ANTOLOGIA POETÓW POLSKICH 2017: Maksymilian Tchoń, Irena Tetlak, Jarek Tomszak, Zbigniew Toborek, Izabela Trojanowska

0
676

Maksymilian Tchoń
 
Wiersz, słowo, glosa?
 
bard dzieciństwa, Słowianin mowy –
Osiedle Piastów, Kraków, ‘14 września.
Widmo poranka, zgięte prześcieradła
poszarpane koszule, portrety zapomnianych
władców, spacje między wyrazami –
listy naznaczone stemplem wolności
 
to wszystko i to jedynie wszystko na czym
swoją filozofię mógłby oprzeć Heidegger
i jego przyjaciel z miejskiej osady, którego
imienia nie ośmielam się wzywać. Nie
wiedziałem, że w stronie tyle wiem o poezji –
nie wiedziałeś, że tyle wiem o życiu
 
bądź mi bliska, tak bliska, jak daleki jest
świat. Na marginesie twych cudem
zaadresowanych kopert, wydartych znaczków –
jestem ja, u progu milczenia, ten który
krzycząc: kocham cię, och jak ja cię kocham
choć to tylko gra półsłówek w mieście bez
 
zmierzchu, gdzie miłość, która, gdzie do
kogo? Kroi mgłę. Ja wierny tłumacz przemysłu
literatury, ambasador prawdy, niemy obrońca
tłumów, prawowity następca błędnego słowa,
biorę dziś na siebie to brzemię i pędzę
gdzie wiatr łopoczący banderami nie oszczędził
 
mi nawet cierpienia, gdzie wiatr łopocze,
gdzie wiatr. Zjadłem, wypiłem – rytualny
taniec dnia codziennego, w spojrzeniu
prześwitującym przez promienie listowi
żółto barwne róże i pancernik „Potiomkin”
pędzący przez przeszłe czasy, jestem tego
 
pewien. I temu winien, to moja skóra 
czująca pot. Czy to, że oddychamy nie
jest czystym złudzeniem? Bo gdzież jest
ta luka, gdzie jest ten świat? List miłosny,
poezja do poduszki? Gdzie ta mowa czysta
jak alit eratyczny wiersz, wiersz, słowo, glosa

Oddalenie. Poemat.
 
usiedliśmy w domu, przed domem
na ławce z ażurowego tworzywa,
świat imał się końcowi zachodząc
hebanowym niebem. na linii brzegowej
naszej przystani cumowało wiele łodzi,
były to najprawdopodobniej żaglówki
czeskiego pochodzenia, odarte feerią
ze skórzanego anturażu.
 
ciche odgłosy września przenikał
pot ze spalonego słońcem ciała. nasza
matka ziemia wydobywała ostatnie
westchnienia przygranicznego torfu.
i my, i my pogodni, ciągle lecz bez
ustanku słuchaliśmy swoich słów.
Artur przeczytał mi wiersz:
 
ja asceta mowy
próżny rzemieślnik pióra
zdobywca stłumionych marzeń
piszę dziś do ciebie to wyznanie
i czynię to moim językiem
pokrętnym
 
dlatego wybacz mi
moją nieobecność w twych ramionach
dajmonionie niech stanę przed tobą
ja
spocony podróżą człowiek
obawiając się o moje słowa niewypowiedziane
 
niech wiotkie i czyste dłonie
zbudują dziś most na grani a mój
upór napisania głupiej robinsonady
albo na wzór Świetlickiego 49
wierszy o wódce i papierosach ostudzi
twoją chrapkę na papierową miłość
 
tysiąca porażek i miliona zwycięstw
a my przeczytamy Panie List do pozostałych
i jak Stachura znów wykrzyknę:
„niech żyje życie!” „niech żyje życie!”
– nie pomyślałabym nigdy, że byłby
w stanie napisać tak subtelny wiersz.
nasze cienie zlewały się w jeden. takie
trofea, które zdobywał jeszcze za czasów
licealnych można by wliczyć do księgi
rekordów Guinnesa. ba do swojego
dzienniczka. mały chłopczyk a już
interesuje się stolarką, moja babcia
mawiała – byliby z niego ludzie.
zmierzch zaznaczał się coraz bardziej,
a my nieporównywalnie wtuleni w pędzie
gwiazd liczyliśmy swoje wiosny.
tak mało a zarazem dużo… krzesła
pokoju kreśliły krajobraz otaczającego
ogniska. spokój towarzyszył nam
na każdy sposób. spokój rozpościerał
dłonie, zbrudzone węglem kominka –
spokój odarty z rozpaczy. spokój ducha.
spokój… pokój otwierał się na
nieznane krainy,
 
dal, a ja trzymając
krucyfiks w ręku odliczam prostacko:
pycha charakteru
chciwość duszy
nieczystość ciała
zazdrość zmysłów
nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
Panie nad swoim
istnieniem, ośmielam się mówić
tylko oko w oko słowami:
raduję się że mogę
 brać udział
 
w tym ziemskim „dziwowisku” –
jak wiesz wszystko posiada kolce
a dalej już choćbym chciał –
nie umiem

Wisława Szymborska wspomina Felliniego 
– w „Odzie nad Adriatykiem”, zresztą współtwórcę 
„Potępionych” widzianej okiem Charona
 
Na placu, którym niegdyś spalono Giordano
Bruno – zabić Felliniego krzyczał jeden z gapiów
podczas codziennego rytuału palenia żywcem.
Pod kościołem motłoch, ścisk, przepełnienie 
Nowa Nawa i nowi Wierni – jego budowa trwała
z dwadzieścia pięć lat, a podczas niej zginęło
z lekka licząc, z osiem osób. Trudno przypuszczać
czy był to wypadek losowy, czy wola Boża…
Taka miłość nie kończy się na trumnie, tym
 
bardziej w piachu. Pomimo, iż początek to tylko
ciąg dalszy, a księga zdarzeń otwarta w połowie,
twoje glissando grane dla mnie w sposób w jaki
jeszcze nikt nigdy na gitarze nie grał, tzn. uderzając
ręką w pudło rezonansowe, jak na bongosach stukając
rytm ręką w boczą ściankę i tnąc struny pokrętłem,
niczym piłka dzieciństwa odbijana od ściany tysiąc
trzysta czterdzieści trzy razy. Wiesz Fellini wyre-
żyserowałeś mnóstwo filmów, a i tak zapomniałeś
 
o swojej biografii, dlatego to osiem i pół taktu dedykuję
tobie, na wzór i podobieństwo greckiego Leonidasa –
bohatera wojny pod Termopilami. Niech głodny Ares
zamknie Cię na Panteonie sławy, dokoła podpali
stosy i zmyje hańbę oniryzmu i melancholii, a ja ten
tren Nino Rota zagram Ci renesansową melodię,
z lekka poetyczną, ciężkawą dla zmysłów, bo ile jestem
w stanie dać, z tego świata wyłapać, wbijając gwoździe
do trumny, to moja partia, zro­zum­cie, że język może
 
uk­ryć prawdę, ale oczy – nigdy. Dlatego moje marzenia
wystawiam dziś na próbę, czy spłoną na panewce pobliskiej
latarni, czy latarnik dostrzeże w oddali statek pijany. Czy
Charon nad brzegiem Styksu rzuci garść monet abyś
wybrał? To ja jestem najmądrzejszy, biorę dziś do ręki
długopis i kreślę tę frazę, abyś miał o czym gadać. Wiesz
Fellini to moje morze, moje góry i powietrze moje. A ta
kreacja jest Oscarowa. Dziś wypłynę w rejs dookoła
Europy, ja bohater tyrtejskiej bitwy, mistrz gołąb Hrabal.

Jestem sercem w kopercie podarowanym matce
 
Jestem sercem w kopercie podarowanym matce
„bo matkę ma się tylko jedną”
– matkę rodzicielkę
– matkę ojczyznę
i Matkę Boską
 
Rozmawiałem dziś z krytykiem
na temat mojej sztuki 
– „nie był dość wylewny”,
bo czego na temat znaków interpunkcyjnych,
diakrytycznych i znaków z w zbożu
woleć więcej?
 
Krążyć nad odbiorcą jak sęp,
a żaden ze mnie poeta „umierający za miliony”.
Dziś umieram za brata, za ojca, za synową
Jest mi tak blisko do podwórkowych meneli –
piję wódkę i cieszę się z chwili,
 
„chwilo trwaj, bądź wieczna” –
kazał mi wykrzyczeć niegdyś sąd,
a jaką to sprawiedliwość dzielić miłość na dwoje?
Kiedy wierny państwu mogę pozostać
tylko podczas konklawe
 
I żaden list do świętego
czy nawiedzenie w Ain Karem
nie zamieni mnie w bezbożnika,
mój prywatny ateizm dotyczy
 
rządu dla, którego władza wprowadzająca swoje
wytyczne miesza historię z miejscem hołdu
ofiarom represji, dziś w ten zimowy mroźny
dzień wystawiam ręce ku słońcu,
by
 
nadać chwili magicznego wydźwięku.
Rozmawiałem z krytykiem,
on wiele ma do powiedzenia
w kwestii rymu.
 
Że to sztuka przeżuta,
wyeksploatowana i archaiczna.
Rozmawiałem z krytykiem –
jego skryte marzenia mieszczą się
w moich wiarach.
 
Katechizm zrobił ze mnie poetę,
Ty robisz wieczność

liść wawrzynu zerwany w słoneczny dzień
 
liść wawrzynu zerwany w słoneczny dzień
połączony sokiem ze smakiem
a smakuję świat przywożąc poezje z wolnych rynków
u nas mieszczą się małe miasteczka
w tych dużych życie jest droższe i bardziej pretensjonalne
 
prywatnie jestem mecenasem sztuki
a kryje się ona w miasteczkach – zaściankowo
w miastach jest bohema świadkowie tamtych
czasów „nic co ludzkie nie jest mi obce” dlatego głową
biję w ścianę „a mury runą i pogrzebią stary świat”
 
– zaśpiewajmy mu kołysankę niech wie że
„miałem piękny sen” walczę o twoją miłość
dla bohaterów nad Krakowem ciągle pada
jestem człowiekiem – zapisuję tylko słowa
 
„i ja mam chwile filozoficznej zadumy”
staję sobie na moście nad Wisłą od czasu do czasu
spluwam na fale i myślę przy tym: „Panta rhei”

 
Irena Tetlak
 
przewidywanie
 
w listopadzie nie mam nic do powiedzenia
jedynie jesień za bardzo we mnie
kilka kresek na podziałce termometru
przesuwa się zbyt szybko
teraz jeszcze blisko w obie strony
nawet na spadanie jestem gotowa
jednak czekam na młode liście
ale zanim zmarzną gałęzie
zanim soki wypełnią ponownie obieg
zapomnę znowu parę dat
a następne wpiszą się w życiorys

może gdyby…
 
wejrzenia te od pierwszego razu
pozostały wśród drzew
w parku na ławce
w uścisku dłoni
niewzruszone żadnym cieniem
wspomnienie
które nie odchodzi do lamusa
pokusa nadal wielka
pachnie mięta i rumianek
wzbiera pożądanie
a może to tylko apetyt
na mały kęs
trudno to wiedzieć
gdy wszystkie piosenki świata
o miłości – zamiast powiedzieć mi
nuta za nutą wyśpiewują ci psalm

pragnienie
 
przezroczyste jak krople wody
we mnie wyobrażenie
o Adamie i Ewie
fatamorgany
oazy
poplątane raje
noce bez dotyku
i sen który porzuca nad ranem
nie pozbawia oddechu
wiernie zapamiętany
kosmyk włosów w wyobraźni
odgarniasz…
wciąż drażni

ludzie których maluję w sobie z radością
 
zostawiają delikatne refleksje
szkice
gotowe do wypełnienia
kolorami z pastelowej palety
cienką warstwą akrylu
snują opowieść o lecie słońcu i miłości
podróżują ku spełnieniu marzeń
tam gdzie wyobraźnią utrwalają obrazy
i gdyby tak…
to bez obawy że wypłowieją
wpuszczają wiele światła

o tobie
 
rozpadam się jak resztki wspomnień
zatrzymuję na chwilę kawałek myśli
o tobie wciąż niepewna wpół zdania
zawieszam głos i całkiem naga
wypatruję chociaż źdźbła
a ty masz zielone myśli jak trawa

 
Zbigniew Toborek
Urodził się, mieszka i tworzy w Kielcach. Z zawodu jest logopedą. Debiutował wierszem w prasie lokalnej w 1982 roku. W 1986 roku wygrał konkurs na arkusz poetycki („Nauka chodzenia”). Wydał osiem tomików poetyckich: „Zaproszenie do radości” (2007 r.), „Zaczarowany sen”, „Dzieci Pana Boga” i „Uczę się chodzić” (2014 r.), „Alter ego”, „Dziennik podróży” (2015 r.), „Pozdrowienia dla wieczności” i „Śpiew piasku” (2016 r.). W najbliższym czasie ukaże się zbiór wierszy „Stwarzanie świata w Ewelinowie”. Autor jest finalistą i laureatem kilku ogólnopolskich konkursów poetyckich. Pisze wiersze, aforyzmy i prozę poetycką.

Śpiew piasku
 
Nawet jeżeli już niedługo
stanę się garstką piasku
i nie będę mógł pisać
to będę śpiewał
bo piasek potrafi śpiewać –
słyszałem na wydmach kiedy wiał wiatr

Życie jest piękne
 
Arkowi Szarańcowi
 
Życie jest piękne
pamiętasz o tym szczególnie wtedy
kiedy śmierć dotyka twojego serca
i czujesz że
przechodzisz na drugą stronę
i nie ma już powrotu
 
Przypominasz sobie wówczas wiosenny zapach ziemi
pierwszą zieleń brzóz
wieczorny śpiew kosa
i wiosna rodzi się w twojej głowie
wiosenność czule obejmuje serce
i wybierasz się na randkę z życiem
kolejny raz
na dzień rok może na sto lat
 
Sto lat nie musi oznaczać samotności
szczególnie wtedy
gdy wiesz że życie jest piękne
najpiękniejsze pod słońcem

Mama i stoicyzm
 
Kochanej Teściowej
 
Mama
zwykła prosta kobieta
osiemdziesięcioletnia staruszka
uczy mnie przemijania
 
Jest pogodna i wesoła –
choć wie że wkrótce umrze
wie że nic na to poradzić nie może
zgadza się
niby oczywiste ale nie do końca
 
Wie że życie jest za śmierć
i nie żałuje niczego
bo życie jest nagrodą
wie że ta nagroda nie każdemu się zdarza
więc jest wdzięczna Panu
i zgadza się ze swoim losem
 
Żeby dojść do stoicyzmu
nie potrzebowała żadnych żadnych fakultetów
wystarczyło jej codzienne naznaczone trudem życie
które właśnie się kończy…

Rozmowa z Matką
 
Ja – staruszek
nie odbędę rozmowy z Matką – staruszką
na temat Małego Chłopca we mnie
który całe życie czekał na miłość Mamy
i nie doczekał się
 
Jeżeli spotkam się z Matką
zapytam co u niej słychać
jak się czuje
i cierpliwie wysłucham długiego monologu
o nieudanym życie jej córki
oczywiście będzie mi przykro z tego powodu
Na koniec przytulę Matkę ucałuję
pozdrowię w imię Boga
 
Na co nam teraz krzywda Małego Chłopca
jego smutek i żal jego sieroctwo
niczego już zmienić się nie da
Dobrze że chociaż ja kocham Małego Chłopca
kocham siebie

Występ trznadla*
 
Przyleciał trznadel
ten z piątej symfonii Beethovena
sposobi się do występu
szuka odpowiedniego miejsca i czasu
stroi swój głos
wie że przejdzie do historii
wie że jest sławny
a może nawet nieśmiertelny
dlatego zwleka – robi to celowo
jak arcymistrz stopniuje napięcie
wie że wszyscy na niego czekają
a zwłaszcza ja
i wreszcie zaśpiewał
trafił w odpowiednią nutę
i otworzyło się niebo
 
Wieczna sława to nie żart
 
* Trznadel – ptak z rodziny wróblowatych, pospolity w całej Polsce

 
Jarek Tomszak
 
Ostatnie miejsce
 
moja skrzywiona świadomość
próbuje zrozumieć
czy patrząc z Golgoty
wszyscy wyglądają tak samo?
ale to ma się nijak do badania
teorii czarnych dziur albo DNA ssaków
 
umarł król
 
od tego czasu upada się na głowę
łatwiej i w przyspieszonym tempie
bo szczęście jest usprawiedliwieniem
tak samo dla dobra jak i zła
 
pomocna dłoń pojawia się tylko
w prehistorii bo w wyścigu z ewolucją
anioł stróż zajął przedostatnie miejsce

Przypadek
 
obok niego wina
na jej ustach
w tle krajobraz z innego świata
a niebo jest w filmie
którego nikt nie nakręcił
 
oboje wyrwani
z wieloletniego snu
o dwóch stronach życia
naturalnie
on przebył pół świata
żeby się obudzić
naturalnie
ona zapomniała wszystkie przysięgi
żeby żyć
 
przez przypadek
wypuszczeni z rąk
są tylko świstkiem papieru
tracącego na wartości
każdego dnia

*** (i blednie dzień)
 
i blednie dzień i szarzeje z zimna
a miało być zmartwychwstanie
albo chociaż przebudzenie
w miejscach większych
niż obietnice
 
tak nagle nie odchodź
mój śnie
zróbmy jeszcze kilka kroków
w tej pustce pośród
wspomnień bez twarzy –
 
jutro myśli znów
będą miały zapach ciszy

Moai*
 
spójrz w moje wydrążone oczy
w nich już nie widać lat trawionych
żarem poświęcenia z którego został
cierń w boku
 
zobacz jak próbowałem
rozpętać swoje więzy –
nadzieją albo rozpaczą
wiarą albo łzami
miłością albo samotnością
patrz jak szukałem odpowiedzi
a znalazłem zwątpienie

widzisz jak stałem się kamieniem?
 
* posąg z wyspy Wielkanocnej

W niebie
 
ludzie stoją w oddali
patrzą na siebie
na mnie
niczego w nich nie ma
są przeźroczyści –
ledwo widzialne cienie
we mgle
dzielącej wiarę
na czworo
 
patrzymy na siebie
od zawsze
dziwią się
że nie jestem przeźroczysty
chociaż we mnie też
niczego nie ma
 
zamkniętymi oczami
patrzymy na czas
spełniony
zmarnowany
były

 
Izabela Trojanowska
Rocznik 1980, urodzona w Mielcu, mieszkanka Podkarpacia. Jej wiersze ukazały się w wydawnictwach i prasie lokalnej (Mielecki Rocznik Literacko-Kulturalny „Artefakty” 2014, 2015, 2016, Miesięcznik Społeczno-Kulturalny „Nasz Dom Rzeszów”), jak również w miesięczniku „Poezja dzisiaj” oraz internetowych czasopismach literackich („2miesięcznik. Pismo ludzi przełomowych”, „Nowe Myśli”). Laureatka IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Erotyk na Krechę” im. T. Stirmera. Autorka zbioru wierszy zatytułowanego „Akt” (2016).

modlitwa człowieka XXI wieku
 
nie pozwól panie spoważnieć za szybko
stać się urzędnikiem mieć m3 i kota
na spółkę z sąsiadem
 
daj trochę poszaleć pokręcić
światem popędzić
za wiatrem
dobić do kalifornijskich plaż
byle tylko nie wyschnąć w słońcu
jak śliwka bo ta choć słodka
to brzydka
 
nie dawaj panie na starość
zamiast głowy blaszanego bębna
i brzucha jak kubeł na śmieci
weź śmiercią dobrą
niczym dawna kochanka we śnie
po cichu
 
i nie każ czekać zbyt długo
bo mam już plany na wieczność

imperatyw pisania
 
może teraz będę pisać z troski o ojczysty język
przecież najbardziej sweet jest słodycz po polsku
i kurwa najbardziej gniewna
 
ludzie mówią że teraz inne czasy – świat ma wielkość czipa
miłość można zamknąć w hasztagach
a człowiek prosty jest jak emotikon
 
mogę pisać że nieprawda – słońce wędruje jak zawsze
tak samo uparcie matowi w nas młodość
a czas odmienia przez przypadki
 
albo o czymkolwiek – może jeszcze czeka na wiersz
jakaś wierzba starowinka która pięknie płakała setkę lat
a teraz gnije w przydrożnym rowie
 
gdybym tylko nadal umiała – udawałabym
że mam więcej sensu i wtedy z ochotą mógłbyś mnie brać
w cudzysłów

Wspomnienie
 
Tamten dom ma oczy Jana Pawła. Szlachetny zapach
drewna prowadzi od progu i rozwiera skrzydła
szaf, wciąż skrzypiących powojenne melodie.
 
Skrzętnie schowane skarby nie straciły na wartości.
Zza bram skarbca wychyla się dziewczynka w filcowym,
jaskrawym kapeluszu i zbyt dużych butach na koturnach,
jak dyktuje moda po drugiej stronie muru.
 
Mogłaby teraz znów przybierać pozy dojrzałej kobiety, 
być jasnym tańcem po końcówki włosów, a później
położyć głowę na kolanach i pozwolić nawijać na palce muzykę.
 
Myślała wtedy, że tamte nieporadne ręce są starsze niż węgiel,
a przecież znały świat za mało. Jednodniowe motyle znikają,
ledwie nauczą się żyć.

Powrót
 
Nie płacz. Mówiłaś przecież, wszystko zaczyna się i kończy.
Dojrzewamy wolniej niż zboże, wysychamy szybciej niż siano.
Za kilka lat i ja, pierwszy raz, wyśnię ciepłe spichlerze.
 
Nie dziw się. Nie dalej jak wczoraj tłumaczyłaś,
że jest powietrzem, bo tak samo wypełnia płuca.
Jeszcze chwilę. I będziemy mieć piersi jak solne groty.
 
Nie bój się. Nie będziesz jedynie synapsą, która zapomniała.
Pustym oczodołem, kością bledszą od słoniowej.
Szlachetny papirus przylgnie znów do ziemi. Stanie się trzciną.
Żywą opowieścią, nie historią.

***
 
Nie czytam erotyków. Zbliżenia tracą w nich
swoją prawdziwą geometrię. Wydają się być
płaskie niczym kartka papieru. A przecież
już wiem, że miłość to przestrzeń niewymierna,
bo ludzie wchodzą w siebie głębiej. Jak światło.
 
Nie piszę erotyków. Wystarczy, że śnisz mi się
nagi. Stoisz pośrodku łąki i nie wstydzisz się
zwierząt ani wiatru. Bez skrępowania wystawiasz ciało
w stronę słońca, a ja wchodzę w każdy promień.

 
Maksymilian Tchoń
Urodzony w 1987 roku. Pochodzi z Tarnowa. Licencjat polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor tomów: Potępiony (2016), Człowiek z końca frazy (2016), Walkirie. Noc ciszy (2016), Imperium Polonicum (2016), Opracowanie edytorskie (2015), Ars poetica (2015), Całkowite zaćmienie (2015), Http (2015), Niecierpliwy (2013) oraz tomiku Życie jak poemat (2012). Pomysłodawca Almanachu Literackiego Młodych Synekdocha (2015–2016). Publikował również w Miesięczniku Literackim Akant, 2Miesięczniku Pismo Ludzi Przełomowych, w Almanachu Aspiracje, Kajecie Dziś będę poetą, prasie katolickiej, lokalnej i w Internecie na łamach Biura Literackiego oraz portalach: eGminy.eu, www.poema.pl i www.liternet.pl. Pasjonuje się muzyką, sportem, turystyką górską oraz dobrą książką.

Irena Tetlak
Urodziła się w Radzyniu Podlaskim. Z wykształcenia ekonomistka i menadżerka. Studia odbywała w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz na Uniwersytecie Warszawskim. Autorka książek „Lilak” (2013), „Wnętrza” (2015) oraz „Pod tym samym niebem” (2016). Jej wiersze publikowane są na łamach Gazety Kulturalnej oraz w wydawnictwie Pisarze.pl. Publikuje także w Internecie m.in. na portalach poezja-polska.pl, Pisarze.pl oraz wiersze.kobieta.pl. Prowadzi również własny blog (irenatetlak.blogspot.pl) oraz fanpage na Facebooku. Organizuje i prowadzi spotkania poetyckie w ramach autorskiego projektu „Poezja Art & Cafe”. Mieszka, pracuje i tworzy w Warszawie.

Jarek Tomszak
Poeta, prozaik, autor scenariuszy, twórca multimedialny. Urodził się w 1965 roku w Bielsku-Białej. Poezję i prozę tworzy od ponad 30 lat. Publikuje na polskich portalach literackich. W swoim artystycznym dorobku ma trzy tomiki poezji: „Przebudzenie”, „Dziesięciolecia” i „Koma Komety” oraz zbiór opowiadań „Wersja oficjalna”. Jego utwory ukazały się także w „Mirażach Fatamorgany” – almanachu utworów poetyckich wyróżnionych przez czytelników portalu literackiego Fatamoragana.

Zbigniew Toborek
Urodził się, mieszka i tworzy w Kielcach. Z zawodu jest logopedą. Debiutował wierszem w prasie lokalnej w 1982 roku. W 1986 roku wygrał konkurs na arkusz poetycki („Nauka chodzenia”). Wydał osiem tomików poetyckich: „Zaproszenie do radości” (2007 r.), „Zaczarowany sen”, „Dzieci Pana Boga” i „Uczę się chodzić” (2014 r.), „Alter ego”, „Dziennik podróży” (2015 r.), „Pozdrowienia dla wieczności” i „Śpiew piasku” (2016 r.). W najbliższym czasie ukaże się zbiór wierszy „Stwarzanie świata w Ewelinowie”. Autor jest finalistą i laureatem kilku ogólnopolskich konkursów poetyckich. Pisze wiersze, aforyzmy i prozę poetycką.

Izabela Trojanowska
Rocznik 1980, urodzona w Mielcu, mieszkanka Podkarpacia. Jej wiersze ukazały się w wydawnictwach i prasie lokalnej (Mielecki Rocznik Literacko-Kulturalny „Artefakty” 2014, 2015, 2016, Miesięcznik Społeczno-Kulturalny „Nasz Dom Rzeszów”), jak również w miesięczniku „Poezja dzisiaj” oraz internetowych czasopismach literackich („2miesięcznik. Pismo ludzi przełomowych”, „Nowe Myśli”). Laureatka IV Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „Erotyk na Krechę” im. T. Stirmera. Autorka zbioru wierszy zatytułowanego „Akt” (2016).

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko