Ludwik Filip Czech – Czas słowa

0
321

Ludwik Filip Czech

 

Czas słowa

pora slowa Najnowszy zbiór wierszy Pawła Kuszczyńskiego nosi tytuł “Pora słowa“. Autor ma w swoim dorobku kilkanaście książek, jest krytykiem literackim, prezesem poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich. W wierszu otwierającym ten zbiór czytamy – “Biegnę za ciągle uciekającym widnokręgiem“, a wcześniej – “Nie odnajduję się w beznamiętnej rzeczywistości“/”Pytanie o istnienie“/. Taka deklaracja sugeruje wiersze niepokorne, wysoko energetyczne, co rusz konfrontujące się z dzisiejszością. Przywodzi na myśl poetę bardzo młodego, chętnie odpalającego stylistyczne fajerwerki. Jednak nie w tym wypadku. Próżno by szukać w tych wierszach spektakularnego buntu, pogoni za fatamorganą. Wręcz przeciwnie – Kuszczyński jest oszczędny, stonowany, rzeczowy. Jest filozofem, nie rewolucjonistą. Skrupulatnie dobiera słowa, przecedza je przez rozsądek i dojrzałość. Ale nie jest fanem tej ostatniej. Ta wydaje się być ciążącą mu pieczęcią. Tęskni zatem do “niedojrzałości naznaczonej pięknem“, pielęgnuje w sobie chłopięcy świat, uroki naiwności. Brakuje mu dawnych przymiotów otwartego serca.  W “Coraz częściej chcę mieć twarz chłopca” czytamy:

 

 

Coraz częściej chcę mieć twarz

chłopca powracającego

z majowego nabożeństwa,

być w śpiewie czasu,

który pozwalał pozostać

sobą dla siebie,

otwierał myśli czyste

jak pragnienia

/…/

 

  Autor wiele wierszy poświęca światu przyrody. Jest tutaj samotny cyprys /”Cyprys“/, jest ogród nieprzebranych barw /”Powracający Ogród“/, jest wreszcie ożywcze źródło w letnim skwarze /”Latowa pora“/. “Przyroda to światło” – czytamy w “Łące“. Ale owe światło nie jest jedynie esencją estetyki, nie emanuje wyłącznie pustym pięknem. Jest tłem minionego dzieciństwa, beztroskich, chłopięcych igraszek w słońcu. Przypomina o jedności dziecka z naturą – z liściem, kwiatem, owocem. Daje świadectwo tej dziwnej, utraconej z biegiem lat symbiozie młodości z przyrodą. Stąd wyraźny w tych wierszach motyw tęsknoty, nostalgii, nawet zdumienia. Poeta nie wyciąga jednak z rękawa wachlarza skarg, jego odpowiedzią na upływ czasu jest refleksja i  pokora. W wierszu “Władanie początku” oddaje się zatem “panowaniu czystej chwili” –  kontemplacji, chęci zrozumienia kim jest, dokąd zmierza. Weryfikuje własną tożsamość, przysposabia ją do nowych, nadchodzących wyzwań. Czytamy:

 

Dojrzałem, już nie biegnę,

zatrzymałem się

by zobaczyć drogę.

Oddałem się panowaniu

czystej chwili.

Nagła myśl, jak grom

z jasnego nieba:

po co tu jestem?

przeszywa mnie

od stóp do włosów

/…/

 

   Wiara zajmuje w tych wierszach szczególne miejsce. Jest motorem wewnętrznych przemian, drogowskazem, azylem. Ale określa również codzienność, jak “maleńki krzyżyk” leżący na nocnym stoliku poety /”Maleńki krzyżyk“/. Podobnie jak świątynia w wierszu “W kościele Świętych Piotra i Pawła” jest on emanacją “cichego i godnego życia“, symbolem prawd i zasad chrześcijańskiej wspólnoty. W “Źródle Marii” klimat owej wspólnoty wyraźnie się zagęszcza, koncentruje wokół kapliczki i źródła, by wreszcie stać się dla poety “symbolem istnienia“. W tym zbiorze nawet dzwony “mówią do siebie“, wyznaczając poecie granice jego małej ojczyzny /”Bożonarodzeniowa impresja“/. Ale wiara to również nadzieja, zapowiedź przyszłych spotkań, kontynuacja tragicznie przerwanych wątków. Wspomina o tym w pięknym utworze “List do Matki“, jednym z lepszych w tej książce. Przytoczę fragment:

 

Odeszłaś w naszym przedwczesnym

czasie,

znikłaś z zasięgu moich rąk,

nie usłyszałem pierwszego słowa

od Ciebie.

Nie mogę znaleźć potwierdzenia

prawdy,

której nieustannie szukam,

w źrenicach Twoich oczu

Najciszej pogodziłem się

z brakiem Twojego przytulenia.

/…/

 

   Obok akcentów historycznych, nawiązujących do narodowej spuścizny /”Powstańcy Wielkopolscy“, czy “Światło Ignacego Jana Paderewskiego“/, jest w tym zbiorze poezja bardziej osobista. Mam na myśli “Ona, a może Ty“, “Obdarowani spotkaniem“, czy wreszcie “Chwila z dalą“. Poeta odsłania w nich rąbek osobistych relacji, zapisuje jednym tchem ważność przelotnej chwili, fascynuje go bezkres horyzontu, paleta barw łącząca niebo z ziemią. Stąd już tylko krok do opisu własnych związków z poezją, analizy aktu twórczego, refleksji nad wagą i przydatnością słowa. “Ból wiedzie mnie do poezji” – czytamy w “Pora słowa“. Echo tego wyznania wybrzmiewa w każdym niemal wierszu tego tomu. Jest jego wizytówką, ale również lepiszczem spajającym Kuszczyńskiego ze światem artystów wiarygodnych, rasowych, prawdziwych. Fragment wspomnianego wiersza:

 

W szczelinie między wrzaskiem

a milczeniem,

coraz mniej miejsca

na słowo

/…/

Ból wiedzie mnie

do poezji.

Przeżyliśmy własny dzień,

a już obca noc się zrywa

groźbą rzucaną

do stóp poranka,

krwawiącego zielenią.

Tak trudno o sens.

Długa cisza przynosi

porę słowa.

 

   Tomik “Pora słowa” zasługuje na szczególną uwagę. Jest przykładem poetyckiej dyscypliny, odpowiednio wyważonych proporcji pomiędzy formą a komunikatem. W króciutkim tekście “Ból” autor powątpiewa, czy aby nie za mało poezji w jego wierszach. Szanowny Autorze – nie za mało, w sam raz. I dlatego ten zbiór jest tak udany.

   Książkę polecam.

 

 

Paweł Kuszczyński

“Pora słowa”

Wydawnictwo “Bonami”

Poznań 2018

Str.92

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko