Andrzej Wołosewicz
Wiersz i modlitwa. Wielki modlitewnik na Wielki Post
(o „Modlitewniku poetyckim” Jana Sochonia)
Przyzwyczailiśmy się do różnych wyborów, antologii i tak dalej. Nawet ja, stary rep, stroniący od uczestnictwa w wydaniach zbiorowych, na które nie mam wpływu (chodzi o towarzystwo, które nie zawsze musi nam odpowiadać) uczę się (i przyzwyczajam!) i to od kogo – od młodych. Oto Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz uargumentowała że rozpoznania rynku poetyckiego dokonuje się najczęściej poczynając od wszelkiego rodzaju antologii a nie od przeglądu tomików, bo te właściwie są nie do ogarnięcia i dlatego warto w antologiach być. Ten argument mnie przekonuje, co nie znaczy, że usuwa wątpliwości i że już pędzę gdzieś zaistnieć.
Przyzwyczailiśmy się więc do wyborów i antologii i do tego, że są one jakoś powtarzalne, zmiennymi są co najwyżej tematy i zestawy autorów. Tymczasem to, co zaprezentował Jan Sochoń jest unikatowym cymesikiem. Znam Jana Sochonia (dla mnie Janka) prywatnie. Służbowo to ksiądz profesor (od filozofii, literatury i kultury; to będzie miało znaczenie) Jan Sochoń. Znam go jako bardzo dobrego poetę, którego miałem frajdę i czytać i pisać o jego poezji i nawet za to oberwać, gdy recenzowałem właśnie antologię wierszy poetów-księży. Oberwałem za zbyt – zdaniem jednego z występujących w rzeczonej antologii – dobre zdanie o poezji Janka (coś takiego!) z podejrzeniem, że coś się za tym kryje. Jakież to emocje potrafi wywoływać poezja.
Janek Sochoń zwierzył mi się kilka lat temu z zamiaru wydania zbioru wierszy, który byłby podręcznym i poręcznym modlitewnikiem. Uznałem to za świetny pomysł. Sekundowałem Jankowi, znam jego opowieści o trudnościach choćby z prawami autorskimi (zgody, spadkobiercy itd., itp.). Na tyle to męczące, że zostałem z ciekawością: będzie co będzie, i będzie kiedy będzie, jeśli będzie. Natomiast miałem o takim modlitewniku swoje wyobrażenie. Nie co do treści, ale co do formy i formatu – wyobrażałem sobie jako książeczkę do nabożeństwa mieszczącą się w dłoni, no może ciut większą, wszak Janek mówił o poręczności, taką, by się mieściła w kieszeni w czasie podróży na przykład. A co dostaliśmy? Proszę Państwa, dostaliśmy opasłe tomisko! Na szczęście w bardzo poręcznej, giętkiej acz twardej obwolucie, porządnie edytorsko oprawione, zawierające 360 stron. A na tych stronach stu kilkudziesięciu autorów. Najstarszym jest Emil Zegadłowicz (rocznik 1888), najmłodszym Adrian Gleń (rocznik 1977). Dostajemy więc przekrój poetyckich modlitw na przestrzeni całego minionego wieku z wychyleniem w obecny XXI. „Modlitewnik” podzielony został tematycznie na następujące rozdziały: 1. Chwalcie Pana pośród niebios, 2. Dziękować będę Panu wedle jego sprawiedliwości, 3. Zmiłuj się nade mną, Boże, 4. Słyszysz, Boże, wołanie, 5. Włożyli w mój pokarm żółć, a kiedy pragnąłem, napoili mnie octem, 6. I znak wielki pojawił się na niebie, kobieta odziana w słońce, księżyc pod jej stopami, a na jej głowie korona z dwunastu gwiazd, 7. Erce moje tłucze się. Jak łatwo zauważyć tytuły pochodzą z Psalmów. Tyle, co do samej formy.
Zawartość zaś, wiersze, poezja, to wędrówka przez ludzkie dusze i ich zmagania z Bogiem, z Absolutem od początków naszego języka po dzień dzisiejszy. Po prostu uczta, której nawet na śmiem Państwu przybliżać, wszak – by tak rzecz – smak potraw nie bierze się z czytania opowieści o nich ale z jedzenia. Zachęcam więc do lektury. Na zachętę cztery poetyckie dania.
Panie
co prościej
złożyć czy rozłożyć
ręce
naucz mnie
uczyli tyle lat
nauczyli odmawiać
czy może to być
od-mowa?
dziś nie umiałbym biec w deszczu
ulicą Sobieskiego
i skakać pod niebo z radości
z powodu pierwszego
rozgrzeszenia
nie widziałem jeszcze
że tylu innych będę potrzebował
naucz mnie
przywrócić
zapach peonii i lilii
czerwcowe serce wiecznej lampki
w małomiasteczkowym kościele
ucz mnie
potrzebuję dobrego nauczyciela
potrzebuję korepetycji domowych
naucz mnie
modlić się
(ks. Janusz St. Pasierb)
Modlitwa
Burza narodzin i zawieja śmierci
i Ty na wyciągnięcie ręki
bierzesz w swoje ramiona wszystko co trzeba
suchy głaz żeby wybił źródłami
górę żeby się rozłupała w skrzydlasty kamień
moją godzinę by zmierzyła się z piaskiem
by złoty dół się otworzył jak serdeczna glina
Bądź pochwalony
dokopałam się siebie i mowy
ja niczyja
ja ponowna słoneczna pustynia
na którą niech nic nie padnie prócz Twojego cienia
(Teresa Ferenc)
Modlitwa biesłańska
ojcze czyjś
szalony
którego tutaj nie ma
w imię twoje krzyczą do nas
że przyjdziesz karać
i konać
z nami
niech będzie wola twoja
a nie ich wierzę jeszcze
że to nie to
samo
niczego nam nie dawaj
pozwól nam nie być
i zbudzić się
(Adrian Gleń)
Zachowaj Panie
Zachowaj mnie, Panie,
od kalekich ambicji
od interesownych ukłonów i pochlebstw
od nieuleczalnej choroby na władzę
i tytuły wątpliwej wartości.
Zachowaj mnie, Panie,
od zdrady nie od wybaczenia
i od zakopywania w nieurodzajną ziemię małych talentów.
Zachowaj mnie od skąpych dłoni,
od nałogu pożądliwości
i od pomieszania dobra ze złem.
Zachowaj mnie, Panie,
od obłudy,
która mdli jak sztuczny miód.
(s. Urszula Michalak)
„Modlitewnik” poprzedził autor długim, bardzo ciekawym esejem o zażyłościach poezji i wiary, który skromnie nazywa Wstępem. Znajdziemy tam rozważania teologiczno-literackie (przypominam, że Sochoń to poeta i zawodowy teolog jednocześnie, wnikliwy badacz kultury), wymienia Sochoń efekty poprzednich starań zwieńczanych poetyckimi antologiami na temat wiary, przypominających nam wspólnotę namysłu poetycko-religijnego (choćby „Z głębokości… Antologia polskiej modlitwy poetyckiej (opracowali A. Jastrzębski, A. Podsiad, Warszawa 1974)
„Modlitewnik” zamyka spis źródeł wszystkich zamieszczonych wierszy. Ta edytorska skrupulatność godna jest podkreślenia w czasach, gdy w zatrważającym tempie opuszczają nas wszystkie wydawnicze standardy (darują Państwo przykłady). Dla porządku: tytuł z okładki jest nieco krótszy, ten z tytułowej strony wewnętrznej dłuższy: „Klęcznik ze słów. Modlitewnik poetycki”. Jest taki czas, że warto klęknąć. Zresztą klęknąć warto w każdym czasie i niekoniecznie w sensie czysto fizycznym, jak czynimy to w kościele. Można klęknąć wewnątrz siebie, a więc w tramwaju, na spacerze, w pociągu. Do tego właśnie zachęca Jan Sochoń. Dziękuję, Janku.
——
„Klęcznik poetycki. Modlitewnik poetycki”, pod red. Ks. Prof. Jana Sochonia, Warszawa 2017.