Po obu stronach Morawy
Część opolskiej piątki Danusia Kobyłecka , Jaś Szczurek obarczony obowiązkami kierowcy i niżej podpisany musiała przejechać całe Czechy wzdłuż aby dotrzeć do pięknego miasta Hodonin . Kraj wydawałoby się niewielki będący w Unii , a oznaczenia drogowe inne. Polak powiedziałby – krótkich odcinków. Trochę śmiesznie brzmiące i prowadzące gdzieś tam… nie zawsze wiadomo dokąd? Nie chcieliśmy korzystać z nawigacji bo to smycz , dobra dla dostawców DHL.A my jechaliśmy na międzynarodowy festiwal poetycki , chłonni wrażeń z pięknego pagórkowatego kraju .Porośniętego zbożem , winną latoroślą i trawami, które wypasają liczne stada smutnych mięsnych krów. Nie od dziś wiadomo, że krowa, która mleka nie daje w oczach ma nostalgię. I to przekłada się na smakoszy wołowiny zawsze niezadowolonych z życia i wszędzie widzących problem?
Na wysokości Slawkowa (Austerlitz) przegapiliśmy zjazd z autostrady i otarliśmy się o rogatki Brna. Ale od czegóż koniec języka?
Miejscem zbiórki okazała się fara husycka. Notabene mieszkanie organizatorki festiwalu po Czeskiej stronie Jarmili Moosowej. Ulokowano nas w jednym pokoju z krajanami Teresą i Witkiem Hreczaniukami. Panie dostały szerokie, wspólne łoże, a mężczyźni materace. To się nazywa międzynarodowa integracja.
W piątkowe popołudnie mieliśmy dwa spotkania z publicznością. Na parterze w kaplicy fary gości powitała organizatorka festiwalu Jarmila Moosowa ciesząc się z przyjazdu licznego grona europejskich poetów. Wtórował jej Vlado Pietrowić organizator ubiegłorocznego spotkania po słowackiej stronie. Zapraszając z marszu na przyszły rok do siebie. Pierwsi zaprezentowali się gospodarze. Po nich wywołano nas. Następnie Słowacy , Ukraińcy , Morawianie, Rumuni. Przerywnikami muzycznymi były utwory hip hopowe w wykonaniu zespołu prowadzonego przez asystenta biskupa(organistę). Ciekawe brzmiał hip hop w kaplicy .
W wieczornym spektaklu poetyckim w filharmonii dołączyła do nas Dimana Iwanowa z Bułgarii. Znakomity translator poezji słowiańskiej na bułgarski. Prezentowane były w jej wykonaniu i przekładzie utwory poetów rosyjskich. Całość zabarwiona melodią mini harfy. (instrument na kolanach harfistki).Tu można było poczuć poezję w szerokim wymiarze. Chłonąć słowa nie zawsze zrozumiałe. Ale odczytać tekst z gestykulacji prezentującego. Co wymaga skupienia. I wewnętrznej pokory. Po to się uczestniczy w takich spektaklach.
Wieczorem na tarasie fary uroczysta kolacja w smakach regionalnych. Każdy przywiózł coś od siebie .Teresa i Witek Hreczaniukowie uraczyli uczestników festiwalu znakomitymi sałatkami z ogórków , cebuli, papryki. Przenosząc poetów w rajską krainę smaków. Jerzy Stasiewicz oblegany był przez wianuszek pięknych kobiet. Chyba ze względu na swój urok osobisty. Bo żadnych wiktuałów nie posiadał. Jedynie pudło ciastek z rodzinnego miasta firmy: „Cukry Nyskie” .
Mających moc wyszczuplającą. Jasio Szczurek częstował wiśniową nalewką o smaku Ogrodów u Jana, a Danusia Kobyłecka powidłami z papierówek . Słowak Mirosław Kapusta puścił w obieg ogromny bukłak „Palinki” 60 % , którą się nalewało według rozmiaru gardła . A, że tubylcy stosowali zasadę pełnej szklanicy , goście starali się dotrzymać kroku. Z różnym skutkiem. Były bliny , kiełbaski, czarny chleb i rozmowy o poezji do białego rana.
W sobotnie przedpołudnie w bibliotece miejskiej wystawa malarstwa Jozefa Jelenaka .Prezentująca prace z ostatnich lat artysty. Pełnego wigoru mimo 83 ? lat i grafiki Jarmili Marsalowej .
Mieliśmy i okazję przejechać się pociągiem do Starej Wsi Morawskiej gdzie na podwórku sołtyski odbywał się targ staroci. A dla poetów urządzono biesiadę przy okrągłym
stole w skansenie pełnym książek opisujących zdobycze socjalizmu. Tu nad całością spektaklu czuwała piękna aktorka – dla takich kobiet warto żyć – prezentując każdego uczestnika oraz jego dokonania literackie. Każdy poeta mógł dopowiedzieć coś o sobie i zaprezentować cykl liryków. Była poezja śpiewana przy akompaniamencie gitary. Piękna ballada Jarmili Synkowej. Były utwory klasyczne. Było tango w wir którego Jaś Szczurek porwał do tańca aktorkę budząc zachwyt i zazdrość. Ale nie od dziś wiadomo, że poeta z Łącznika przetańczył niejedną noc w doborowym towarzystwie .
W między czasie doskonalono warsztat pisarski. Spierając się zaciekle nad słownym zapisem zadanego tematu. Jego oddziaływaniem na odbiorcę. Wymieniano tomiki poetyckie, e-maile i numery telefonów.
W niedzielny poranek międzynarodowa brać uczestniczyła w husyckiej mszy świętej. Pouczające kazanie w rocznicę Hiroszimy wygłosił biskup, przyodziany w czarny , skromny habit z czerwonym krzyżem na piersi. Uwagę uczestników zwróciły proste gliniane naczynia liturgiczne. Do spożycia komunii świętej w ramach ekumenizmu zostali zaproszeni wyznawcy innych wiar.
Biskup wyraził wdzięczność poetom za zaszczycenie obecnością miasta Hodonin. I zaprosił na kolejne edycje festiwalu Po obu stronach Morawy.
Jerzy Stasiewicz