Mirosław Osowski – wiersze
poetka z Lubeni
pamięci stanisławy kopiec
może dwa razy spotkaliśmy się
w rzeszowie jako literaci
siedziała pani zawsze cicha
jakby onieśmielona takim
towarzystwem myśląc pewnie
co ja tu wiejska kobieta
matka kilkorga dzieci
gospodyni domowa robię
nie wymieniłem z panią
chyba nawet słowa
choć siedziałem obok
a jednak czytałem kiedyś pani wiersze
opłakujące śmierć syna
osiemnastoletniego chłopca
który utonął w rzece
i byłem nimi serdecznie wzruszony
były takie proste i szczere
chwytające za serce
nie było jednak na zebraniu
takiej oficjalnej nasiadówce
raz na kilka miesięcy
jak o tym powiedzieć
nieznajomej sąsiadce
tak niestety wyszło
przykro mi pani stanisławo
proszę wybaczyć
przynajmniej teraz o tym mówię
gdy pani już nie ma
wyklęci
ach wy
stachury wojaczki
bursy rybowicze
poeci wyklęci
dlaczego wam życie niemiłe
coście się tak uwzięli
na świat na ludzi
dlaczego nie zakładacie
białośnieżnych koszul
pięknych niebieskich krawatów
nie pijecie drinków
w eleganckich restauracjach
nie występujecie
w otoczeniu pięknych kobiet
ani w kościele na klęczkach
nie mądrzycie się
na naukowych sympozjach
a kochałaby was rodzina
mama tata siostra
mówiono by z podniesionym czołem
i pokazywano z dumą
widzicie to nasz brat
kto w was tchnął
tego ducha pogardy
ten styl zwariowany
naiwne dziecinne marzenia
skąd ten zawód miłosny
bezsilni wobec gwiazd
bezkresnych przestworzy
przykuci łańcuchem do ziemi
biedni prometeje
z losem czy fatum zapisanym
już w księdze narodzin
stworzeni dla śmierci
rymopisarz
pisze wiersze odręcznie
bywa i na maszynie
wysyła do różnych czasopism
z roku na roku rośnie jego sława
na wsi
niewiele z tego co prawda pożytku
nie licząc kupionego w barze
talerza kartoflanki
czasami się zdarza obiad
nawet uroczysty
w eleganckiej restauracji
jubileuszowa w rynku
niedaleko dumnego urzędu gminy
a nawet kieliszek wódki
gdy władze powiatowe zapraszają
z okazji dni kultury w swe podwoje
czy kumpel przyjedzie z zagranicy
z workiem dolarów
ale na kąpiel najczęściej
czasu nie ma
także na strzyżenie włosów
mieszkanie bez łazienki
kątem u rodziców
w którym trzeba w piecu napalić
ogrzać się i jakoś sobie radzić
sponsorów tutaj raczej brak
na poezję nie ma chętnych
czytelników a tym bardziej wydawców
władze wierszy nie czytają
chyba tylko napisane na swoją cześć
przez redaktorów gminnego kuriera