Michał Piętniewicz – Krasnoludki idą do nieba. Moje spotkanie z Kazimierzem Wiśniakiem

1
599

 

Michał Piętniewicz


Krasnoludki idą do nieba. Moje spotkanie z Kazimierzem Wiśniakiem.


Wisniak plakat
     Pana Kazimierza Wiśniaka poznałem w Lanckoronie. Z początku niczego o nim nie wiedziałem. Powiedziałem mojemu tacie, że taki miły Pan, przebrany za krasnoludka, witał się ze mną, kiedy odwiedziłem Lanckoronę i że nazywa się Kazimierz Wiśniak. Ojciec uświadomił mi, że to wybitny scenograf, artysta-malarz, współtwórca legendarnej i wielkiej Piwnicy pod Baranami. Niedługo później obejrzałem w domu, w Tarnowie, mieście skąd pochodzę, film o Kazimierzu Wiśniaku, w którym o artyście mówili m.in. Andrzej Wajda, Gustaw Holoubek czy Wojciech Pszoniak.
     Niekiedy skromność, otwartość oraz wewnętrzne ciepło nie idą w parze z wybitną pozycją społeczną. U Kazimierza Wiśniaka, z tego, co do tej pory zaobserwowałem, jest zupełnie odwrotnie. Otwartość na ludzi wydaje się u niego bezwarunkowa – każdy zasługuje na uwagę i każdy de facto może dostąpić zaszczytu wzięcia udziału w pochodzie krasnali, odbywającym się dorocznie w Lanckoronie, albo przebrać się za anioła i towarzyszyć grupie podążającej za artystą po Lanckorońskich uliczkach.

     Dziwne jest moje życie. Przepraszam za tę myśl osobistą, ale nawiązuję w tym momencie do moich licznych odwiedzin w Lanckoronie, magicznym miasteczku, oddalonym od Krakowa o ok. 30 km, miasteczku, w którym czas inaczej płynie i którego Kazimierz Wiśniak jest honorowym obywatelem.
Dziwne jest moje życie dlatego, że nie wiem nawet do końca w jaki sposób raz po raz odwiedzałem Lanckoronę z moimi przyjaciółmi, Mirkiem, Dorotką, prof. Żurakowskim.
I nie wiem też, tak nie wiem też, w jaki sposób i dlaczego trzymałem kurtynę na jubileuszu pracy twórczej Kazimierza Wiśniaka, którego pierwsza część miała miejsce w Bibliotece Jagiellońskiej a druga w Lanckoronie. Kazimierz Wiśniak został wybrany królem Lanckorońskich krasnali, a przy okazji tego wydarzenia została wystawiona szopka, gdzie ja trzymałem kurtynę i podobno z tej roli całkiem nieźle się wywiązywałem.
Odczytałem też wiersz dla Pana Kazimierza Wiśniaka z okazji jego urodzin.
Inny mój wiersz pt. „Lanckorona” został zamieszczony w „Kurierze Lanckorońskim”, gazetce wychodzącej w Lanckoronie, której Pan Kazimierz Wiśniak jest redaktorem naczelnym.
Jeszcze inny, pt. „Krasnoludki”, dedykowany Kazimierzowi Wiśniakowi, znalazł się w moim najnowszym tomiku poetyckim.
     Gdybym miał szukać jakichś synonimów do słowa spełnienie, wybrałbym może dwa albo trzy: Kazimierz Wiśniak, Lanckorona. Może jeszcze dodałbym „Kurier Lanckorońskiego” oraz pismo, z którym artysta współpracował przez wiele i aktywnie je współtworzył, „Salwator i świat”.
   Świat naprawdę niewiele potrzebuje, żeby być lepszym, a nawet dobrym. Pochodu krasnoludków, lanckorońskich uliczek o zmierzchu, w których przegląda się żółty księżyc okrągły jak bania, piekarni w Lanckoronie, w której są najpyszniejsze bułki na świecie, a także uśmiechu krasnala, mrużącego filuternie oko pod czapką, bo jest to piękny świat.

 

 

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Kazimierz Wiśniak, Kurier Lanckoroński, Lanckorona…Samo piękno. Trafiłam do Lanckorony przypadkiem, a w Lanckoronie natrafiłam na Kurier Lanckoroński, oczywiście w Cafe Pensjonat. Tam też odnalazł mnie album z twórczością p. Kazimierza Wiśniaka. Najpiękniejszy na świecie…Jak to ładnie, że napisał Pan o K. Wiśniaku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko