Roma Jegor
Lipiec
Lipiec jest złotą nitką którą my do kłębka
z dala od grzechów grzechotek sumienia
gdzie wszystkie wiatry nam zawsze pod prądem
a myśl pod sznurek a sznurek na szyję
Na nitkach lipca rozpinanie bioder
i słońca piersi i ud gładkie mola
I brak szarych zakładek na tle tak niebieskim
że choćby dzień się palił nie dosięgnie środka
To w nim się wymieniamy osoczem i limfą
święcimy słone wody słodkim tatarakiem –
aż po siedmiu dniach lipca każde z nas jest nowe
i w każdym z nas planety opale oazy
Wrócimy jak źrebaki ze słońcem na grzbietach
z pajęczyną by gusła odprawić nad latem
nim nas poniesie sierpień w którym noce głębsze
i chłodniejące od chłodu na szczecinie pola
Sierpień podcina włosy i gasi czereśnie
garsonki wrześniom szyje –
z niebieską wypustką.