Ludwik Filip Czech
Czas słowa
Najnowszy zbiór wierszy Pawła Kuszczyńskiego nosi tytuł “Pora słowa“. Autor ma w swoim dorobku kilkanaście książek, jest krytykiem literackim, prezesem poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich. W wierszu otwierającym ten zbiór czytamy – “Biegnę za ciągle uciekającym widnokręgiem“, a wcześniej – “Nie odnajduję się w beznamiętnej rzeczywistości“/”Pytanie o istnienie“/. Taka deklaracja sugeruje wiersze niepokorne, wysoko energetyczne, co rusz konfrontujące się z dzisiejszością. Przywodzi na myśl poetę bardzo młodego, chętnie odpalającego stylistyczne fajerwerki. Jednak nie w tym wypadku. Próżno by szukać w tych wierszach spektakularnego buntu, pogoni za fatamorganą. Wręcz przeciwnie – Kuszczyński jest oszczędny, stonowany, rzeczowy. Jest filozofem, nie rewolucjonistą. Skrupulatnie dobiera słowa, przecedza je przez rozsądek i dojrzałość. Ale nie jest fanem tej ostatniej. Ta wydaje się być ciążącą mu pieczęcią. Tęskni zatem do “niedojrzałości naznaczonej pięknem“, pielęgnuje w sobie chłopięcy świat, uroki naiwności. Brakuje mu dawnych przymiotów otwartego serca. W “Coraz częściej chcę mieć twarz chłopca” czytamy:
Coraz częściej chcę mieć twarz
chłopca powracającego
z majowego nabożeństwa,
być w śpiewie czasu,
który pozwalał pozostać
sobą dla siebie,
otwierał myśli czyste
jak pragnienia
/…/
Autor wiele wierszy poświęca światu przyrody. Jest tutaj samotny cyprys /”Cyprys“/, jest ogród nieprzebranych barw /”Powracający Ogród“/, jest wreszcie ożywcze źródło w letnim skwarze /”Latowa pora“/. “Przyroda to światło” – czytamy w “Łące“. Ale owe światło nie jest jedynie esencją estetyki, nie emanuje wyłącznie pustym pięknem. Jest tłem minionego dzieciństwa, beztroskich, chłopięcych igraszek w słońcu. Przypomina o jedności dziecka z naturą – z liściem, kwiatem, owocem. Daje świadectwo tej dziwnej, utraconej z biegiem lat symbiozie młodości z przyrodą. Stąd wyraźny w tych wierszach motyw tęsknoty, nostalgii, nawet zdumienia. Poeta nie wyciąga jednak z rękawa wachlarza skarg, jego odpowiedzią na upływ czasu jest refleksja i pokora. W wierszu “Władanie początku” oddaje się zatem “panowaniu czystej chwili” – kontemplacji, chęci zrozumienia kim jest, dokąd zmierza. Weryfikuje własną tożsamość, przysposabia ją do nowych, nadchodzących wyzwań. Czytamy:
Dojrzałem, już nie biegnę,
zatrzymałem się
by zobaczyć drogę.
Oddałem się panowaniu
czystej chwili.
Nagła myśl, jak grom
z jasnego nieba:
po co tu jestem?
przeszywa mnie
od stóp do włosów
/…/
Wiara zajmuje w tych wierszach szczególne miejsce. Jest motorem wewnętrznych przemian, drogowskazem, azylem. Ale określa również codzienność, jak “maleńki krzyżyk” leżący na nocnym stoliku poety /”Maleńki krzyżyk“/. Podobnie jak świątynia w wierszu “W kościele Świętych Piotra i Pawła” jest on emanacją “cichego i godnego życia“, symbolem prawd i zasad chrześcijańskiej wspólnoty. W “Źródle Marii” klimat owej wspólnoty wyraźnie się zagęszcza, koncentruje wokół kapliczki i źródła, by wreszcie stać się dla poety “symbolem istnienia“. W tym zbiorze nawet dzwony “mówią do siebie“, wyznaczając poecie granice jego małej ojczyzny /”Bożonarodzeniowa impresja“/. Ale wiara to również nadzieja, zapowiedź przyszłych spotkań, kontynuacja tragicznie przerwanych wątków. Wspomina o tym w pięknym utworze “List do Matki“, jednym z lepszych w tej książce. Przytoczę fragment:
Odeszłaś w naszym przedwczesnym
czasie,
znikłaś z zasięgu moich rąk,
nie usłyszałem pierwszego słowa
od Ciebie.
Nie mogę znaleźć potwierdzenia
prawdy,
której nieustannie szukam,
w źrenicach Twoich oczu
Najciszej pogodziłem się
z brakiem Twojego przytulenia.
/…/
Obok akcentów historycznych, nawiązujących do narodowej spuścizny /”Powstańcy Wielkopolscy“, czy “Światło Ignacego Jana Paderewskiego“/, jest w tym zbiorze poezja bardziej osobista. Mam na myśli “Ona, a może Ty“, “Obdarowani spotkaniem“, czy wreszcie “Chwila z dalą“. Poeta odsłania w nich rąbek osobistych relacji, zapisuje jednym tchem ważność przelotnej chwili, fascynuje go bezkres horyzontu, paleta barw łącząca niebo z ziemią. Stąd już tylko krok do opisu własnych związków z poezją, analizy aktu twórczego, refleksji nad wagą i przydatnością słowa. “Ból wiedzie mnie do poezji” – czytamy w “Pora słowa“. Echo tego wyznania wybrzmiewa w każdym niemal wierszu tego tomu. Jest jego wizytówką, ale również lepiszczem spajającym Kuszczyńskiego ze światem artystów wiarygodnych, rasowych, prawdziwych. Fragment wspomnianego wiersza:
W szczelinie między wrzaskiem
a milczeniem,
coraz mniej miejsca
na słowo
/…/
Ból wiedzie mnie
do poezji.
Przeżyliśmy własny dzień,
a już obca noc się zrywa
groźbą rzucaną
do stóp poranka,
krwawiącego zielenią.
Tak trudno o sens.
Długa cisza przynosi
porę słowa.
Tomik “Pora słowa” zasługuje na szczególną uwagę. Jest przykładem poetyckiej dyscypliny, odpowiednio wyważonych proporcji pomiędzy formą a komunikatem. W króciutkim tekście “Ból” autor powątpiewa, czy aby nie za mało poezji w jego wierszach. Szanowny Autorze – nie za mało, w sam raz. I dlatego ten zbiór jest tak udany.
Książkę polecam.
Paweł Kuszczyński
“Pora słowa”
Wydawnictwo “Bonami”
Poznań 2018
Str.92