Michał Piętniewicz
Krasnoludki idą do nieba. Moje spotkanie z Kazimierzem Wiśniakiem.
Pana Kazimierza Wiśniaka poznałem w Lanckoronie. Z początku niczego o nim nie wiedziałem. Powiedziałem mojemu tacie, że taki miły Pan, przebrany za krasnoludka, witał się ze mną, kiedy odwiedziłem Lanckoronę i że nazywa się Kazimierz Wiśniak. Ojciec uświadomił mi, że to wybitny scenograf, artysta-malarz, współtwórca legendarnej i wielkiej Piwnicy pod Baranami. Niedługo później obejrzałem w domu, w Tarnowie, mieście skąd pochodzę, film o Kazimierzu Wiśniaku, w którym o artyście mówili m.in. Andrzej Wajda, Gustaw Holoubek czy Wojciech Pszoniak.
Niekiedy skromność, otwartość oraz wewnętrzne ciepło nie idą w parze z wybitną pozycją społeczną. U Kazimierza Wiśniaka, z tego, co do tej pory zaobserwowałem, jest zupełnie odwrotnie. Otwartość na ludzi wydaje się u niego bezwarunkowa – każdy zasługuje na uwagę i każdy de facto może dostąpić zaszczytu wzięcia udziału w pochodzie krasnali, odbywającym się dorocznie w Lanckoronie, albo przebrać się za anioła i towarzyszyć grupie podążającej za artystą po Lanckorońskich uliczkach.