
Tak, Adamie, to prawda, to wersy nie nowe,
dawno je napisałem, niczego nie cofam!
Dziś też myślę, że jesteś „jak latarnia morska,
co drogę dla okrętu wieszczy” i wskazuje.
Byłeś, Mistrzu, najlepszym – ba! – jedynym królem.
I wciąż żywię nadzieję, że choć mała cząstka
twojej pasji, talentu i „myśli skrzydlatych”
przetrwa na pokolenia, poniesie ją młodzież
przez kolejne epoki. A Ty mi wybaczysz
wszystkie złośliwe słowa. Nie chciałem być
wrogiem.
Jestem młodym poetą, nie brak mi odwagi
porzucić starych mistrzów, wybrać własną drogę.
30.10.2018
Helena Modrzejewska do Adama Asnyka
To żarty, przyjacielu, wybaczysz, mój drogi?
Całemu światu głoszę, jak cenię twój talent,
chcę, żebyś miał tę pewność, najdroższy Adamie:
jesteśmy przyjaciółmi, budzisz we mnie podziw.
W każdym liście pisałam, o tym, że zachwycasz
i wnosisz w moje życie tak wiele radości.
Nie gniewaj się więc miły, drobne złośliwości
to dowód uwielbienia dla mistrza Asnyka!
Warto umrzeć na niby dla chwili jedynej,
w której czyta się słowa rozpaczy poety.
To prawie jak na własnym pogrzebie być widzem,
a potem się odrodzić, i stanąć naprzeciw
zrozpaczonych przyjaciół, i wrócić szczęśliwie,
by tym aktem raz jeszcze fortunie zaprzeczyć.
31.10.2018
Lucyna Kotarbińska do Adama Asnyka
Jesteśmy przyjaciółmi, od dawna się znamy,
nie oceniaj pochopnie, nie słuchaj pogłosek.
Czy ja mogłabym skrzywdzić? Proponuję rozejm.
I pamiętaj, mój drogi, nie chciałam cię zranić.
Posądzasz mnie, Adamie, że twojego syna
próbowałam uwodzić? Że mieliśmy romans?
Zapewniam cię przy świadkach, nie musisz mieć obaw,
jesteście dla mnie przecież jak bliska rodzina.
I wiedz, że przykro było słyszeć inwektywy,
niegodne dżentelmena złośliwe uwagi,
o których – jak to bywa – doniósł ktoś życzliwy.
Ale to bez znaczenia, potrafię wybaczyć.
I coś jeszcze: przyrzekam – wszystko będę czynić
dla pamięci o tobie i dla twojej sławy.
1.11.2018
Jerzy Jarnuszkiewicz do Adama Asnyka
Jeśli wtedy myślałem, że będzie mi łatwo
uchwycić melancholię, w kamieniu ją wykuć,
jeśli miałem nadzieję, że tych kilka szlifów
wystarczy – i ożyjesz, a rodzinne miasto
przyjmie cię z twoją chandrą, nostalgią, zmęczeniem
i pozwoli odetchnąć, tak zwyczajnie przysiąść
– to wiem, że się myliłem. Może gdybym wyciął
kształtne serce z kamienia, wyrzeźbił natchnienie
lub profil romantyka. Tak, drogi Adamie,
trzeba było przewidzieć, że nam nie wybaczą
śladów twojego smutku – to on się okaże
trwalszy nawet od spiżu. Żartem ci odpłacą
za tyle lat tęsknoty, to najdroższe znamię,
każdy dzień przepełniony „bezbrzeżną rozpaczą”.
20.03.2018
Adam Asnyk do Jerzego Jarnuszkiewicza
Mój mistrzu, kpina czy deszcz – kamień wiele zniesie;
chłodny, twardy, nieczuły, odporny na rysy
i na burze epoki. Ma czas, by się ćwiczyć
w stoickiej cierpliwości. Nie złamią go jesień
czy złośliwe spojrzenia. Wiernie wyrzeźbiłeś
tę, co w każdej odsłonie grała główną rolę,
najważniejszą – nostalgię. Wszystkie niepokoje
udało ci się, mistrzu, zamknąć w jednej bryle.
Pytasz, czy nie mam żalu. Chyba nie o prawdę
o mnie i moim życiu? Wbrew szydercom twierdzę:
tylko wielki artysta może jednym aktem
zatrzymać tyle bólu. Jeśli moje wiersze
nie przejdą próby czasu, staną się bezradne –
niech przetrwa chociaż kamień. Czy mogę chcieć więcej?
1.07.2018
Listopad 2018. Teresa Rudowicz pisze list do Adama Asnyka
Chociaż znam cię tak długo, trudno dobrać słowa,
jesteś dla mnie kimś więcej niż dawnym poetą.
Taternik, kucharz, działacz, orędownik reform
– bez końca cię odkrywam, bez końca od nowa.
Jednak to, co jest ważne, co nas połączyło,
i łączy coraz mocniej, a przyszło z latami –
czytam nie u biografów, lecz między wierszami:
nieuchwytną tęsknotę, melancholię, miłość
i wieczną pogoń za czymś, czego nie nazwałeś.
Świat zmienił się zupełnie, i to nie na lepsze.
Próbowałbyś i dzisiaj z nie mniejszym zapałem
pokochać go, naprawiać, obłaskawić wierszem.
A może tam, gdzie jesteś, wciąż się nie poddajesz?
I opisujesz nasz świat na jego rewersie?
28.11.2018
Sonety są częścią spektaklu pt. Najtrudniej podobno pisać o samym sobie. Adam Asnyk do Franciszka Kvapila, wg scenariusza Anety Kolańczyk.
[1] Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Na cześć (dziś ku pamięci) Adama Asnyka w
dniu Jubileuszu dnia 14 grudnia 1896 r.