Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

0
268

Rekomendacje książkowe Krzysztofa Lubczyńskiego

 

 

 

Sienkiewicz jako fascynujący preparat

ciala sienkiewiczaZaryzykowałbym stwierdzenie, że lekturze studium Ryszarda Koziołka o płci i przemocy w prozie Henryka Sienkiewicza towarzyszyła mi większa przyjemność niż ta, którą by sobie zaserwował ponownie sięgając po jego prozę. Liczne bowiem powroty do „Trylogii” czy „Krzyżaków”, w całości czy we fragmentach i wynikające z nich nieuchronnie niejakie spowszednienie sprawiły, że wrażenia będące reakcją na czar sienkiewiczowskiej narracji nieco wyblakły wraz z upływem czasu. Natomiast lektura studium Ryszarda Koziołka, która jest też w jakimś sensie ponowną lekturą Sienkiewicza „per procura”, dostarcza przemyśleń, analiz i wrażeń świeżych, bo jest na gruncie literaturoznawstwa prawdziwie „rewizjonistycznym” odczytaniem treści i sensu twórczości Sienkiewicza. Ponad pięćsetstronicowe studium Koziołka poświęcone jest – z grubsza rzecz ujmując – trzem problemom: po pierwsze, pisarskiej tożsamości Sienkiewicza, po drugie, obrazowi płci, relacji męsko-damskich oraz rolom kobiecym i męskim, oraz, po trzecie, kwestii siły i przemocy w jego prozie. Pierwsze „rewizjonistyczne” ujęcie dokonane przez Koziołka dotyczy pisarskiego i ideowego światopoglądu Sienkiewicza. Autor studium wykazuje, że wyobrażenie o Sienkiewiczu jako pisarzu radykalnie konserwatywnym i fideistycznym nie wytrzymuje krytyki. Nie jest to osąd nowy, bo meandry sienkiewiczowego światopoglądu dostrzegał już i analizował wybitny badacz jego twórczości starszego pokolenia Tadeusz Bujnicki, a kontynuuje je także badaczka średniego pokolenia Jolanta Sztachelska, ale Koziołek trop ten poszerza i istotnie wzbogaca. Zwraca on na przykład uwagę na „pomieszanie postaw ateistycznych z fideistycznymi, jakie prezentują jego postacie”. Widzi w tym efekt konfrontacji wyniesionej ze środowiska rodzinno-społecznego tradycyjnej religijności i kultury z „atrakcyjnością nowoczesnego, pozytywistycznego światopoglądu”. Koziołek zauważa, że słabość wiary religijnej i jej rozmijanie się z rzeczywistością pokazał Sienkiewicz w nowelach „amerykańskich” i „chłopskich”. A przecież Sienkiewicz, który w swojej złożonej tożsamości ideowo-filozoficznej był – także – pozytywistą, widział w religii instrument wzmocnienia spoistości narodowej. „(…) w „Trylogii” (…) obserwujemy religijność uzbrojoną i walczącą” – podkreśla Koziołek, ale tę uwagę należy odczytywać w konfrontacji z jego postrzeganiem szlachecko-katolicko-rycerskiego światopoglądu trylogijnego jako świadomej kreacji pisarskiej, obliczonej na potrzeby czytelników, a nie odzwierciedlenie własnych, wewnętrznych usposobień Sienkiewicza. W tej aspekcie odbija się skądinąd inny istotny charakter obrazu Sienkiewicza postrzeganego okiem Koziołka – dostrzega on w autorze „Trylogii” („Jasienkiewicz”) pierwszego polskiego pisarza nowoczesnego, czyli takiego, który samodzielnie odczytuje potrzeby i intencje czytelników, zaspokaja je ale i prowadzi z nimi grę, ponad oficjalnym nurtem literatury. Wykorzystywał to więc w „wielkiej prozie”, choć przecież jego listy z Ameryki obficie świadczą jak bardzo był Sienkiewicz przesiąknięty i zafascynowany liberalno-demokratyczną atmosferą Ameryki, a z drugiej strony także obecnym tam – na antypodach purytanizmu – nurtem libertyńskim, czemu dawał wyraz także w frywolnym, a momentami nawet obscenicznym języku. Wiele epistolograficznych enuncjacji Sienkiewicza wskazywały też na jego antyklerykalizm, który co prawda w jego prozie nie znalazł wyrazu bezpośredniego, ale który był – na przykład dość obficie w „Trylogii” kryptonimowany niewinnym, jowialnym na pozór tonem kpinek jakie stosował do postaci reprezentujących stan duchowny. Wyobrażenie o reakcyjnej postawie ideowej Sienkiewicza uformowały się z ogromnym stopniu w oparciu o wymowę powieści „Wiry”, w której objawił wyraźną niechęć do ideologii socjalistycznej, w której raził go przede wszystkim jej kolektywistyczny i glajszachtujący aspekt, a także wizja biurokratycznego państwa. Jednak poza tą jedną wyraźną idiosynkrazją – zauważa Koziołek – pisarz miał zdecydowany dystans do wszelkich innych ideologii, a jego dyskurs polityczny był pełen meandrów, zaś jego tożsamość charakteryzowała się „rozmaitością wcieleń”. Literaturę widział natomiast wolną od doktrynalnych zobowiązań. Najwyraźniej, expressis verbis wyraził to w liście do Stanisława Witkiewicza napisanym w okresie, gdy był redaktorem naczelnym konserwatywnego „Słowa”, w którym stwierdził, że sprawy o których traktuje to pismo, „ma głęboko w dupie”. Zwłaszcza w listach do tego adresata odżegnywał się od literatury służącej jakiejkolwiek doktrynie. „Sienkiewicz nie jest pisarzem idei, ale zmysłowego konkretu narracji” – konkluduje Koziołek. „Sprzeczności fabuły, przekształcenia narracji źródeł historycznych, tłumiony dyskurs erotyczny, wywrotowa siła komizmu, niejasna funkcja ironii, atrakcyjność przedstawienia przemocy sprawiają, że nie sposób snuć o tej twórczości narracji opartej na wyjaśnianiu, jakie to czynniki zewnętrzne uczyniły z pisarza-demokraty konserwatystę, a z dekadenta-estety – chwalcę mieszczańskiej przyziemności”. To wszystko sprawia, że zarówno głośna kampania antysienkiewiczowska z Bolesławem Prusem i Stanisławem Brzozowskim na czele, z jej koronnym oskarżeniem Sienkiewicza o to, że jest on „klasykiem polskiej ciemnoty”, „heroldem szlachetczyzny” itp. oraz gombrowiczowska formuła o „pierwszorzędnym pisarzu drugorzędnym” traci na trafności.

 

Ryszard Koziołek uzupełnił tytuł swojego studium podtytułem „Studia o płci i przemocy”. Co prawda to sformułowanie nie wyczerpuje całości problematyki pracy, ale istotnie tym dwóm zjawiskom jest ono w przeważającej części poświęcone. Dla autora studium Sienkiewicz, to przede wszystkim pisarz miłości i erotyzmu, relacji między kobietą a mężczyzną, kobiecej cielesności, włącznie z jej funkcją prokreacyjną. Koziołek pokazując swoich bohaterów („Płeć idei”, „Eros w żałobie”) przez pryzmat tej sfery, ukazuje całą jej złożoność, finezję, perwersyjność i prześwietla to wszystko rentgenem świadomości zarówno epoki współczesnej Sienkiewiczowi, jak i współczesnej nam. Tworzy to strukturę niejako piętrową, bo postacie jego powieści usytuowane nominalnie, jak bohaterowie „Trylogii” w XVII wieku, pokazane są przez pryzmat podwójny – XIX, XX i XXI-wieczny, także choćby przez psychoanalizę. To sprawia, że erotyzm „Trylogii”, na pozór tak staroświecki, konwencjonalny, by nie rzec – infantylny, zaczyna się jawić jako obraz Erosa niebywale rozbuchanego, mocnego, ledwo tylko ujętego w karby. Czyni to z Sienkiewicza pisarza w tym sensie nowoczesnego, że to właśnie w jego epoce, czasach najpierw pozytywizmu a następnie modernizmu erotyzm nabrał samoistnej, emancypującej, a czasem niebezpiecznej, demonicznej mocy. Koziołek niczym anatom w swojej pracowni, poddaje preparacji kolejne wątki, motywy i postacie. Pod jego bacznym okiem i szkiełkiem („Śmiech Zagłoby”) nawet pan Zagłoba, sarmacki facecjonista, typ poczciwego „dobrego wujka” traci swoją niewinność dobrotliwego gawędziarza i staje się „starym Don Juanem” sublimującym swoje starcze pożądania w skrywającą je postawę „ojcowską” w stosunku do młodych kobiet. Jednak dalece nie tylko taką rolę przypisuje Koziołek Zagłobie. W jego ujęciu sens postaci pana Zagłoby jako „sarmackiego Ulissesa” dalece wykracza poza funkcję facecjonistyczno-komiczną. Jest on najbardziej nowoczesnym z bohaterów „Trylogii”, jako szyderczy, ironiczny, „mieszczański” z ducha komentator heroiczno-rycerskiej tematyki powieści i charakteru jej bohaterów, reprezentant świadomości współczesnej pośród sarmackiego powieściowego świata przedstawionego, ujmujący go w swoisty sceptyczny, racjonalistyczny cudzysłów. Jest mądrym błaznem, pełnym humoru, ale czasem objawiającym też gorzkie, a nawet gniewne reakcje na nikczemność i głupotę. Podobnym tropem szli także poprzednicy Koziołka zajmujący się postacią Zagłoby, którzy także dostrzegali w nim „intertekstualny patchwork” i „bohatera wielostylowego”, na wskroś nowoczesnego. Dla wzmocnienia swoich konkluzji dotyczących erotyzmu w prozie Sienkiewicza, Koziołek cytuje Stanisława Mackiewicza, który w jednym ze swoich błyskotliwych szkiców-opowieści historycznych napisał, że „Przybyszewskiego rozpasany erotyzm, to szczeniak w porównaniu z kulturalnym, artystycznym, wyrafinowanym erotyzmem Sienkiewicza”. Przewrotną perwersyjność erotycznego przekazu Sienkiewicza widać na przykład we wzajemnych odniesieniach bohaterów (Winicjusz w stosunku do Ligii w „Quo vadis” czy Zbyszko w odniesieniu do Danusi w „Krzyżakach”), gdzie – w pierwszym przypadku – jak pisze Koziołek, „chrześcijaństwo walczące z pogańską rozwiązłością paradoksalnie przychodzi z pomocą podmiotowi znużonemu wolnością erotyczną” (czytaj: waloryzuje boski, chrześcijański dar erotyzmu spowszedniałego w pogańskim znieprawieniu), a w przypadku drugim stawia obraz „miłości, która otarła się o śmierć i wyzyskuje jej ciemną energię niczym najlepszy afrodyzjak”. O ile w esencjonalnej mocy powieściowego erotyzmu, w jego perwersyjnym połączeniu także z Thanatosem, instynktem śmierci („Czy Sarmatki mają ciała”, „Trzeba świat zaludniać”), jest Sienkiewicz modernistą pierwszej wody, o tyle w swym imperatywie (dżentelmeńskiego w intencji) wyłączenia kobiety z przemian jakim podlegało XIX-wiecznej, wczesnoindustrialne społeczeństwo i w jej wpisywaniu w podstawową dla niej rolę prokreacyjną, jawi się jego dyskurs jako konserwatywny i tradycjonalny – w czytelniczym odbiorze. W dwóch ostatnich częściach swego studium Koziołek zajmuje się sienkiewiczowskimi „Popisami przemocy” i „Krzepą”, czyli drugim fenomenem ujętym w podtytule studium. Rozpoczynając tę jego część Koziołek konstatuje: „Sienkiewicz jest pisarzem w literaturze polskiej absolutnie wyjątkowym, jeśli idzie o umiejętność przedstawienia przemocy, która – choć często makabryczna i naturalistycznie ukazywana – wywołuje u czytelnika wrażenie grozy pomieszanej z przyjemnością. Ten wielbiciel Homera wiedział, że narracja o wojnie, jak żadna inna, osłabia skandaliczność pojedynczej śmierci, pozwala operować wielkimi liczbami zabitych i rannych oraz bezkarnie wykorzystywać do opisów zabijania retorykę spektaklu. Pisarza fascynuje wojna jako katalizator fabuł i doświadczeń granicznych, których realista daremnie szukałby w bezpiecznym świecie. Dla autora, tak kipiącego energią opowiadania, atrakcyjność narracji wojennej tkwi w umotywowanym nadmiarze zdarzeń, jakie cechuje ten rodzaj fabuły. Wszechobecna przemoc pozwala kończyć lub rozpoczynać epizody i wątki bez potrzeby budowania dla nich złożonej motywacji. Wystarczy, że nad całym tym światem unosi się opowieść nadrzędna, której wszystkie inne są podporządkowane: jest to relacja o sposobach zabijania i unikania śmierci”. Trudno chyba byłoby znaleźć wśród czytelników Sienkiewicza kogoś, kto nie zauważyłby wyraźnego lubowania się pisarza w drastycznych scenach okrucieństwa. Do bardzo najbardziej reprezentatywnych należą tu sceny palenia wsi przez „kmicicową kompanię” czy iście sado-masochistyczny opis wbijania Azji na pal. Niemało jest też w „Trylogii” okrutnych fantazji, jak ta, Janusza Radziwiłła: „I widział ich krew ściekającą z katowskich toporów, słyszał chrupot kości, łamanych kołem, i kąpał się, i lubował, i nasycał krwawymi widziadłami”. Jednak lubowanie się Sienkiewicza w scenach okrutnej przemocy przyjmuje nie tylko taki obrazowy, fizyczny, cielesny charakter „folgi”, dania „upustu” instynktom. Okrucieństwo przemocy sienkiewiczowskich bohaterów niejedno ma imię, czasem, jak w rzadko czytanej i wznawianej powieści „Legiony” (epoka Legionów Polskich w Italii), gdzie serwuje czytelnikom obraz przemocy niemal bezzmysłowej, w której nie ma unaocznionej ani kropli krwi, jest natomiast „mroczna fantazja o przemocy czystej, chłodnej i pięknej, bo wyzbytej osobistej wrogości. zemsty czy ofiary”. To scena „abstrakcyjnej”, bo honorowej zemsty Polaka, kapitana Jakuba Bogusławskiego na francuskich oficerach. „Śmierć zadana przez Bogusławskiego – pisze Koziołek – to przemoc, której nie widać, która nie jest popędowa ani sprzedajna, ani nawet rutynowa, przez co staje się niemal absolutna. Jest nieludzka, bo wolna od popędów, od gniewu, strachu, patologii sadyzmu. Jest nieprzedstawiona, bez wyraźnych emblematów grozy, rozpoznawalna jedynie po swoich skutkach, pozbawiona chęci zadawania cierpienia(…)”. Ale jest też u Sienkiewicza przemoc i zabijanie ukazane jako „praca zabijania”, nacechowana wszystkimi atrybutami trudu i znoju pracy, fizycznej i psychicznej, atrybutami niemal „przemysłowymi” czy „rzemieślniczymi”, przede wszystkim w scenach masowego znoju żołnierskiego czyli – w końcu – zawodowego. Jedną z najbardziej charakterystycznych kwintesencji cielesności aktu przemocy jest scena walki Ursusa z „turem germańskim” w „Quo vadis”, gdzie mamy do czynienia jednocześnie z maksymalnie potężną cielesnością ludzką i zwierzęcą. W scenie tej, jakby w monumentalnej syntezie odzwierciedla się istota i kształt natury jako wszechogarniającej przemocy. Zagadnienie sienkiewiczowskiej „Krzepy” ujmuje Koziołek jako formę polemiki pisarza polskiego z literaturą francuską, literaturą cywilizacji jego zdaniem wyczerpanej, zdegenerowanej, chorej, pozbawionej „woli życia” i krańcowo „spieniężonej”. W „krzepie” upatruje Sienkiewicz szansę dla zniewolonego narodu polskiego, to właśnie ta „krzepa” ma krzepić serca polskie wspomniane w ostatnim zdaniu „Trylogii”. Temat ten stanowi dla Koziołka asumpt także do odniesienia się do dylematów Sienkiewicza związanych z absorbcją przez Polaków praktyk i wartości zachodniej, nowoczesnej cywilizacji przemysłowej i liberalnej – ma on wątpliwości czy będzie ona sprzyjać zachowaniu polskiej spoistości narodowej i depozytu polskiej tradycji, czy nie rozsadzi jej od środka. Wiąże się to z pewnym paradoksem ciekawie ujętym przez Koziołka. Oto polskość immunizowana od wpływów „demoralizującej”, nowoczesnej cywilizacji Zachodu jest „silna duchem”, ale nie uczestnicząc w jej pracy (nad czym gorzko ubolewał Brzozowski w „Legendzie Młodej Polski”) Polska osłabia przecież swoje „ciało”. A przecież to „ciało” Polski jest niezbędne do jej przyszłej emancypacji i niepodległości. I tu pojawia się istota tego paradoksu sprzeczności, bo, jak w „Zmierzchu bożyszcz” pisze Nietzsche, „posiadłszy siłę, traci się ducha”. I oto mamy kwadraturę koła: słabość cywilizacyjna konserwuje tradycjonalny charakter życia narodu, ale z drugiej strony czyni go bezbronnym wobec bezwzględnych, wrogich mocy zewnętrznych. I tak źle i tak niedobrze. Koziołek kończy swoje studium najbardziej chyba dosłowną w swoim charakterze egzemplifikacją kwestii ciała: najzupełniej indywidualnego cierpienia pisarza z powodu urazu ręki jako metafory utraty sił pisarskich i słabnięcia u niego „dyskursu krzepy”.

Dotknąłem tylko cząstki problematyki tej wspaniałej pracy, wznowionej w wersji poszerzonej po ośmiu latach. O ile bowiem analiza „Trylogii” zajmuje zdecydowaną większość narracji Koziołka, to przecież jej obiektem stały się też inne dzieła Sienkiewicza, jego nowele, powieści „Bez dogmatu”, „Rodzina Połanieckich”, listy itd., czy tzw. „dyskurs kolonialny” w szkicu o „Męskości Stasia” („W pustni i w puszczy”). Także z nich wydestylowuje autor frapujące diagnozy, pytania, wątpliwości, supozycje. Ale lektura studium Koziołka może wzbudzić w czytelnika jeszcze jedno, pozasienkiewiczowskie pytanie, odnoszące się nie tylko do Sienkiewicza, odczytywanego jako pisarza „nowoczesnego”, ale do każdego tak odczytywanego pisarza „dawnego” metrykalnie. To pytanie o to, na ile tego rodzaju współczesna i na wskroś nowoczesna analiza dawnej literatury odnosi się do niej samej w sobie, na ile odkrywa w niej to, co nieodkryte, na ile „ciało” krytyki pokrywa się z „ciałem krytykowanym”, na ile dotyka kwestii immanentnie w niej zawartych, a na ile jest samoistną, autonomiczną kreacją, która tylko żywi się „ciałem” dawnej literatury po to, by snuć swoją własną opowieść. To nie przytyk do fascynującego studium Ryszarda Koziołka, lecz przyczynek do zagadki „ciała literatury”.

 

Ryszard Koziołek – „Ciała Sienkiewicza. Studia o płci i przemocy”, wyd. Czarne, Warszawa 2018, str.568, ISBN 978-83-80-49-628-6

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko