Bruno Wioska – Zjawisko

0
420
Ryszard Tomczyk

 

Bruno Wioska

 

Zjawisko

 

Ryszard Tomczyk

 

    Wracałem pociągiem z Mediolanu do Kolonii. Czułem się bardzo zmęczony wielogodzinnym wernisażem mego przyjaciela. Wystawa pośmiertna…

    Ucieszyłem się, gdy w moim przedziale nie było nikogo. Nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy, lub słuchanie obcych zwierzeń. Rozsiadłem się wygodnie twarzą w kierunku jazdy. Lubię podróżować gdy przez okno widzę zbliżające się widoki. Nie znoszę, gdy coś na co patrzę, znika… pojawia się nagle… i szybko znika. To tak jakby tracić przyjaciół. Jeszcze nie oswoiłeś się, a już zaczyna się oddalać i znika. Zamyśliłem się i zamknąłem oczy. Chciałem rozpocząć medytacje, gdy… nagle ktoś z trzaskiem otworzył drzwi przedziału. Konduktor stanął w nich i powiedział:

    – Proszę tutaj, tu będzie pani miała wymarzone miejsce.

    Usunął się na bok, robiąc miejsce w drzwiach… a w nich, ukazała się… Choć raczej powinienem powiedzieć zjawiła się, Zjawiskowa osoba. Gdy zobaczyłem ją, zaparło mi dech w piersiach. Wsunąłem się głęboko w fotel, wyprostowałem plecy i wziąłem wdech… Jak sztubak wlepiłem w nią oczy. Zjawa nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. Mogłem ją swobodnie obserwować nie czując się intruzem. W czasie gdy jej uwaga skupiła się na widoku peronów za oknem, ja oceniałem jej strój. Jej ciało przykrywała dopasowana garsonka, podkreślająca jej zgrabną, godną modelki figurę. Kostium był w bardzo szlachetnym, błękitno stalowym kolorze z wąską spódnicą z dużym rozcięciem z przodu. Rozpięty żakiet zdobiony przecudnej roboty, wpiętą jasnoszarą różą, miał bardzo kuszące zapięcie – odsłaniał, o wiele jaśniejszą, na pół przezroczystą bluzkę, w tonacji kostiumu. Szyję zjawiskowej Damy zdobił sznur pereł. Jej twarz okalały proste blond włosy, który jakby obcięte specjalnie do całości ledwo muskały jej ramiona. Włosy tworzyły jakby ramę, okalającą cudowny obraz. W trochę szelmowsko przechylonej głowie, śmiały się duże oczy, a kuszące usta zamykały kompozycję obrazu. Jednak pomimo wesołości, dostrzegłem w Jej twarzy nutkę nostalgii. Jeszcze raz spojrzałem na jej usta. To były usta stworzone do całowania…

    Odwróciłem wzrok w tej samej chwili, w której Zjawiskowa Dama rzuciła spojrzenie w moim kierunku. Nie wiedziałem, czy spostrzegła, że ją obserwuję? Kątem oka zauważyłem, że z wielką elegancją założyła nogę na nogę, odsłaniając kolana. W tej pozycji uwydatnił się jej biust, na który nie miałem odwagi spojrzeć. Krótkotrwałe spojrzenie byłoby profanacją, a dłuższe arogancją. Zmuszałem się więc do patrzenia na nudny peron, na ten sam, w który wpatrywała się Cudowna.

    – Ciekawe o czym, a może o kim myśli? – zadawałem sobie pytanie.

    Wtem, na peronie rozległ się gwizdek konduktora. Nieznajoma wstała i spróbowała sięgnąć do umieszczonej nad moją głową walizki. Pociąg szarpnął i… stał się cud. Dama straciła równowagę, poły jej żakietu rozchyliły się i jej biust znalazł się na wysokości mej twarzy, a moje usta dotknęły przypadkowo brodawkę jej piersi… przeźroczysta bluzka nie przeszkodziła mi w moim nagłym przeżyciu.Zakręciło mi się w głowie, bo poczułem także zapach jej ciała, wzmocniony nieznanymi mi perfumami. Mieszanka lekkich jak powiew skrzydeł motyla perfum, była oszałamiająca. Zjawisko pachniała bosko… Zamknąłem oczy by utrwalić sobie ten cudowny moment. „Chwilo, jesteś piękna, trwaj wiecznie” – powtórzyłem za Goethem. Trwało to tylko ułamek sekundy, ale jakże wdzięczny byłem losowi.

    Pociąg jechał już prawie dwie godziny, a moja Sąsiadka z przeciwka, zatopiona była w myślach i nie zainteresowała się mną zupełnie. Było mi to na rękę, bo mogłem od czasu do czasu spoglądać na jej nogi, bardzo kobiecą sylwetkę i… w tej samej chwili, Zjawisko rozpięło górny guzik w bluzce i ukazał się, jakby zgodnie z moim pragnieniem, przedziałek między kształtnymi piersiami. Zrobiłem oczy w slup. Nie wiem czy Bóstwo zauważyło moje zachowanie, ale na jej ustach dostrzegłem ledwo dostrzegalny uśmieszek… A może było to tylko złudzenie. Przecież nie mogła odczytać moich myśli…

    W głośnikach rozległa się zapowiedź, że pociąg zbliża się do Berna.

    Moja Vis avis wstała i chciała sięgnąć po walizkę. Chciałem ją uprzedzić i… stanęliśmy bardzo ciasno naprzeciw siebie. Zamurowało mnie. Jej zapach odurzył mnie do tego stopnia, że musiałem się nim napajać. Poczułem lekkie muśniecie jej doni… ocknąłem się z zauroczenia słysząc jej głos:

    – Może mi pan pomóc zdjąć walizkę – usłyszałem niemal szeptem wypowiedziane pytanie. Brzmiało to tak powabnie, że zastygłem na moment w bezruchu.

    – Ależ oczywiście, przepraszam – bąknąłem po chwili niezgrabnie.

    Zdjąłem walizkę i położyłem na siedzeniu obok mojego Zjawiska. Otrzymałem w podzięce sympatyczny pełen erotyzmu uśmiech, jej oczy utopiły się na chwilę w moich, i Anioł głęboko wpatrując się w moje oczy, obniżonym i bardzo seksownym głosem powiedział: „Merci”.

    Z otchłani mego gardła wydobyło się tylko ciche westchnienie i wiedziałem, że był to jeszcze jeden, przeżyty na jawie sen. Gdy pociąg zwalniał, chciałem podać mojej Damie walizkę i zrobiłem to dość niezgrabnie. Straciłem równowagę, a Zjawa zachwiała się i jej usta dotknęły mego policzka.

    – Cóż za niespodziewany i uroczy przypadek, czy można było o czymś taki marzyć? – pomyślałem – wydawało mi się, że widzę lekki uśmieszek na jej wydatnych czerwonych ustach..

    Nieznajoma nie oglądając się za siebie wyszła na korytarz i w tym momencie pociąg zatrzymał się na stacji.

    – Berno – rozległo się w megafonach dworcowych.

    Otworzyłem okno i przynajmniej wzrokiem chciałem pożegnać zjawiskową Damę. Widziałem jak z gracją zeszła ze stopni wagonu. Nawet nie spojrzała w moim kierunku. Przestałem dla niej istnieć – pomyślałem z goryczą. Stojący pod moim oknem mężczyzna zawołał:

    – Tess…!

    Przyglądałem się, jak się zbliża do oczekującego na peronie mężczyzny. Objął Ją, lecz w objęciu tym nie było nic z czułości. Tulił moje Zjawisko jakoś bezdusznie, co wywołało pierwotnie moją złość, momentalnie jednak zmieniła się w zazdrość… na powitanie pocałował ją w usta. W te same, które przed chwilą musnęły mój policzek. Szalona zazdrość przeszyła moje ciało.

    Moja Wspaniałość, całując mężczyznę, spojrzała na mnie… po czym zmrużyła oczy, całowała go ale beznamiętnie… mimo wszystko, chciałem z zazdrości odwrócić spojrzenie… wtem…oczy Zjawiska spotkały się z moim wzrokiem i świdrowały mnie na wylot… Poczułem nagły przypływ krwi do głowy. Oblał mnie strumień szczęścia…

    Już mniej zazdrościłem temu panu.

    Cóż za dziwny dzień – pomyślałem i westchnąłem głęboko, gdy ruszył pociąg. Usiadłem na miejscu Damy, choć nie znoszę jazdy tyłem. Ale w tym wypadku miało to sens… Wspomnienie, już drugie tego dnia pozostało w tyle… Mogłem pożegnać oddalające się słupy i znikający krajobraz. Zrobiło mi się bardzo smutno. Tak bardzo jakbym pożegnał na zawsze kochaną osobę. Drugą tego samego dnia…

    Wsłuchałem się w stukot kół o szyny, spojrzałem w okno… krajobraz zostawał w tyle, a ja popadłem w nostalgiczny nastrój. Wszystko jest przeszłością – pomyślałem…

 

Koniec opowiadania

 

 

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko