Wanda Nowik-Pala
Oblicza Kołobrzegu
Nie wiem, jak wygląda Kołobrzeg latem, ale jego styczniowe oblicze, choć wyjątkowo pochmurne, urzekło mnie do tego stopnia, że przestałam się dziwić spotkanym w pociągu ludziom.
Świtało. Po kilkunastu godzinach jazdy pociąg zbliżał się do celu.
-Za chwilę zobaczy pani swoje sanatorium. „Arka” leży daleko od centrum, ale za to nad samym brzegiem morza – powiedziała kobieta jadąca z mężem do Kołobrzegu po raz dwudziesty piąty!
I oto nagle pojawia się wyniosły gmach z jaśniejącym na szczycie napisem. Samotny, jak arka żeglująca w morzu zieleni. I jak ona napawający nadzieją.
-Coś szczególnego musi być w tym mieście – pomyślałam – skoro ci ludzie jeżdżą tu co roku.
Na ścieżkach historii. Najstarsza osada na Wyspie Solnej pochodzi z VII – VIII wieku. W połowie IX wieku istniał już gród otoczony wałem drewniano – ziemnym, który w drugiej połowie X w. został włączony do państwa Piastów, znacznie przez nich rozbudowany /powstaje podgrodzie/ i umocniony.
Wczesnośredniowieczny Kołobrzeg rozwijał się dzięki eksploatacji salin i eksportowi soli na Śląsk i do Wielkopolski, hutnictwu, rybołówstwu i handlowi morskiemu. Na początku XII wieku Bolesław Krzywousty ustanowił tu kasztelanię. W połowie następnego Kołobrzeg stał się lennem biskupów kamieńskich, którzy przenieśli miasto bliżej morza i salin. Prawa miejskie zdobył w 1255. roku.
Rozwijające się miasto, stopniowo zasiedlane przez Niemców, w XIV wieku staje się członkiem Hanzy. Od 1653. roku trafia zaś pod panowanie Brandenburgii i zostaje przekształcone w twierdzę. Niektóre fortyfikacje zachowały się do dziś – np. amfiteatr na ulicy Fredry 1 został wybudowany w Forcie Wilczym pochodzącym z 1807. r. Dopiero na początku XX w. zaczyna zatracać swój warowny charakter. Niestety, nie na długo…
W czasie II wojny światowej ponownie staje się twierdzą, zdobytą 18.03.1945r., po przełamaniu Wału Pomorskiego i ciężkich walkach o miasto stoczonych przez I Armię Wojska Polskiego. Wtedy też odbyły się pamiętne zaślubiny z morzem – symbol powrotu Pomorza Zachodniego do Polski.
Niestety, miasto uległo zniszczeniu aż w 90 %, co komuś, kto nie widział tych ruin, może się wydać nieprawdopodobne.
Kołobrzeg, jak Feniks odrodził się piękniejszy niż kiedykolwiek. Jest 50 – tysięcznym, prężnie rozwijającym się miastem – uzdrowiskiem, z licznymi, wtopionymi w zieleń sanatoriami i domami wypoczynkowymi.
Położenie i walory klimatyczne. Okolice Kołobrzegu cechują się wielkim zróżnicowaniem terenu. Zawdzięczają to pradawnej działalności lądolodu. Można tu spotkać liczne wzniesienia morenowe, lokalne obniżenia terenu, jak i rozległe pradoliny. Charakterystycznym elementem rzeźby terenu w pobliżu miasta jest tzw. Pradolina Bałtycka, rozciągająca się równolegle do brzegu morskiego. Utworzyły ją wody spływające z lądolodu i rzeki , których dalszy bieg na północ został nagle zablokowany.
Ze względu na unikatowe walory środowiska przyrodniczego, jak i konieczność ochrony wód leczniczych i mineralnych przed degradacją Koszaliński Pas Nadmorski jest obszarem chronionego krajobrazu, czyli czymś ważniejszym niż park krajobrazowy. Ochrona obejmuje tu pełne jednostki środowiska naturalnego, takie jak doliny rzeczne, kompleksy leśne, ciągi wzgórz, pola wydmowe czy torfowiska.
Kołobrzeg zwrócony ku morzu, strojny zielenią niezliczonych, ciągnących się kilometrami parków rozrasta się swobodnie po obu brzegach wpadającej tu do Bałtyku Parsęty.
Oprócz bogatych złóż borowiny i licznych źródeł solankowych, jednym z jego walorów jest specyficzny, kształtujący się pod wpływem otwartego morza mikroklimat. Ponad 55% wiatrów w skali roku wieje od morza lub wzdłuż jego brzegów. Powodują one napływ czystego, pozbawionego alergenów powietrza, zwiększenie ilości ozonu i występowanie specyficznego aerosolu morskiego obejmującego swym zasięgiem dwustumetrowy pas wybrzeża. Przenika on do najdalszych odcinków dróg oddechowych, czym tłumaczy się jego korzystne działanie lecznicze. W Kołobrzegu ma on szczególną wartość, wzbogacają go bowiem cząsteczki chlorków, bromu, jodu i innych pierwiastków pochodzących ze źródeł i wysięków solankowych. Można więc tu mówić o dwóch rodzajach aerosolu – morskim i solankowym.
Miasto cieszy się ok. 1752. godzinami nasłonecznienia w skali roku, małą liczbą dni o skrajnie wysokiej lub niskiej temperaturze i nieco przekraczającą średnią krajową ilością opadów. Zimy są łagodne, wiosny chłodne, lata umiarkowanie ciepłe, a jesienie tak długie, że nawet teraz na klombach wciąż jeszcze kwitną dorodne róże i chryzantemy, a z soczystych, zielonych trawników w zachmurzone niebo z nadzieją spoglądają stokrotki.
Na deptaku. Już drugiego dnia po przyjeździe odwiedziłam zbudowaną na prawym brzegu Parsęty, przy początku ochraniającego wejście do portu falochronu, 26. metrową latarnię morską. Zasięg jej światła wynosi 29,6 kilometra, nic dziwnego więc, że mrugając przyjaźnie w okno oddalonego stąd o 4,5 km pokoju zwabiła mnie do siebie.
Historia latarni sięga XVII wieku. Obecna budowla w 1981 roku przeszła gruntowny remont. Soczewkę o średnicy 50 cm zastąpił nowy, obrotowy zestaw reflektorów halogenowych, drewniane schody zastąpiono zaś metalowymi.
W ujściu Parsęty leżą porty: pasażerski, handlowy, rybacki, wojsk ochrony pogranicza i jachtowy. W sezonie letnim można skorzystać z wycieczki statkiem w morze. Zimą na przycumowanym do nabrzeża statku działa kawiarnia i restauracja, w której wieczorami odbywają się dyskoteki. Mimo nie najlepszej pogody kłębią się tu tłumy kuracjuszy. Język polski bez przerwy przeplata się z niemieckim. Nikogo to nie dziwi. Dla naszych sąsiadów z zachodu blisko tu i wyjątkowo tanio…
Niedaleko latarni stoi odsłonięty w 1963. roku Pomnik Zaślubin Polski z Morzem. Jest jak wielki, strzelisty, wyłaniający się spośród otaczających go drzew, betonowy żagiel wystawiony na wiatr wiejący od morza. Opiera się mu i trwa…
Ludzie znajdujący się na ciągnącej się wzdłuż plaży Alei Nadmorskiej zmierzają zgodnie w kierunku mola. Jego ramię sięga 220 metrów w głąb morza. Latem i zimą rozdeptywane przez spragnionych emocji wczasowiczów i kuracjuszy, zatapiane przez sztormowe fale zachowuje spokój i zadziwiająco dobrą kondycję.
Molo – cel codziennych spacerów. Z „Arki” na molo i z powrotem jest ok. 8 km. Niektóre fanki szczupłej sylwetki pokonywały tę odległość dwa razy dziennie…
Wejście na molo otoczone jest wianuszkiem straganów wypełnionych po brzegi mniej lub bardziej pokracznymi „pamiątkami”. Handlowcy okupują też plaże i każdy nadający się do tego zakątek wzdłuż alei.
Plażę w sąsiedztwie mola zawłaszczyła chmara zimującego tu ptactwa. Rozleniwione łabędzie i mewy czatują w pobliżu ludzi. Wiedzą, że prędzej, czy później ktoś ich czymś poczęstuje. Łabędzie są tak oswojone, że potrafią dość bezceremonialnie upominać się o jedzenie szarpiąc dziobem ubrania przechodniów. Mewy wyrywają chleb z wyciągniętej ręki.
Można tu spotkać babcię uczącą wnuka wymawiać słowo „morze”, właścicieli psów dumnie prezentujących ich wdzięki, miłośników tężyzny fizycznej trenujących biegi, czasem wydzieloną ścieżką zajadle pedałując przemknie amator dwóch kółek.
-Pani jest miejscowa, czy przyjezdna – spytał mnie starszy pan, uciekający tu od pustki, która zagościła w jego mieszkaniu po śmierci żony. Spragniony widoku morza, na które już nie wypływa na połowy i chwili rozmowy z przygodnie spotkanym człowiekiem, wyrzuca słowa szybkie jak wiatr, który rozwiewa je tak, jak wcześniej rozwiał jego plany i marzenia.
Czar staromiejskich uliczek. Nie wiem, co powiedzieliby dawni mieszkańcy Kołobrzegu na widok „starego miasta”. Być może nie byliby w stanie uwierzyć, że powstało z popiołów. Kamieniczki z wielkim pietyzmem odtworzone w latach 90., według przedwojennych planów i zbieranych w szeroko zakrojonej akcji widokówek, zachwycają bogactwem kolorów i niebywałą różnorodnością kształtów.
Jedne wąziutkie, cofają się nieśmiało w tył jak pensjonarki, inne strojne w wytworne suknie fasad rozpychają się wysuwając się naprzód, jakby się bały, że je ktoś przeoczy lub zaskakują bielą ścian pociętych szachownicą belkowań pruskiego muru. Nawet na wskroś nowoczesna budowla ze szkła i stali potrafi zadziwić urokliwą nadbudówką wystającą z dachu niby domek dla lalek lub zaczarowana chatka Baby Jagi. Powstałe tu pasaże sieci sklepów i kawiarenek przyciągają niepowtarzalną atmosferą, kuszą swym wystrojem i asortymentem oferowanych towarów, zapraszają…
Nie da się również ominąć wyniosłej gotyckiej katedry /XIV – XV w., odbudowanej po spaleniu w 1945 r./, późnogotyckiej katowni, neogotyckiego ratusza /1829 – 32/ i bogatych zbiorów militarnych w jedynym w tej części Polski Muzeum Oręża Polskiego.
Wystawa „Dzieje oręża polskiego” prezentuje uzbrojenie od wczesnego średniowiecza aż do czasów współczesnych. Warto obejrzeć kolekcję broni drzewcowej, obuchowej, siecznej, kolnej, miotającej i palnej; eksponaty związane z walkami na morzu, zabytki z powstań narodowych, oraz uzbrojenie, oporządzenie i mundury żołnierzy polskich z I i II wojny światowej. Broń pancerna, samochody, motocykle, samoloty i artyleria eksponowane są w sali techniki wojskowej i na wystawie plenerowej.
Imprezy kulturalno – rozrywkowe. Oprócz czystych, piaszczystych plaż, spacerów i wycieczek w morze, miasto oferuje wiele koncertów, które odbywają się na ogół w pięknie usytuowanym amfiteatrze. Coraz popularniejszy staje się też Jarmark Solny – impreza handlowo – rozrywkowa nawiązująca do dawnego Jarmarku Mariackiego oraz „Interfolk,” czyli międzynarodowe spotkania z folklorem.
Jeśli chodzi o rozrywki w sanatorium, to oprócz atrakcji w postaci wycieczek np., do Berlina /10 godz. w autokarze, 3 zwiedzania/ lub występów „artystów”, których umiejętności są na ogół odwrotnie proporcjonalne do cen biletów, jedyną naprawdę dostępną imprezą są promocje różnego rodzaju towarów. Sanatoria są oblężone przez akwizytorów, którzy każdemu potencjalnemu klientowi wręczają przy wejściu na stołówkę pięknie wydrukowane zaproszenie, kusząc dodatkowymi atrakcjami w postaci lampki szampana lub możliwością wygrania nagrody rzeczowej. Widocznie im się to opłaci…
Chętni mogli skorzystać z lekcji tańca, sprawdzić nabyte umiejętności na wieczorkach, pojeździć wypożyczonym rowerem, poznać tajniki zdrowego żywienia lub zaszyć się w pokoju wyposażonym w radio, telewizor, telefon, lodówkę i czajnik elektryczny i odpoczywać, odpoczywać, odpoczywać…
Coś szczególnego jest w tym mieście, chętnie odwiedzę je latem – stwierdziłam po powrocie do domu.