Krystyna Konecka
ZOFIA KOSSAK I JEJ DZIEDZICTWO (cz. 3)
Zofia Kossak Szatkowska. Dania,1946. Fot. Holt – Madsen
Zofia Kossak w roku 1945 „wyjechała do Anglii”. Ten skrót informacyjny z biogramu autorki „Krzyżowców” w „Małym słowniku pisarzy polskich na obczyźnie 1939 – 1980” prowokuje do stawiania pytań. Zbędnych, od czasu pojawienia się w 2006 roku wspomnień Anny Szatkowskiej pt. „Był dom…”. Córka pisarki przywołuje w nich okoliczności w jakich trzeba było bezdyskusyjnie podjąć decyzję o opuszczeniu kraju.
Wezwania, które nadeszło na chwilowy, częstochowski adres z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na rozmowę z ministrem Jakubem Bermanem mogło oznaczać najgorsze. Krótkie spotkanie z nim Zofii Kossak okazało się propozycją wyjazdu z Polski razem z córką. Anna Szatkowska pisze: „Dziś sądzimy, że minister uległ prośbom lub namowom swego brata, Adolfa Bermana, który uszedł z getta w 1942 roku i współpracował potem z Mamą w ramach „Żegoty”. Widział jej zaangażowanie w ratowaniu Żydów i ogromne ryzyko, na jakie często się narażała. Gdy wojna się skończyła, Adolf Berman na pewno wiedział, że Mama figurowała na „czarnej liście” rządu komunistycznego, który łatwo znalazłby sposób pozbycia się jej na zawsze. Ułatwiając opuszczenie kraju, mógł jej uratować życie…”.
Zachęta do wyjazdu ze strony autorytetów, w tym kardynała Hlonda, oraz splot zdarzeń sprzyjających w tym okresie powojennego chaosu sprawiają, że w połowie sierpnia Zofia Kossak Szatkowska wraz z córką Anną pierwszym cywilnym szwedzkim samolotem lecą do Sztokholmu. A tam właśnie wydano po szwedzku „Złotą wolność”, więc jest honorarium, spotkanie z dziennikarzami, publikacje w prasie i – zderzenie z… polską rzeczywistością po przylocie do Anglii. Na łamach emigracyjnej gazety „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” powitano pisarkę przypomnieniem jej konspiracyjnego heroizmu, zamykając jednak tekst dyskredytującą adnotacją jakoby Zofia Kossak „…pracowała ostatnio jako osobista sekretarka p. Bolesława Bieruta”.
„Oszczerstwo to było największą krzywdą i cyniczną obrazą, jaką kiedykolwiek Mamie wyrządzono (i to przez rodaków!) – pisze Anna Szatkowska w swojej książce. – Wśród emigracji zawrzało i zamknięto przed Mamą drzwi, nie szczędząc jej dalszych afrontów i obelg w prasie i na spotkaniach. Znosiła ten absurdalny zarzut ze smutkiem i ze spokojną rezygnacją, nie wdając się w polemikę (…) Rząd emigracyjny nie przyjął od Mamy sprawozdania Delegatury; emigracyjny Czerwony Krzyż nie chciał przywiezionych przez nas setek listów (…) Tylko grupka odważnych osób nie bała się nawiązania kontaktu, zawarcia znajomości z Mamą lub odnowienia starej przyjaźni (…) ale krzywda doznana od rodaków pozostała bardzo bolesnym doświadczeniem do końca życia”.
W wielkim skrócie konieczne jest, w ramach tego tekstu, zamknięcie dwunastoletniego, emigracyjnego pobytu pisarki w Wielkiej Brytanii. W roku 1946 do Londynu docierają po demobilizacji – wyniszczony psychicznie latami obozu jenieckiego mąż Zygmunt Szatkowski oraz syn Witold. Anna wraz z bratem rozpoczynają studia w Irlandii. Witold tam je ukończy, po czym z żoną Heleną Jóźwiak zamieszka w Londynie. Anna kontynuuje studia we Fryburgu w Szwajcarii (utrzymuje się dzięki honorariom za dwie, wydane tam po niemiecku, książki swojej mamy w okresie kiedy transfer pieniędzy do Anglii nie jest możliwy). Zofia Kossak w roku 1947 przenosi się wraz z mężem z Londynu do północno-wschodniej Kornwalii, gdzie przez blisko dziesięć lat zajmują się uprawą ziemi i hodowlą owiec, i nie tylko, na farmie Trossell. To trudne, nowe dla starszego małżeństwa doświadczenie egzystencjalne (ale terapeutyczne dla męża) katolicka pisarka łączy w zadziwiający sposób z coraz aktywniejszą twórczością literacką i publicystyczną. W „Małym słowniku pisarzy polskich na obczyźnie…” znajdziemy wykaz dwudziestu tytułów czasopism emigracyjnych (w tym kilku w Szwajcarii), na łamach których pojawiają się jej artykuły. Bibliografia wydanych do roku 1957 prac zawiera utwory sceniczne i zamieszczane w antologiach, a przede wszystkim kilka powieści, w tym „Przymierze. Powieść biblijna” (1952), „Błogosławiona wina” (zmieniona wersja „Beatum scelus” (1953), „Rok polski. Obyczaj i wiara” (1955) – wszystkie wydane przez „Veritas” w Londynie – oraz pierwszą część sagi rodu Kossaków „Dziedzictwo. Powieść historyczno-obyczajowa” zatytułowaną „Juliusz i Zofia” (1956).
Maria Danilewicz Zielińska w swoich „Szkicach o literaturze emigracyjnej półwiecza 1939-1989” (Ossolineum, 1999) pisze: „Po 1945 r. wystąpiło u niektórych pisarzy zjawisko, które da się określić jako postawa przejściowa, okres ostrożnej działalności pisarskiej pod znakiem nieangażowania się politycznego (…) Zofia Kossak, która po uwolnieniu z obozu w latach 1946-1956 przebywała w Anglii (ściślej: na farmie w Kornwalii) i tu nawiązała współpracę z londyńskim Katolickim Ośrodkiem Wydawniczym Veritas (…) Mimo rezerwy w stosunku do społeczności emigracyjnej była popularna i czytana (…) Polski Dom Wydawniczy w Rzymie przedrukował z krajowego wydania wspomnienia z łagru pt. „Z otchłani” (1946). Po polsku nie ukazała się natomiast ani w Kraju, ani na Emigracji wysoce kontrowersyjna książka Zofii Kossak Das Antlitz der Mutter (Zurich 1948), oceniająca wojenne losy Polaków, obozy, zsyłki, więzienia jako zasłużoną karę za grzechy narodu. (Krótki fragment drukowało w Kraju „Słowo Powszechne” nr 244, 1957)”. Utytułowana Autorka „Szkiców…” spędziła okres wojny pośród książek, początkowo pracując w Bibliotece Polskiej w Paryżu, następnie w Bibliotece Polskiej w Londynie, którą kierowała do roku 1973. To niewyobrażalny dystans wobec krajowych dramatów okupacyjnych i zagrażającej śmiercią działalności w konspiracji. Czy uprawniający do oceniania?
„…wyłonił się spontanicznie, w jesieni 1945 r. – pisze w swoim opracowaniu – istniejący do dziś Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie jako wyraz instynktownie wyczuwalnej potrzeby ciągłości prac i podtrzymania kontaktów między rozrzuconymi po świecie pisarzami. (…). Z wczesnego okresu, jesieni 1945 r., pamiętam zebranie informacyjne, na którym Zofia Kossak naiwnie, choć niewątpliwie szczerze wzywała do powrotu na ojczyste łany, choć sama wybrała jako własny adres cierpiętniczy zakupioną za amerykańskie honoraria Roju farmę kornwalijską”. No comments.
Któryś raz z rzędu wędruję wzdłuż poszarpanych przez oceaniczne wichry wybrzeży północnej Kornwalii. Fotografuję Trebarwith Strand z wysepką przypominającą głowę małpy. Zatokę Boscastle, skaliste Tintagel owiane mitem heroizmu rycerzy króla Artura oraz tragicznej miłości Tristana i Izoldy – to moje osobiste emocje… Nie dotrę do farmy Trossell: szalejący nad pustkowiem huragan niemal zrzuca nasz samochód na niskie murki z łupkowych kamieni i krzewy kłującego janowca…
W powstających, zapewne nocami, notatkach farmerka Zofia Kossak opisuje fascynującą urodę nieprzyjaznych ludziom pejzaży, które rozciągają się nieopodal Trossell, aż po ocean. Pisze o trudach życia domorosłych hodowców i o nieustających problemach finansowych, o przyjaźni z okolicznymi mieszkańcami i wspólnie organizowanych polskich świętach, o tęsknocie za ojczyzną – z zamysłem opublikowania wspomnień, bo swoje kornwalijskie refleksje będzie kontynuować także po powrocie do kraju. Książki o tamtych trudnych i szczególnych latach nie wyda jednak nigdy.
Ale książka – jest. Ukazała się w Wydawnictwie Literackim w roku 2007 (w następnym roku po opublikowaniu u tego samego edytora wspomnień „Był dom…” Anny Szatkowskiej). Niemal 40 lat po śmierci Zofii Kossak. „Wspomnienia z Kornwalii 1947 – 1957” zostały opatrzone cennym posłowiem autorstwa potomków autorki. „Wobec braku planu czy konspektu całości przygotowanego przez pisarkę – czytamy – fragmenty zostały ułożone tematycznie. Powstał w ten sposób zbiór dość spójny, lecz zachowujący cechy luźnego i brulionowego charakteru. Do niego zostały dołączone listy pisane w tym okresie przez Zofię Kossak do swoich dzieci”. W zawiezionej przeze mnie do Anglii w roku następnym książce może najbardziej poruszyły mnie te właśnie listy, przepełnione bezgraniczną czułością do najbliższych, opatrywane najbardziej prywatnymi nagłówkami: „Moje kociątko najmilsze”, „Mój skarbie najukochańszy”, „Moje dzieciątka najdroższe”… I ta, zaplątana pośród słów, refleksja – niczym skarga: „…samotność jest największym i najbardziej koniecznym luksusem w życiu”.
To w liście do córki i zięcia, napisanym w Trossell Cottage w sierpniu 1956 r. znalazła się informacja – uzasadnienie zbliżającego się powrotu Zofii Kossak i Zygmunta Szatkowskiego do Polski: „Już rok temu, gdy przyszło pierwsze wezwanie z Kraju, odpowiedziałam, że nie zamierzam wrócić póki moje książki są na liście autorów zakazanych. Odpowiedziałam, że nie można oddzielać osoby pisarza od jego dzieł, że moje dawne przekonania nie tylko się nie zmieniły, lecz, przeciwnie, utwierdziły się. W pół roku później zaczęła się „odwilż”. Od tego momentu wezwania stały się częste. (…) Wreszcie odezwali się i wydawcy, Pax. (…)
W lutym 1957 r. Zofia Kossak z mężem została powitana w Warszawie. Półtora roku później oboje przenieśli się do Górek Wielkich, a ich przystanią stał się, sąsiadujący z ruinami rodzinnego dworu, skromny Domek Ogrodnika „…gdzie odwiedzają ich co lato dzieci i wnuki z Anglii i Szwajcarii. Prowadzą twórczo i aktywnie ostatnie wspólne dziesięć lat życia” – pisze Anna Szatkowska. Twórczo, bo autorka „Krzyżowców” nadal jest obecna na łamach katolickiej prasy, razem z mężem pracują nad „Troją Północy” (1960) oraz dwoma kolejnymi tomami „Dziedzictwa” (wyd. w 1964 i 1967 r.). „Droga kochana Zosiu!” – pisze w jednym z listów w sierpniu 1958 r., więc o pierwszym tomie, stryjeczna siostra, córka – przypomnijmy – Wojciecha Kossaka, siostra poetki Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej, pisarka Magdalena Samozwaniec. „Czytam z wielkim zaciekawieniem „Dziedzictwo”, dowiadując się o mojej rodzinie wielu szczegółów, o których nie miałam pojęcia!”. To jedna z kilku korespondencji do Zofii Kossak, zamieszczonych w zbiorze Listów do rodziny i przyjaciół pt. „moich listów nie pal!”, ze wstępem, w wyborze i opracowaniu Rafała Podrazy. W innym liście, z roku 1960 autorka „Marii i Magdaleny” alarmuje: „Zosiu, musisz, będąc w Górkach, doskoczyć kiedyś na starą Kossakówkę. Widok rozdzierający. Domek się wali i wciąż miasto ma go remontować (…), okropni lokatorzy włóczą się po ogródku. (…) Serce Ci się ściśnie, gdy ujrzysz przed muzeum na Placu Kossaka, zamiast pomnika naszego Dziadzi… stację benzynową!!!”. Ostatni list od Magdaleny Samozwaniec datowany jest pod koniec listopada 1967 r. Wszystkie znajdują się w zbiorach Muzeum im. Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich.
Pisarka – oddajmy głos córce w zakończeniu jej książki pt. „Był dom…” – „…Umiera we wtorek 9 kwietnia 1968 roku, przeżywszy 79 lat.
Ostatnie swe lata Ojciec poświęca stworzeniu w Górkach muzeum biograficznego Zofii Kossak-Szatkowskiej w „domku ogrodnika”, gdzie spędzili ostatni etap ich wspólnej drogi. Ojciec umiera 4 listopada 1976 roku, w wieku 80 lat.
Na ich grobie, na cmentarzu góreckim, widnieją słowa Ewangelii, które prosto i dobitnie streszczają życie obojga:
„…niechaj mowa wasza będzie: tak – tak, nie – nie…”
Muszę sprecyzować informację z pierwszej części mojego tekstu: Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich (gmina Brenna, powiat cieszyński) jest oddziałem Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Sąsiadujące z Muzeum Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków” należy do Fundacji im. Zofii Kossak i jest jej siedzibą. Oto miejsce „dziedzictwa” pisarki – jej życia i twórczości. Mówiła przecież o sobie: „Moje książki i ja to jedno”.
Fundację założyła 20 lat temu (1998) wraz z bratem Witoldem Szatkowskim i gminą Brenna jedyna córka pisarki Anna Bugnon-Rosset, która swoje wspomnienia pt. „Był dom…” podpisała panieńskim nazwiskiem Szatkowska. Niemal do końca swoich dni (zmarła 27 lutego 2015 r.) czynnie udzielała się w Fundacji, mającej na swoim koncie rozliczne działania upowszechniające i edukacyjne. Nieustająco związana jest z Fundacją córka Witolda Szatkowskiego, pani Anna Fenby-Taylor (której zawdzięczam przekazane do niniejszej publikacji rodzinne fotografie) i której wzruszającą opowieść o wspaniałej babci i Górkach Wielkich można odnaleźć na You Tube.
Dwa tygodnie po odejściu Anny Szatkowskiej, Fundacja poinformowała na swojej stronie o śmierci Teresy Kossak, córki Karola, niegdyś ilustratora książek Zofii Kossak. W pierwszej części tekstu zaledwie wspominałam o tym artyście, którego twórcze życie dokonało się w 1975 r. w Ciechocinku…
W marcu spotykam się w Ciechocinku z red. Aldoną Nocną, znakomitą dokumentalistką rodzinnego miasta i admiratorką życia i twórczości Karola Kossaka, ostatniego z wielkiego rodu artystów malarzy. Kiedy w 2013 roku Teresa Kossak (historyk sztuki i animatorka filmowa) wydała książkę pt. „Kossak nieznany. O Karolu Kossaku”, Aldona Nocna napisała na łamach „Zdroju Ciechocińskiego”: „Córka postawiła ojcu solidny pomnik literacki”, a dzięki opowieści pani redaktor mogłam powędrować trwałymi śladami obecności artysty po mieście: to m.in. przedwojenny drewniany dom przy ul. Traugutta 12 z marmurową tablicą, upamiętniającą 27-letni okres zamieszkiwania tu Karola Kossaka z rodziną. Metalowa płaskorzeźba – portret artysty na sztaludze w Alei Bzów. Na miejscowej poczcie – jego obraz olejny z konnym dyliżansem, a pod nim, w informacji biograficznej – nazwisko Zofii Kossak Szatkowskiej, autorki książek ilustrowanych przez stryjecznego brata. Odnajduję je także w obszernym biogramie, otwierającym galerię prac Karola Kossaka w parku, która to galeria też jest zrealizowaną inicjatywą Aldony Nocnej.
Temat – rzeka. Wart wędrowania poprzez obszerne bibliografie ogarniające dorobek Zofii Kossak-Szatkowskiej i wszelkich publikacji o nim, także tych krytycznych. Odkrywania urody przyrodniczych książek – bo pisanie to też talent dziedziczny w tej rodzinie – Simony Kossak (córki artysty Jerzego, stryjecznego brata Zofii Kossak), która z krakowskiej „Kossakówki” przeniosła się do Puszczy Białowieskiej. I akwarelowych koni (!) jej siostrzenicy Joanny, malowanych pod białowieskim niebem… I – nagle wypatrzonych notatek katolickiego pisarza Zdzisława Tadeusza Łączkowskiego w jego książce „Jak drzewo w ptakach. Dziennik 1975-1980”: „5.IV.1978. Dzisiaj „Krąg” poświęcony dziesiątej rocznicy śmierci Zofii Kossak. Poza zasadniczym referatem Zygmunta Lichniaka, wspomnienia. I ja też zabrałem głos. Mówiłem o swoich wyjazdach do Górek Wielkich”.
Temat – rzeka. Wart do Górek Wielkich literackiej pielgrzymki…
Krystyna Konecka
Zofia i Zygmunt Szatkowscy na gospodarstwie w Anglii, Kornwalia, około 1954 r. Fot. Witold Szatkowski
Zofia i Zygmunt Szatkowscy z wnuczką Anną Szatkowską.
Trossell, Kornwalia, ok. 1954. Fot. Witold Szatkowski
Zygmunt i Zofia Szatkowscy z synową Heleną trzymającą na rękach syna Marka.
Przed nimi: Ewa i Anna (Hania) Szatkowskie, François i Maria Anna Rosset
oraz Wojciech Szatkowski przed domem w Górkach Wielkich, 1963. Fot. Witold Szatkowski
Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich. Fot. Fundacja im. Zofii Kossak
Ruiny dworu Kossaków w Górkach Wielkich, obecnie Centrum Kultury i Sztuki „Dwór Kossaków”.
Fot. Fundacja im. Zofii Kossak
W Ciechocinku wiedzą, że Karol Kossak ilustrował wczesne książki swojej stryjecznej siostry. Fot. K. Konecka